Aleteia logoAleteia logoAleteia
środa 29/11/2023 |
Bł. Marii Klementyny Anuarity Nengapeta
Aleteia logo
Styl życia
separateurCreated with Sketch.

Prezent ślubny prosto z nieba! Nie mogłem się tego spodziewać…

MIESIĄC MIODOWY

Tatiana Gonzales/Unsplash | CC0

Stefan Czerniecki - 10.10.18

Mając mnóstwo swoich spraw i swoich problemów, ciężko pomyśleć o tym drugim. To trudniejsza sprawa. Prawdziwe Himalaje pokory. Wyrzeczenia się siebie dla innych. Samo czytanie o tym bywa już trudne. A co dopiero według tego żyć. Ale jednak, jak się okazuje, można…

Spotkałem go po kilku miesiącach niewidzenia. Był jakiś inny. Radośniejszy. Owszem, zwykle taki był, jak z nim rozmawiałem. Ale teraz był jakby jeszcze bardziej.

– Radosny jesteś jakiś… – zagadnąłem.

– Tak, tak… – odpowiedział z niegasnącym uśmiechem. – A bo wiesz… Spotkałem świętego. Niezwykłego człowieka. Do dziś nie mogę wyjść ze zdumienia. Zresztą, to długa historia. Nie chcę cię zanudzać.

– Nie, nie! Nie zmieniaj tematu, proszę. Wcale nie zanudzasz. Ja wręcz potrzebuję takich historii ludzi świętych. Z tego żyję – dodałem uczciwie. – Poza tym za mało takich wiadomości wokół nas. Trzeba o tym pisać. Trzeba o tym mówić. Zatem dawaj śmiało.

Trzy tygodnie po ślubie

– Bo widzisz… ożeniłem się – rozpoczął nieśmiało.

– Gratulacje, stary! – wykrzyknąłem radośnie. – Super sprawa!

– Tak, tak. Super! Dzięki – uśmiechał się dalej. – I właśnie ze ślubem wiąże się poniekąd ta historia z tym dobrym człowiekiem. Bo nawet nie wiem, jak go inaczej nazywać.

– Zamieniam się w słuch…

– Jak pewnie wiesz, pracuję jako przewodnik i pilot grup.

– Wiem, wiem. Pamiętam.

– No właśnie. W tym roku trafiło mi się całkiem niemało grup pielgrzymkowych do Włoch. To na okazję 50. rocznicy śmierci św. Ojca Pio. I setnej otrzymania przez niego stygmatów. Byłem więc niedawno na odprawie pilockiej w biurze, z którym współpracuję. I tam się dowiedziałem…

– Że… – starałem się pomagać kumplowi w jego powolnej narracji.

– Że przyszedł do biura jeden z zakonników, z którym miałem lecieć za kilka miesięcy. Chciał zapytać, kim jest pilot i przewodnik. Czym się zajmuje. Co robi. I takie tam. Szefowa biura oznajmiła, że się żenię i na ich pielgrzymce będę równo 3 tygodnie po ślubie. Ojciec miał wtedy zapytać szefowej, gdzie podczas tej pielgrzymki będzie moja żona. Na co ta z zupełną szczerością i oczywistością odparła: „Jak to gdzie? Pan pilot będzie z wami w pracy we Włoszech. A małżonka, jak mniemam, zostanie w kraju i będzie również pracować”. Reakcja tego ojca przeszła wszelkie moje oczekiwania.

Prezent z Nieba

– Szanowna pani… – zaczął powoli i spokojnie zakonnik. – Ten pan nie może z nami jechać…

– Ale dlaczego? To naprawdę bardzo dobry pilot. Ręczę za niego. Proszę się nie obawiać… – w głosie kobiety dawało się wyczuć delikatne zdenerwowanie i zająknięcie.

– … On nie może jechać tam sam. Bez niej. Musi pojechać z małżonką. Bardzo mi zależy, aby ci młodzi polecieli z nami. Razem.

– Ale proszę ojca…

– Proszę się nie przejmować. Za tę panią zapłacę ja.

Historia, o której nie powie się w wiadomościach. Nie przeczyta w gazecie. Nawet lokalnym dodatku. Zresztą, ten zakonnik z całą pewnością wcale by tego nie chciał. Jak zdążyłem się zorientować, jest aż nazbyt skromny. Nazbyt cichy i pokorny.

– A wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze? – kontynuował mój kumpel.

– Mogę się tylko domyślać. Ale i tak pewnie nie trafię.

– Że moja żona od dzieciństwa marzyła o podróży do Italii. Kto by się spodziewał, że nieznany nam obojgu tajemniczy zakonnik, którego nawet imienia nie znamy, zaprosi nas na swego rodzaju podróż poślubną do miejsc, o których od dzieciństwa marzyła moja żona? Nas bowiem na taki wyjazd zaraz po ślubie raczej nie bardzo byłoby stać. Były inne wydatki.

– Rzeczywiście: prawdziwy prezent…

– Prezent z Nieba – dokończył za mnie.

Radość płynie dalej

Celowo nie piszę, o jakiego zakonnika chodzi. Jak miał na imię, do jakiego zgromadzenia należy. Ani o tym, z jakim biurem pielgrzymkowym leciał mój kolega. Bo nie o to w tym wszystkim dziś chodzi. Chodzi o to, aby pokazać, że takie rzeczy rzeczywiście się dzieją. Wokół nas. Maleńkie przysiółki dobra. O których trzeba mówić.

Ta historia pokazuje poza tym wszystkim coś jeszcze. To, że Kościół się ostoi. Właśnie dzięki takim ludziom. Bezinteresownym, mądrym i do granic możliwości pokornym w swojej cichości. Wiernym powołaniu. Wiernym swemu chrześcijańskiemu męstwu. Dobrze, że posłuchałem tej historii. Radość udzieliła się również mi. Idę się pocieszyć dalej.

Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Tu możesz poprosić zakonników o modlitwę. Wyślij swoją intencję!


Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail