Wbrew pozorom, związek ze skazanym na śmierć przestępcą nie musi być motywowany wyłącznie chęcią ekstremalnego doznania. Związki takie opisuje w książce „Laleczki skazańców” Linda Polman.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kara śmierci może być obecnie zasądzona w 31 z 50 amerykańskich stanów. Sposobów jest wiele, od tych mniej drastycznych, jak zastrzyk trucizny, aż po ekstremalne, jak krzesło elektryczne, komora gazowa, powieszenie czy rozstrzelanie. Na dwóch przeciwległych biegunach są gorący przeciwnicy kary śmierci oraz jej zagorzali zwolennicy. Zarówno jedni, jak i drudzy, najchętniej na miejsca pikiet i manifestacji wybierają tereny przed więzieniami.
Ale w tej historii są jeszcze kobiety, które decydują się na związek (a niekiedy nawet na małżeństwo) ze skazanym na śmierć. Bardzo często to kobiety, które od ukochanego dzielą tysiące kilometrów, zamieszkują któryś z europejskich krajów. Po co wiążą się z przestępcami, przed którymi nie zostało zbyt wiele życia (i jeszcze mniej nadziei na uniewinnienie)? Odpowiedzi na te pytania próbuje udzielić Linda Polman, holenderska dziennikarka, reportażystka, korespondentka, w książce „Laleczki skazańców. Życie z karą śmierci”.
Dlaczego kobiety wiążą się ze skazańcami?
Powodów jest wiele i zapewne każda bohaterka książki Polman mogłaby wskazać inny. Jedne z nich nie mają stałego partnera, inne są w związkach. Te, które mają mężów, a ślą gorące listy do więzień czasem wyznają, że ich małżonkowie nie robią z tego problemów. Gukije z Amsterdamu zna powód zadowolenia męża – on po prostu ma spokój, żona nie wylewa na niego co wieczór swoich frustracji.
Część bohaterek reportażu Polman to kobiety podobne do Gukije, nieco sfrustrowane, mające świadomość, że najlepsze lata życia już za nimi. Ich dzieci wyfruwają z rodzinnego gniazda, a one zostają same z małżonkami, z którymi – mimo tylu spędzonych wspólnie lat – nie bardzo jest o czym rozmawiać.
Znowu chcą być dla kogoś najważniejszą na świecie osobą i… tak koniec końców część z nich zwraca się do Amnesty International z prośbą o adres więźnia z wyrokiem śmierci. Możliwość pisania do takiego człowieka kosztuje zaledwie kilka (do kilkunastu) dolarów miesięcznie, nie jest to zawrotna suma. W zamian można poczuć się jak prawdziwa księżniczka. Choć przez chwilę.
Prawdziwy książę z… więzienia
Więzień uważnie czyta długaśne listy korespondencyjnej przyjaciółki, odnotowuje każdy, nawet najdrobniejszy szczegół, komplementuje. Zauważa wszystko. Nie mówiąc już o rzadkich, ale jednak odwiedzinach, podczas których skazańcy zauważają drobiazgi. Na niektóre kobiety, zwłaszcza te, które nie doświadczyły takiej „uwagi” w normalnym życiu to działa.
Poza tym, „mężczyźnie” z więzienia wystarczy wysłać parę dolarów na znaczki i kartki i… to wszystko. Oczywiście zdarzają się sytuacje, kiedy nieszczęśliwie zakochane kobiety „stają na uszach”, uruchamiają wszystkie oszczędności, by odsunąć widmo kary śmierci od ukochanego, ale raczej nie jest to częsta sytuacja. Drobne paczki czy odwiedziny to stosunkowo niewiele za tyle atencji, jaką panie otrzymują w zamian.
A trzeba też dodać, że oszczędzone zostają im (przynajmniej w takim korespondencyjnym związku) wszystkie troski, z którymi mierzą się „normalne” pary: opłacenie rachunków, gotowanie, sprzątanie, naprawy, zakupy, rozwożenie dzieci po szkołach. Oszczędzone są im też kłótnie, bo w końcu kto by się kłócił, widząc się zaledwie kilka razy w roku.
„Laleczki skazańców” – opowieść o wielkiej samotności
Jak pisze Polman, rozwój internetu ułatwił kontakt ze skazańcami. Kiedyś można było – i to dość rzadko, pod dużym nadzorem – wymieniać z nimi listy, dziś spora grupa posiada konta w mediach społecznościowych. Prowadzą je rodziny, przyjaciele oraz działacze przeciwko karze śmierci:
Ze wszystkich profili najczęściej odwiedzane są strony skazanych na śmierć. (…) kobiety węszą po tych stronach, jakby cele śmierci były sklepem z cukierkami, do którego się wchodzi, żeby kupić coś smacznego.
Jasne, w części przytaczanych przez autorkę wypowiedzi kobiet można wyczuć niezdrową fascynację, podszytą niemałą naiwnością (szukają np. do korespondowania niesłusznie skazanych, a jak wiadomo, więzienia są wprost przepełnione niewinnymi). Ale pojawiały się też wypowiedzi, których autorki nie kryły złudzeń – skazańcy szukają potulnych kobiet z grubym portfelem.
Pewne jest natomiast jedno – reportaż Polman to smutna opowieść o przenikającej do szpiku kości samotności – i to zarówno skazańców, którzy jak ostatniej deski ratunku chwytają się kogoś, kto zechce wymienić z nimi parę listów, jak i kobiet, które nie zaznały w codziennym życiu tyle troski, zainteresowania, uwagi, że uciekają się do szukania namiastek tego wszystkiego w korespondencji z więźniami. Przygnębiająca, ale ciekawa lektura.
*L. Polman, Laleczki skazańców. Życie z karą śmierci, Czarne 2018
Czytaj także:
Czy związek z więźniem i alkoholikiem ma sens? Marina Hulia o „Recydywiście”
Czytaj także:
Ostatnie słowa skazanych na śmierć – będziecie zaskoczeni…
Czytaj także:
Żona, matka, dwukrotna rozwódka, a w końcu zakonnica. Wspaniała katoliczka!