Bóg dał mi powołanie męża i ojca, a praca (nawet w „korpo”) to tylko jedno z narzędzi realizacji tego powołania. Żywa relacja z Bogiem sprawia, że nie mam problemu z uczciwością. Nie zabieram służbowych rzeczy do domu. Nie drukuję prywatnych plików na służbowej drukarce.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Niech moc wiary będzie z Tobą” to akcja internetowa prowadzona w partnerstwie z XI Zjazdem Gnieźnieńskim, który w dniach 21-23 września odbywa się pod hasłem „Europa ludzi wolnych. Inspirująca moc chrześcijaństwa”. Wraz z organizatorami tego wydarzenia – w myśl drugiej części jego hasła – chcemy w tej akcji pokazać, jak nasze chrześcijaństwo inspiruje nas samych oraz nasze otoczenie do przemiany siebie i lokalnych społeczności. Chcesz zmieniać siebie, swe otoczenie, niepodległą Polskę i Europę? Niech moc wiary będzie z Tobą!
Standardowa, można by powiedzieć, historia zwykłego faceta w wielkim mieście. Studia, ślub, dzieci, praca w korporacji. Ale moc wiary sprawia, że to wszystko nie jest jedynie zwyczajnym ustatkowaniem się. Zbyszek to człowiek, którego wiara trzyma w ryzach, choć środowisko pracy wcale temu nie sprzyja.
Jarosław Kumor: W jaki sposób Bóg zmieniał Twoje życie? Czy relacja z Nim wyglądała tak samo np. 10 lat temu, gdy kończyłeś studia?
Zbyszek: Z dzisiejszej perspektywy 10 lat temu była dla mnie wyłącznie przyjemnością – piękne msze w dominikańskim kościele, poruszające śpiewy i budujące kazania.
Dzisiaj, kiedy mam za sobą pierwsze poważne problemy życiowe (np. problemy finansowe), wiara staje się źródłem nadziei, oparciem w trudnościach i kompasem moralnym pomagającym podejmować kolejne życiowe decyzje.
Czytaj także:
„Dzięki Tobie jestem bliżej Boga”. Marysia jest poważnie chora, ale wokół niej dzieją się cuda
Ale rozumiem, że msze nadal są piękne, śpiewy poruszające, a kazania budujące.
Owszem, ale mój odbiór jest chyba dojrzalszy. Kiedyś unikałem tego, co w wierze jest wymagające. Dziś moja optyka jest inna. Większą wagę przykładam do rozwoju. Nie pojadę też już na adorację na drugi koniec miasta.
Korzystam z tego, co mam w swojej dzielnicy i wyciskam z tego jak najwięcej. Gdy nie podoba mi się kazanie księdza, to nie narzekam i nie szukam innego, tylko staram się wyciągnąć mimo wszystko to, co mogę odnieść z jego słów do siebie.
Znamy się ze wspólnoty, w której można Cię zobaczyć m.in. w zespole, który animuje muzycznie modlitwę na Eucharystii. Muzyka chyba mocno ożywia Twoją relację z Bogiem.
Na próbach zespołu muzycznego poznałem moją żonę, więc nie może być inaczej (śmiech). Odkąd pamiętam, w Kościele funkcjonowałem najczęściej poprzez muzykę. Ona mnie inspiruje i wspiera w modlitwie. Z czasem też przestała się tu dla mnie liczyć przyjemność, a pojawiła się świadomość służby.
Jak to jest z wiarą w „korpo”? Czy jest to na ogół prywatna sprawa?
Wiara w korporacji jest absolutnie prywatną sprawą (nawet bardziej niż przekonania polityczne). Gdy przyszedłem do pracy, byłem lekko zdziwiony, że rozmowy kręcą się wokół urlopów zagranicznych, diet pudełkowych i korpo-ploteczek.
W biurze nie wisi krzyż, nikt nie święcił nowego biurowca, kiedy firma zmieniała siedzibę. Sporadycznie zdarzają się żarty z księży i Kościoła. Moja firma jest ogromnym międzynarodowym przedsiębiorstwem i pracownicy wyznają różne religie, a są też przecież i niewierzący. Dlatego stworzono pewien kodeks uniwersalnych wartości, których wszyscy powinniśmy przestrzegać.
Czy ten kodeks stoi czasami w sprzeczności z Twoją wiarą?
W mojej firmie akurat nie. Zresztą, nawet gdyby wystąpił jakiś konflikt, to mam świadomość, że Bóg jest ważniejszy niż jakiś kodeks pracownika i to On stoi na pierwszym miejscu.
Czy Ty jesteś w całym tym korporacyjnym zgiełku raczej szarą myszką, czy też nie wstydzisz się swoich przekonań?
Jeszcze inaczej – w pracy zupełnie nie ma czasu na rozmowy na tematy światopoglądowe. Zresztą, ludzie nie chcą się dzielić swoim życiem. W ramach zespołu nie ma przestrzeni na takie rozmowy, choćby się chciało.
Postrzegam to w inny sposób. Moja wiara powoduje, że staram się być po prostu dobrym pracownikiem. Wierzący facet powinien być w pracy sumienny, uczciwy i poświęcać się temu, co robi w firmie „na maksa”. To są pewne standardy wypływające z wiary, a dobrze widziane przez każdego pracodawcę. To jest świadectwo, którym mogę się dzielić.
Czytaj także:
„Potraktowałam Ewangelię poważnie”. Po godzinach walczyła o trudne dzieci, a teraz dba o bezdomnych
Czy trudno Ci trzymać pewien rygor modlitwy jako pracownik korporacji? Jak wygląda ten rytm?
Staram się zaraz po wstaniu spotkać z Bogiem w Jego Słowie. Tak więc Pismo Święte towarzyszy mi codziennie. Bardzo pomaga mi też program formacyjny, w którym obaj jesteśmy, czyli Droga Odważnych i codzienne 15 minut, spędzane na portalu (www.odwazni.pl).
Jeśli mam czas, to już rano czytam materiał przygotowany przez autorów Drogi. To jest dla mnie takie codzienne wyznaczenie kierunku, dające mi bardzo jasne zasady moralne. Nie idę po trupach do celu, jakim mógłby być np. awans zawodowy, ale mimo to staram się w pełni angażować w pracę, nie odpuszczać sobie.
Żywa relacja z Bogiem sprawia, że nie mam problemu z uczciwością. Nie zabieram służbowych rzeczy do domu. Nie drukuję prywatnych plików na służbowej drukarce.
Starasz się w pełni angażować w pracę. A czy bierzesz nadgodziny?
Teraz przed nami trudniejszy czas, bo moja żona idzie na urlop wychowawczy i dochody co nieco się zmniejszą. Są jednak priorytety nie do ruszenia. Dzięki Bogu, ale też pozytywnej postawie moich rodziców, widzę, jak ważny jest czas małżonków dla siebie i ich zaangażowanie w relację z dziećmi.
W związku z tym moje zaangażowanie w pracę to po prostu 8 godzin i kropka. Potem jestem z rodziną, czasami dochodzą spotkania wspólnoty, i oboje z żoną nie pozwalamy sobie zaburzać takiego układu, nawet jeżeli tracimy na tym finansowo.
Pamiętam rozmowy kwalifikacyjne, na których widziałem zdziwienie w oczach pracodawcy, kiedy mówiłem, że nie pracuję po godzinach. Wiele ofert pracy ominęło mnie z tego powodu. Czasem słyszałem wprost, że firma oczekuje pełnego zaangażowania, w tym po godzinach pracy, ale to nie dla mnie. Bóg dał mi powołanie męża i ojca, a praca (nawet w „korpo”) to tylko jedno z narzędzi realizacji tego powołania.
Czytaj także:
Kuba Blycharz: Nie miałem wyjścia i zgłosiłem się na terapię. Moc wiary sprawia, że maski opadają
Niech moc wiary będzie z Tobą! Zapraszamy na XI Zjazd Gnieźnieński.