separateurCreated with Sketch.

Jak można „opalać się” przed Najświętszym Sakramentem? Oni dają przykład

ADORACJA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Bazylika jest pewnym symbolem. Stoi w centrum miasta, a Jan Paweł II mówił: Postawcie Eucharystię w samym centrum waszego życia, osobistego i wspólnotowego.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Z Konradem Ciempką, liderem wspólnoty Chrystus w Starym Mieście, rozmawia Małgorzata Bilska.

Małgorzata Bilska: Można spotkać Boga w wakacje na krakowskim Rynku? W tłumie turystów?

Konrad Ciempka: Spotykamy się tu z Nim od 6 lat, w ostatni czwartek miesiąca o godz. 19.30. Podczas wakacji dużo osób zostaje w Krakowie, jest też sporo turystów. Więc nie robimy sobie wolnego. Staramy się dotrzeć do ludzi, którzy są z dala od Pana Boga i sami nigdy by nie weszli do kościoła.

Zapraszamy wierzących, ale też tych poranionych przez nas katolików, z przykrymi doświadczeniami. Najważniejszym punktem naszych adoracji jest spotkanie z Żywym Bogiem, ono przynosi dużo dobra. W Starym Mieście dużo się dzieje, jest zgiełk, hałas, chaos. W ciągu dnia można zwiedzać Bazylikę Mariacką; wziąć udział we mszy świętej. Jednego dnia wieczorem jest ciemno. Światła są zgaszone, włączamy tylko reflektor. Cała uwaga jest skoncentrowana na Najświętszym Sakramencie w monstrancji.



Czytaj także:
10 niespodzianek częstej adoracji Najświętszego Sakramentu

Pomysł przyszedł z Włoch, ale wybór miejsca był przewrotny. Kościół zwiedzają wycieczki, turyści z całego świata. Jak się z tego (mało duchowego) klimatu wyłączyć?

Bazylika jest pewnym symbolem. Stoi w centrum miasta, a Jan Paweł II mówił: Postawcie Eucharystię w samym centrum waszego życia, osobistego i wspólnotowego. Te słowa są mottem naszej działalności. W nich się znajduje sedno. W zamieszaniu codzienności, w którą jesteśmy przez świat wciągnięci, mamy okazję się zatrzymać. To nie jest łatwe. Po całym dniu morderczej pracy, biegania, załatwiania…

…odbierania telefonów, pstrykania zdjęć.

Człowiek wchodzi na modlitwę.

Siada. Zgiełk w głowie i tak zostaje.

Wydaje mi się, że my, katolicy mamy tendencję do stwarzania podczas modlitwy różnych „przeszkadzajek”. Przychodzę na adorację, jest chwila ciszy. Co z nią zrobić? No to wyjmę różaniec i go odmówię, albo coś innego. Cisza pomaga w adoracji Boga. Paradoksalnie poznajemy tam siebie dzięki skoncentrowaniu się na Nim. On odkrywa nas na nowo. Przypomina nam, że stworzył nas na swój jedyny i niepowtarzalny sposób. To bardzo uwalniające.

On jest realny, może działać w człowieku. Przemieniać nasze złe nawyki, przyzwyczajenia. W czasie adoracji uświadamiamy sobie swoje słabości. Z tym, że one nie negują naszej wartości jako osób. Wręcz przeciwnie, uczymy się je akceptować, widzieć w nich Bożą rękę. Na adoracji nie jesteśmy sami, nie adorujemy siebie i własnych problemów. Koncentrujemy się na Chrystusie. Często używam #spotkajGo w postach na fejsie, by zachęcić ludzi do spotkania z Nim.

Nie trzeba mówić, żeby z kimś być. Wystarczy trzymać drugą osobę za rękę.

Osoby, które naprawdę się kochają, czy w małżeństwie, czy po prostu bardzo dobrze się znają, potrafią w ciszy spędzać razem czas. Uważają te chwile za najpiękniejsze. Podobnie jest na adoracji. To przełamanie się w ciszy jest fundamentalne, bo otwiera na obecność Pana Boga. Uwalnia od „przeszkadzajek”, od myślenia o codziennych problemach. Mówię: Jezu, oddaję Ci to wszystko, czym żyję i co przede mną. Na adoracji liczy się ten moment dla Boga. I to, że potrafię stracić ten czas, poświęcić go dla Tego, kogo kocham.

Faktyczne mamy poczucie straty czasu. Bo jak się nic nie robi, czas wydaje się zmarnowany…

Na adoracji nie liczy się to, co od Pana Boga dostanę. Na przykład pomodlę się o coś „pompejanką”, to później będzie coś z tego. Choć „pompejanka” to piękna modlitwa!

Coś załatwię u Wszechmogącego?

Często my, wierzący, mamy pragnienie ujrzenia konkretnych znaków, cudów. Natychmiastowych. Izraelici też po to przychodzili do Pana Jezusa. A Jezus tłumaczył, że jest coś ważniejszego. Sednem jest spotkanie, tworzenie relacji z Panem Bogiem i dbanie o nią.

Adoracja jest trudną modlitwą. Pan Bóg nie potrzebuje adoracji, to my jej potrzebujemy. Kiedy wychodzimy, zmienia się nasze podejście do drugiego człowieka. Rozumiemy go z perspektywy Pana Boga. Tego się uczymy na adoracji, która jest czasem łaski. Nie zawsze widzialnej, czyli popartej znakami i cudami.



Czytaj także:
Nic do oglądania – tylko kawałek hostii, nic do słuchania – tylko cisza. O co chodzi w adoracji?

Jesteś we wspólnocie prawie od początku. Przychodzi do was dużo młodych ludzi. Dorośli wymyślają atrakcje i fajerwerki, żeby ich ściągnąć do kościoła. A wy dajecie tylko przestrzeń do adoracji, część z nich ewangelizuje też na Rynku. Co byś poradził ludziom, którzy wyjechali na urlop i sami muszą mieć pomysł na spędzanie czasu z Bogiem? Można wejść do zabytkowego kościółka w podróży i pobyć z Nim w ciszy?

Warto szukać takich momentów, by na chwilę przystopować. W lecie sobie luzujemy. Skoro nie muszę wstawać rano do pracy lub do szkoły, to odpuszczę też modlitwę i mszę. Wakacje to czas odpoczynku, ale z drugiej strony szkoda odpoczywać od relacji, która daje tak dużo dobra dla człowieka, nawet podczas wakacji. Gdyby tak nie było, przestałbym chodzić na adorację. To taki przedsionek Nieba.

Adoracja może być formą… odpoczynku?

Oczywiście, ale adoracja Pana Jezusa, nie siebie samego (śmiech).

Przyszło mi do głowy, że skoro odpoczywamy od obowiązków, to należy do nich katecheza, modlitwa… Jednak adoracja w ciszy może być poluzowaniem. To mój wybór.

Pewnie. Ludzie, w tym turyści, których zapraszamy na Rynku, są mile zaskoczeni, że w kościele mogą się oderwać od zabiegania. Czują się u nas częścią wspólnoty, choć adoracja to modlitwa indywidualna. W centrum spotkania jest Pan Jezus, ale nikt tu nie jest sam. Inni też potrzebują ciszy, spotkania face to face z Bogiem, więc każdy ma świadomość, że nie jest wyjątkiem.

Adoracje są często uroczyste. A ja lubię wejść do otwartego za dnia kościoła, żeby posiedzieć z Bogiem u Niego w domu. Jak właściwa adoracja powinna wyglądać?

Mamy swój plan adoracji, który przyjęliśmy od początku. Fundamentem jest Słowo Boże. Przyjęliśmy roczne tematy adoracji, np. osiem błogosławieństw, modlitwa „Ojcze nasz” czy cykl odnoszący się do spotkań Maryi z Panem Bogiem.

Od września będzie nowy. Co miesiąc wybieramy inny fragment Pisma, który rozważamy. Na spotkaniach naszej wspólnoty w ciszy medytujemy nad usłyszanym Słowem i dzielimy się swoimi refleksjami. U nas w lipcu będzie opowieść o spotkaniu Jezusa z bogatym młodzieńcem. Hasło: Oderwij się! (od wszystkiego, co zajmuje cię na co dzień). Pasuje, jak ulał!

Od zdjęć z wypraw, jakie znajomi wrzucają na Facebooka czy Instagrama?

Zostaw to, zatrzymaj się nawet na jednym słowie, na jednym zdaniu. Pomyśl, co ono do ciebie mówi, tu i teraz.

Biblię każdy znajdzie w telefonie.

Możliwości mamy mnóstwo. Pana Jezusa można adorować wszędzie, w każdym miejscu na Ziemi.

Można adorować Najświętszy Sakrament, który nie jest wystawiony?

Tak.

Wygląda na to, że wakacje to nie tyle czas wolny od Boga, ale odmienny sposób spędzania z Nim czasu. Jak z kimś bliskim.

Kard. Konrad Krajewski mówi, że on w czasie adoracji opala się przed Najświętszym Sakramentem. Dusza wtedy nabiera pięknych barw. Opalajmy się!


KONRAD KRAJEWSKI
Czytaj także:
Po nominacji abp Krajewski musiał przeprosić papieża!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.