Aleteia logoAleteia logoAleteia
piątek 26/04/2024 |
Św. Anakleta
Aleteia logo
Styl życia
separateurCreated with Sketch.

Prezent ślubny prosto z nieba! Nie mogłem się tego spodziewać…

MIESIĄC MIODOWY

Tatiana Gonzales/Unsplash | CC0

Stefan Czerniecki - 10.10.18

Mając mnóstwo swoich spraw i swoich problemów, ciężko pomyśleć o tym drugim. To trudniejsza sprawa. Prawdziwe Himalaje pokory. Wyrzeczenia się siebie dla innych. Samo czytanie o tym bywa już trudne. A co dopiero według tego żyć. Ale jednak, jak się okazuje, można…

Spotkałem go po kilku miesiącach niewidzenia. Był jakiś inny. Radośniejszy. Owszem, zwykle taki był, jak z nim rozmawiałem. Ale teraz był jakby jeszcze bardziej.

– Radosny jesteś jakiś… – zagadnąłem.

– Tak, tak… – odpowiedział z niegasnącym uśmiechem. – A bo wiesz… Spotkałem świętego. Niezwykłego człowieka. Do dziś nie mogę wyjść ze zdumienia. Zresztą, to długa historia. Nie chcę cię zanudzać.

– Nie, nie! Nie zmieniaj tematu, proszę. Wcale nie zanudzasz. Ja wręcz potrzebuję takich historii ludzi świętych. Z tego żyję – dodałem uczciwie. – Poza tym za mało takich wiadomości wokół nas. Trzeba o tym pisać. Trzeba o tym mówić. Zatem dawaj śmiało.

Trzy tygodnie po ślubie

– Bo widzisz… ożeniłem się – rozpoczął nieśmiało.

– Gratulacje, stary! – wykrzyknąłem radośnie. – Super sprawa!

– Tak, tak. Super! Dzięki – uśmiechał się dalej. – I właśnie ze ślubem wiąże się poniekąd ta historia z tym dobrym człowiekiem. Bo nawet nie wiem, jak go inaczej nazywać.

– Zamieniam się w słuch…

– Jak pewnie wiesz, pracuję jako przewodnik i pilot grup.

– Wiem, wiem. Pamiętam.

– No właśnie. W tym roku trafiło mi się całkiem niemało grup pielgrzymkowych do Włoch. To na okazję 50. rocznicy śmierci św. Ojca Pio. I setnej otrzymania przez niego stygmatów. Byłem więc niedawno na odprawie pilockiej w biurze, z którym współpracuję. I tam się dowiedziałem…

– Że… – starałem się pomagać kumplowi w jego powolnej narracji.

– Że przyszedł do biura jeden z zakonników, z którym miałem lecieć za kilka miesięcy. Chciał zapytać, kim jest pilot i przewodnik. Czym się zajmuje. Co robi. I takie tam. Szefowa biura oznajmiła, że się żenię i na ich pielgrzymce będę równo 3 tygodnie po ślubie. Ojciec miał wtedy zapytać szefowej, gdzie podczas tej pielgrzymki będzie moja żona. Na co ta z zupełną szczerością i oczywistością odparła: „Jak to gdzie? Pan pilot będzie z wami w pracy we Włoszech. A małżonka, jak mniemam, zostanie w kraju i będzie również pracować”. Reakcja tego ojca przeszła wszelkie moje oczekiwania.

Prezent z Nieba

– Szanowna pani… – zaczął powoli i spokojnie zakonnik. – Ten pan nie może z nami jechać…

– Ale dlaczego? To naprawdę bardzo dobry pilot. Ręczę za niego. Proszę się nie obawiać… – w głosie kobiety dawało się wyczuć delikatne zdenerwowanie i zająknięcie.

– … On nie może jechać tam sam. Bez niej. Musi pojechać z małżonką. Bardzo mi zależy, aby ci młodzi polecieli z nami. Razem.

– Ale proszę ojca…

– Proszę się nie przejmować. Za tę panią zapłacę ja.

Historia, o której nie powie się w wiadomościach. Nie przeczyta w gazecie. Nawet lokalnym dodatku. Zresztą, ten zakonnik z całą pewnością wcale by tego nie chciał. Jak zdążyłem się zorientować, jest aż nazbyt skromny. Nazbyt cichy i pokorny.

– A wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze? – kontynuował mój kumpel.

– Mogę się tylko domyślać. Ale i tak pewnie nie trafię.

– Że moja żona od dzieciństwa marzyła o podróży do Italii. Kto by się spodziewał, że nieznany nam obojgu tajemniczy zakonnik, którego nawet imienia nie znamy, zaprosi nas na swego rodzaju podróż poślubną do miejsc, o których od dzieciństwa marzyła moja żona? Nas bowiem na taki wyjazd zaraz po ślubie raczej nie bardzo byłoby stać. Były inne wydatki.

– Rzeczywiście: prawdziwy prezent…

– Prezent z Nieba – dokończył za mnie.

Radość płynie dalej

Celowo nie piszę, o jakiego zakonnika chodzi. Jak miał na imię, do jakiego zgromadzenia należy. Ani o tym, z jakim biurem pielgrzymkowym leciał mój kolega. Bo nie o to w tym wszystkim dziś chodzi. Chodzi o to, aby pokazać, że takie rzeczy rzeczywiście się dzieją. Wokół nas. Maleńkie przysiółki dobra. O których trzeba mówić.

Ta historia pokazuje poza tym wszystkim coś jeszcze. To, że Kościół się ostoi. Właśnie dzięki takim ludziom. Bezinteresownym, mądrym i do granic możliwości pokornym w swojej cichości. Wiernym powołaniu. Wiernym swemu chrześcijańskiemu męstwu. Dobrze, że posłuchałem tej historii. Radość udzieliła się również mi. Idę się pocieszyć dalej.

Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail