„Na zeznaniach nie wydam nikogo. Proszę o modlitwę, by starczyło mi sił” – pisał w grypsie ks. Jerzy. Jak wyglądało to przesłuchanie? Publikujemy fragmenty nowej książki Mileny Kindziuk „Jerzy Popiełuszko. Biografia”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Strajk w Akademii Medycznej
Pod koniec października 1981 roku Stanisław Kania złożył rezygnację. Nowym pierwszym sekretarzem partii został generał Wojciech Jaruzelski, który już w pierwszym swoim przemówieniu mocno atakował NSZZ „Solidarność”, co stanowiło zapowiedź prowadzonej przez niego polityki.
Czytaj także:
Czy kierowca ks. Popiełuszki kłamał? Niepublikowane dokumenty w nowej książce Mileny Kindziuk
Napięcie społeczne rosło. Pod koniec listopada wybuchł strajk w Akademii Medycznej w Warszawie. Studenci przez trzy tygodnie okupowali uczelnię. W sposób naturalny Popiełuszko znalazł się wśród nich. Świat medyczny stanowił przecież teren jego pracy. Ksiądz Jerzy bardzo dobrze znał to środowisko, jego problemy i trudności.
Naturalne też było, że medycy szukali w nim wsparcia. A on był wierny swej zasadzie, że kapłan winien być razem ze swoim ludem i jak najbliżej niego. Matki studentów ze łzami w oczach przychodziły później do niego, dziękując, że otoczył opieką ich dzieci. Jego obecność uspokajała nastroje młodzieży, dawała duchową siłę.
Sam ksiądz Jerzy wspominał później:
Na Akademii byłem wówczas na prośbę młodzieży – niemalże dniami i nocami. Odprawiałem codziennie mszę świętą, spowiadałem. Można powiedzieć nawet, że zdarzały się autentyczne nawrócenia. Bywało, że student płakał w kącie i prosił, żebym go przygotował do chrztu. Inny wyznał, że nie był u spowiedzi od czasu Pierwszej Komunii Świętej (…).
Przesłuchanie ks. Jerzego
Zaczęło się wielogodzinne przesłuchanie księdza. Niektóre pytania były absurdalne. Dociekano, na przykład, dlaczego Popiełuszko deformuje hostię podczas liturgii. Chodziło o trzymanie jej w palcach ułożonych w kształcie litery V, co kojarzyło się ze znakiem zwycięstwa, jakiego używała Solidarność. Badano, jakie pełni stanowiska i funkcje, w jakich kościołach odprawia msze itd. Starano się mu wykazać, że jego działalność wykracza poza ściśle duszpasterską i stanowi nadużycie miejsca kultu religijnego.
Ksiądz Popiełuszko korzystał z prawa milczenia i odmowy składania wyjaśnień.
Wiceprokurator Jackowska stwierdziła na koniec: Wielokrotnie powtarzane ogólnikowe zwroty wskazują, że zamiarem bezpośrednim ks. Popiełuszki jest kształtowanie w społeczeństwie przekonania, że władze państwowe są antydemokratyczne, dławią wszelkie wolnościowe dążenia, których wyrazicielem był NSZZ „Solidarność” i jego czołowi działacze, a także kwestionuje on suwerenność Polski i propaguje antyradzieckie postawy polityczne.
Stwierdziła, że wszczęcie śledztwa jest uzasadnione i że zostanie ono powierzone Służbie Bezpieczeństwa. Ksiądz Popiełuszko został zobowiązany do zawiadomienia prokuratury o każdej zmianie adresu, na każdą zmianę miejsca pobytu musiał też uzyskać zgodę.
Poinformowano go również, że w jego mieszkaniu zostanie przeprowadzona rewizja.
Jak wspomina Katarzyna Soborak, przed siedzibą prokuratury (która mieściła się w budynku sądów) zebrało się wielu ludzi: parafian, studentów, hutników. Była wśród nich. Modlili się za Popiełuszkę, pragnęli go wesprzeć. Obecny był też niezawodny proboszcz Teofil Bogucki. Jak później wspominał, czekał na księdza Jerzego razem z innymi na korytarzu, przed salą, w której ten zeznawał. „Po dłuższym czasie milicja zaczęła usuwać wszystkich z tego piętra. Uparłem się i nie chciałem ruszyć z miejsca. Odnosili się do mnie niegrzecznie, mówiąc mi per pan”. Ostatecznie proboszcz wyszedł przed budynek i tam czekał dalej (…).
Czytaj także:
Lubił ludzi i życie, a szykował się na śmierć. Fenomen ks. Jerzego Popiełuszki
Wyreżyserowana rewizja
Rzeczona rewizja miała się odbyć zaraz po przesłuchaniu 12 grudnia. Ksiądz nie miał jednak przy sobie kluczy do mieszkania przy Chłodnej. Prokurator Jackowska wyraziła zgodę, by Waldemar Chrostowski przywiózł te klucze z plebanii, a także by towarzyszył księdzu w czasie rewizji.
Jako że w mieszkaniu nikt nie mieszkał i przez długi czas stało puste, łatwo było władzom wykorzystać je i przygotować podstęp. Ksiądz jednak niczego się nie obawiał, nie spodziewając się tak perfekcyjnie przygotowanej intrygi.
“Na rewizję jechałem spokojny, bo nie miałem tam nawet ulotki sprzed stanu wojennego” – wspominał później.
Ale przed blokiem na Chłodnej czekali już na księdza dziennikarze telewizyjni. Nie było wątpliwości, że wszystko zostało wyreżyserowane przez Służbę Bezpieczeństwa. Stąd też mecenas Edward Wende wraz z Tadeuszem de Virion odmówili asystowania przy przeszukaniu.
“Uważaliśmy, że jest to czynność egzekucyjna i że adwokaci nie powinni jej uwiarygodniać.”.
Zaczęła się rewizja.
Funkcjonariusze (wśród nich przyszły zabójca Leszek Pękala) bez najmniejszego zastanowienia zaczęli wyjmować z różnych zakamarków mieszkania amunicję, materiały wybuchowe, bibułę. Te podrzucone przez SB przedmioty miały służyć za podstawę zatrzymania księdza na dwie doby w pałacu Mostowskich.
Gdy jeden z mężczyzn podszedł do tapczanu i bez wahania wyjął z niego dwie duże paczki, w kuchni wyciągnął jakieś podłużne pudełko, granaty łzawiące, pakunki z nielegalnymi wydawnictwami, z porcelanowej figurki zaś wyjął kartkę papieru z francuskim tekstem, ksiądz Jerzy w końcu się roześmiał: „Panowie, przesadziliście!”. Esbecy nie starali się nawet sprawiać wrażenia, że czegoś szukają, po prostu pakowali do toreb wcześniej podłożone materiały.
Ksiądz Jerzy zdołał w ukryciu napisać gryps – kartkę, którą przekazał przez Chrostowskiego księdzu Boguckiemu:
Zawsze głosiłem prawdę. Poza Mszą za Ojczyznę i pracą charytatywną nic innego nie czyniłem. Prowokację przyjmuję jako doświadczenie dane mi przez Boga dla większych owoców mojej pracy patriotyczno-religijnej. Nie chcę, by moja osoba była wykorzystana do wyjścia ludzi na ulicę. Na zeznaniach nie wydam nikogo. Proszę o modlitwę, by starczyło mi sił.
Na koniec rewizji do mieszkania pewnym krokiem weszli dziennikarze i sfilmowali całe „nieoczekiwane” zajście.
W oficjalnym protokole przesłuchania zapisano, że w mieszkaniu księdza Popiełuszki znaleziono między innymi 15 tysięcy egzemplarzy nielegalnych pism, gryps w języku francuskim, 60 egzemplarzy czternastostronicowego sprawozdania księdza Małkowskiego ze spotkania z prymasem, rzekomo wysłanych do księdza Popiełuszki z listem od Giedroycia z Paryża, 36 naboi do pistoletu maszynowego, trotyl, dynamit z zapalnikiem i przewodem elektrycznym do detonacji, cztery duże gazy łzawiące, 60 matryc zagranicznych, pięć tub farby drukarskiej…
W Zapiskach ksiądz Popiełuszko tak to później komentował:
Pan jednak dał siłę. Przyjąłem to spokojnie (…) Do protokołu, który pisał por. Chodkiewicz, dałem adnotację: „Zwracam uwagę na fakt, że jeden oficer po wejściu do mieszkania kierował kroki bezpośrednio w miejsca, z których wyciągał obciążające mnie materiały, jakby wiedział, że one tam są.
Edward Wende powie w zeznaniach procesowych:
“Wiadomo mi, że za prowokacyjne przeprowadzenie rewizji w mieszkaniu księdza Jerzego [wykonawcy] otrzymali odznaczenia i nagrody pieniężne. Zadecydował o tym sam minister spraw wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak (…)”.
Czytaj także:
Marcin Gomułka: Ks. Popiełuszko to dowód na to, że świętość równa się normalność
Milena Kindziuk „Jerzy Popiełuszko. Biografia”, Wydawnictwo ZNAK 2018.