„Bycie sobą” może brzmieć jak frazes, ale to coś, co wszystkie matki potrzebują wziąć sobie do serca.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kiedy pierwszy raz odkryłam świat katolickiego blogowania, zahaczyłam o kilka blogów uzdolnionych katolickich mam. Nie były uzdolnione na mój sposób – na przykład nigdy nie rwały ubrań w strzępy, aby zrobić kostium na bal przebierańców. Były „porządnie” uzdolnione.
Robiły papier-mâché i fondant na święta i imieniny. Miały katolickie kalendarze i przepisy prosto od świętych i sióstr zakonnych. Szyły. Były niemal królowymi rzemiósł wszelkich i myślałam sobie, że aby być dobrą w katolickim mamowaniu, powinnam stać się jedną z nich.
Próbowałam więc. Moje podstawowe umiejętności rzemieślnicze były mniej więcej na tym poziomie, kiedy zaczynałam:
A, no i w tym miejscu były również, kiedy dałam sobie spokój.
Wojna mamuś, czyli nie musisz być idealna
Próbując ze wszystkich sił, doszłam do tego, że rzemieślnictwo nie było po prostu dla mnie. A ponieważ byłam zarówno zazdrosna, jak i zgorzkniała z powodu mamusiek przerabiających papierowe torby na scenki z jasełek, postanowiłam uważać, że ustawiają poprzeczkę zbyt wysoko. Za dużo ich było na Pintereście i zbyt blado cała reszta nas przy nich wypadała. Powoli stawałam się zgryźliwa w tym temacie i raniłam ich uczucia, kiedy ten proces postępował.
Nie chciałam robić tego umyślnie, więc wycofałam się z całego tematu na jakiś czas. Wtedy wydarzyło się życie i działo się nadal, a ja byłam na tyle nim zajęta, żeby nie martwić się o nic innego niż pamiętanie o organizowaniu przyjęć urodzinowych dla moich dzieci – wszystko przy pomocy rzeczy ze sklepu, naturalnie.
Ale w ten weekend natknęłam się na artykuł na Mother’s Niche, który znów zalał mnie falą tego znajomego niepokoju – i dał perspektywę na wojny mamuś, której żałuję, że nie miałam 5 lat temu:
I nagle macierzyństwo zamienia się w polowanie na czarownice, gdzie mamy wnoszą skargi na wszystko, co nie jest zwyczajne: „Przestańcie z tymi skomplikowanymi przekąskami”, „Przestańcie być takie radosne!” albo „Przestańcie udzielać się we wszystkich akcjach, przez was reszta z nas wygląda gorzej”.
Od kiedy to nasza wartość jako matek spada, kiedy inne błyszczą? I dlaczego czujemy się winne, jeśli nam radość sprawiają inne rzeczy? Czy to możliwe, że mamie z Pinterestową obsesją bycia twórczą może dawać ogromną radość, a jej celem nie jest wpędzanie reszty z nas w poczucie, że nie jesteśmy dość dobre? Jeśli naszą pasją nie jest wycinanie koniczynek i barwienie wody w toalecie na zielono, odnajdźmy radość w tym, co nam ją sprawia, a nie domagajmy się, żeby inne mamy wyrzuciły swoje nożyczki.
Amen, amen, amen, 10 tysięcy razy amen. Szycie nigdy nie będzie moją pasją, podobnie jak dekorowanie ciast. Ale potrafię zapleść całkiem ładny warkocz – kiedy mam na to czas i cierpliwość. Czy wiesz, co jest moją pasją? Śpiewanie (ok, fałszowanie) i tańczenie z moimi dziećmi. Chodzenie na plac zabaw i organizowanie wyścigów na drabinkach, zawodów, kto się więcej razy podciągnie albo układanie zabawek w tor przeszkód. Jestem mamą, która zabiera swoje dzieciaki na sesję na żywo nagrywania “American Ninja Warrior” o 2 nad ranem, bo jak moglibyśmy to przegapić?!
Czytaj także:
Perfekcyjna mama domu
Nie umiem szyć. Ale jestem świetną mamą!
Nie jestem mamą, która ma zestaw do szycia w torebce i potrafi naprawić spódnicę w każdym momencie. Zwykle jestem tą mamą, która zapomina nawet o podstawowym wyposażeniu, takim jak dodatkowe pieluszki czy plastry… I chciałabym, żeby nie zajęło mi aż tyle czasu zrozumienie, że nic w tym złego. W porządku, że prace ręczne i szycie nie są mi bliskie, naprawdę. Mam przyjaciół, którzy to lubią i moje dzieci uwielbiają do nich wpadać i doświadczać zupełnie innego środowiska.
I wiecie co? Ich dzieci z kolei uwielbiają odwiedzać nas i nasze testowanie zestawu ćwiczeń na następny dzień. Uwielbiają opowiadać rodzicom, ile krokodylków zręcznościowych zrobiły albo jak pozwoliłam im podlewać wężem ogrodowym. To nie tylko w porządku, że mam inne talenty niż inne mamy – to jest super. Każda z nas świeci na swój własny sposób.
Jeśli więc jesteś w toku mamuśkowych wojen, odpuść sobie. Trzymaj się z dala od nożyczek, jeśli doprowadzają cię do szału i oddaj je mamom, które kochają wycinać. Znajdź to, co nadaje blask tobie, i świeć, mamusiu. Pamiętaj – wszystkie jesteśmy w tym razem.
Czytaj także:
Co mówi typowa mama? Najpopularniejsze teksty, które z pewnością kiedyś słyszeliście