Gdy w końcu udało mi się zacząć odpoczywać i oddawać się przyjemnościom, nagle zaczęły mi przychodzić nowe pomysły. Jakby przez przypadek znalazłam rozwiązania kilku spraw, z którymi borykałam się od paru miesięcy. Dodatkowo po urlopie moja efektywność i skuteczność znacząco wzrosła.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Planując tegoroczne wakacje, miałam założenie, że będzie to czas wyjątkowy. Postanowiłam, że w czasie urlopu oddam się całkowicie odpoczynkowi i będę trenować sztukę nicnierobienia. Okazało się to trudniejsze, niż myślałam.
W tym roku nasz trzytygodniowy urlop mieliśmy w czerwcu. Pierwszy raz jechaliśmy na odpoczynek w powiększonym składzie. Wcześniej czas wakacji przeznaczyliśmy na podsumowania i planowanie. Tym razem miało być inaczej.
Czytaj także:
Zapytaj siebie szczerze – czy potrafisz odpoczywać? I nie, nie chodzi tu o rozrywkę…
Twoja zadaniowość nie pozwala ci odpoczywać?
Wiedziałam, że dziecko nie pozwoli mi na zupełne nicnierobienie. Ale zawsze jest czas drzemek, który mogę wykorzystywać dowolnie. W domu zazwyczaj wtedy pracuję – piszę artykuły, posty na bloga i do mediów społecznościowych albo ogarniam sprawy firmowe. Na wakacjach chciałam ten czas poświęcić na leżenie w hamaku, marzenie, obserwowanie chmur lub liści delikatnie kołyszących się na wietrze, ewentualnie na czytanie książki dla przyjemności (czyli takiej, która nie jest mi potrzebna do pracy czy pomocna w pełnieniu roli mamy).
Gdy już miałam możliwość realizacji moich planów, to okazało się to trudniejsze, niż myślałam. Leżąc na hamaku, odczuwałam podenerwowanie, że czas ucieka, a ja mogłabym tyle zrobić. Czułam wręcz przymus działania. Bardzo trudno było mi się zatrzymać i cieszyć nicnierobieniem. Kusiło mnie, żeby napisać kolejny tekst lub otworzyć któryś z e-booków i zacząć czytać poradniki o wychowaniu, przedsiębiorczości czy inne poświęcone samorozwojowi. Gdy oddawałam się lekturze powieści, to trudno mi było w pełni się tym cieszyć. Na początku praktycznie ciągle czułam, że powinnam bardziej efektywnie spędzać czas, a tracenie go zamiast radości wywoływało u mnie niepokój i poczucie rozdrażnienia.
To wszystko uświadomiło mi, że coś jest nie tak. Owszem, jestem typem zadaniowca, a poczucie bycia efektywną daje mi satysfakcję. Czuję zadowolenie, gdy pod koniec dnia mogę odhaczyć choć klika małych zadań, przybliżających mnie do postawionych sobie celów. I choć samo w sobie jest to dobre, to ten urlop pokazał mi, że zbyt mocno poczucie samozadowolenia i własnej wartości buduję na efektywności i skuteczności.
Czytaj także:
Uważność – czym jest i jak ją ćwiczyć?
Odpoczywania trzeba się nauczyć
Najgorszy był pierwszy tydzień, w kolejnych coraz łatwiej było mi sobie pozwolić na cieszenie się odpoczynkiem. Moje doświadczenia z tych trzech tygodni mogę podsumować w postaci trzech lekcji.
1.Odpoczywania trzeba się nauczyć
Pisałam o tym w innym tekście. Odpoczywanie to umiejętność, która wymaga wysiłku i świadomego działania, aby robić wtedy rzeczy, które cieszą, bez wyrzutów sumienia. To jedyny taki czas, w którym w wolności mogę wybierać chcę przed powinnam. Jest to umiejętność, którą warto ćwiczyć jak najczęściej.
2. Nicnierobienie zwiększa kreatywność
Gdy w końcu udało mi się zacząć odpoczywać i oddawać się przyjemnościom, nagle zaczęły mi przychodzić nowe pomysły. Jakby przez przypadek znalazłam rozwiązania kilku spraw, z którymi borykałam się od paru miesięcy. Dodatkowo po urlopie moja efektywność i skuteczność znacząco wzrosła. Mogę powiedzieć, że paradoksalnie trzy tygodnie nicnierobienia spowodowały, że teraz osiągam lepsze rezultaty w moich działaniach.
3. Moja wartość nie zależy od efektywności czy skuteczności
Jestem kimś więcej niż sumą własnych działań, a sukcesy i osiągnięcia mnie nie definiują. Oczywiście, przyjemnie czuć się skuteczną w realizowaniu postawionych sobie celów i widzieć efekty podejmowanych wysiłków, jednak ich brak nie powinien w tak dużym stopniu wpływać na mój nastrój i samopoczucie.
Czytaj także:
Slow life, czyli jak celebrować życie