separateurCreated with Sketch.

Chcesz zwiększyć swoją efektywność? Oddaj się nicnierobieniu

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Gdy w końcu udało mi się zacząć odpoczywać i oddawać się przyjemnościom, nagle zaczęły mi przychodzić nowe pomysły. Jakby przez przypadek znalazłam rozwiązania kilku spraw, z którymi borykałam się od paru miesięcy. Dodatkowo po urlopie moja efektywność i skuteczność znacząco wzrosła.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Planując tegoroczne wakacje, miałam założenie, że będzie to czas wyjątkowy. Postanowiłam, że w czasie urlopu oddam się całkowicie odpoczynkowi i będę trenować sztukę nicnierobienia. Okazało się to trudniejsze, niż myślałam.

W tym roku nasz trzytygodniowy urlop mieliśmy w czerwcu. Pierwszy raz jechaliśmy na odpoczynek w powiększonym składzie. Wcześniej czas wakacji przeznaczyliśmy na podsumowania i planowanie. Tym razem miało być inaczej.



Czytaj także:
Zapytaj siebie szczerze – czy potrafisz odpoczywać? I nie, nie chodzi tu o rozrywkę…

 

Twoja zadaniowość nie pozwala ci odpoczywać?

Wiedziałam, że dziecko nie pozwoli mi na zupełne nicnierobienie. Ale zawsze jest czas drzemek, który mogę wykorzystywać dowolnie. W domu zazwyczaj wtedy pracuję – piszę artykuły, posty na bloga i do mediów społecznościowych albo ogarniam sprawy firmowe. Na wakacjach chciałam ten czas poświęcić na leżenie w hamaku, marzenie, obserwowanie chmur lub liści delikatnie kołyszących się na wietrze, ewentualnie na czytanie książki dla przyjemności (czyli takiej, która nie jest mi potrzebna do pracy czy pomocna w pełnieniu roli mamy).

Gdy już miałam możliwość realizacji moich planów, to okazało się to trudniejsze, niż myślałam. Leżąc na hamaku, odczuwałam podenerwowanie, że czas ucieka, a ja mogłabym tyle zrobić. Czułam wręcz przymus działania. Bardzo trudno było mi się zatrzymać i cieszyć nicnierobieniem. Kusiło mnie, żeby napisać kolejny tekst lub otworzyć któryś z e-booków i zacząć czytać poradniki o wychowaniu, przedsiębiorczości czy inne poświęcone samorozwojowi. Gdy oddawałam się lekturze powieści, to trudno mi było w pełni się tym cieszyć. Na początku praktycznie ciągle czułam, że powinnam bardziej efektywnie spędzać czas, a tracenie go zamiast radości wywoływało u mnie niepokój i poczucie rozdrażnienia.  

To wszystko uświadomiło mi, że coś jest nie tak. Owszem, jestem typem zadaniowca, a poczucie bycia efektywną daje mi satysfakcję. Czuję zadowolenie, gdy pod koniec dnia mogę odhaczyć choć klika małych zadań, przybliżających mnie do postawionych sobie celów. I choć samo w sobie jest to dobre, to ten urlop pokazał mi, że zbyt mocno poczucie samozadowolenia i własnej wartości buduję na efektywności i skuteczności.


SPOJRZENIE
Czytaj także:
Uważność – czym jest i jak ją ćwiczyć?

 

Odpoczywania trzeba się nauczyć

Najgorszy był pierwszy tydzień, w kolejnych coraz łatwiej było mi sobie pozwolić na cieszenie się odpoczynkiem. Moje doświadczenia z tych trzech tygodni mogę podsumować w postaci trzech lekcji.

1.Odpoczywania trzeba się nauczyć

Pisałam o tym w innym tekście. Odpoczywanie to umiejętność, która wymaga wysiłku i świadomego działania, aby robić wtedy rzeczy, które cieszą, bez wyrzutów sumienia. To jedyny taki czas, w którym w wolności mogę wybierać chcę przed powinnam. Jest to umiejętność, którą warto ćwiczyć jak najczęściej.

2. Nicnierobienie zwiększa kreatywność

Gdy w końcu udało mi się zacząć odpoczywać i oddawać się przyjemnościom, nagle zaczęły mi przychodzić nowe pomysły. Jakby przez przypadek znalazłam rozwiązania kilku spraw, z którymi borykałam się od paru miesięcy. Dodatkowo po urlopie moja efektywność i skuteczność znacząco wzrosła. Mogę powiedzieć, że paradoksalnie trzy tygodnie nicnierobienia spowodowały, że teraz osiągam lepsze rezultaty w moich działaniach.

3. Moja wartość nie zależy od efektywności czy skuteczności

Jestem kimś więcej niż sumą własnych działań, a sukcesy i osiągnięcia mnie nie definiują. Oczywiście, przyjemnie czuć się skuteczną w realizowaniu postawionych sobie celów i widzieć efekty podejmowanych wysiłków, jednak ich brak nie powinien w tak dużym stopniu wpływać na mój nastrój i samopoczucie.



Czytaj także:
Slow life, czyli jak celebrować życie

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.