separateurCreated with Sketch.

Misja Weluli, czyli co robi Bóg na końcu świata

MISJE W INDONEZJI
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Dawid Feliszek - 31.10.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Ponad 17 000 wysp zamieszkanych przez 260 mln ludzi, gdzie brakuje pralek, elektrycznych kuchenek czy… zegarków, czyli o tym, jak wygląda praca misyjna w największym muzułmańskim kraju, w którym wciąż lokalne obyczaje mieszają się z prawdami chrześcijańskiej wiary opowiada s. Joanna Dresler, misjonarka klaretynka.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Timor w Indonezji

Dzień dla mieszkańców Timoru w Indonezji zaczyna się już przed 5 rano, kiedy wstają i zaczynają wypełniać swoje codzienne obowiązki. “Nie ma tutaj urządzeń domowych, do których jesteśmy przyzwyczajeni w Europie, dlatego codzienne czynności, jak gotowanie, pranie czy sprzątanie zajmują o wiele więcej czasu – mówi s. Joanna. – Poza tym każdego ranka trzeba przynieść do domu wodę i lepiej to zrobić, nim temperatura na dworze nadmiernie wzrośnie – dodaje.

Brak technologii ma jednak swoje wyjątkowe zalety. Jak przekonuje misjonarka, “doświadcza się tutaj starego misyjnego przysłowia, że my mamy zegarki, a tutejsi mają czas. Nikt nie umawia się tutaj na konkretną godzinę, a po prostu na rano, popołudnie czy wieczór. Na spotkanie przychodzi się wtedy, gdy jest się gotowym”. Brak nowoczesnych rozwiązań to nie jedyna fizyczna trudność. Problemem może być także ciepły i jednocześnie wilgotny, równikowy klimat. Przy takiej pogodzie człowiek łatwo się męczy i wręcz ucieka przed słońcem. Opalać się można w zasadzie wyłącznie rano i to krótko, bo później jest zwyczajnie za gorąco.

Choć Indonezja to kraj muzułmański, to wyznawanie innej wiary się dopuszcza, a nawet nakazuje, bowiem każdy obywatel musi posiadać dowód tożsamości, w którym określa, jaką religię wybiera. Uznaje się tam tylko 6 religii, którymi są islam, konfucjanizm, buddyzm, hinduizm, protestantyzm i właśnie katolicyzm.

 

Impreza zaczyna się od modlitwy

“Religia w Indonezji to coś absolutnie naturalnego, a państwo czuje się odpowiedzialne ze jej wspieranie, co sprawia, że każde spotkanie, każda impreza zaczynają się od modlitwy i wezwania Bożej pomocy – opowiada siostra – co jest zjawiskiem fenomenalnym, gdy pomyślimy sobie o Europie i tym, jak chce się z niej wyrzucić Boga”. Nawet w indonezyjskich samolotach przy każdym siedzeniu znajduje się kartka z sześcioma modlitwami {właściwymi dla każdej uznawanej wiary) o szczęśliwą podróż.

Tamtejszy Kościół katolicki liczy 7 mln wiernych (co daje ok. 3% ludności kraju) i zmaga się z problemem lokalnych obyczajów związanych z pierwotnymi wierzeniami, które wciąż są żywo obecne. Osoby, którzy przyjęły chrzest i stały się wyznawcami katolicyzmu nadal często składają ofiary, wzywając obecności swoich przodków.

To duże wyzwanie dla pracujących tam misjonarzy, by oczyścić wiarę z tych zwyczajów. Fakt jednak, że religia to dla mieszkańca Indonezji coś zupełnie oczywistego, sprawia, że ludzie chętnie się modlą, a najczęstsza modlitwa wieczorna to różaniec. Ewangelizacja w tamtym rejonie polega na nawoływaniu do bycia osobami radosnymi i otwartymi w duchu Ewangelii. “Jak spotykasz osobę, która się do ciebie uśmiecha, zagadnie czy zwyczajnie chce pomóc to na pewno katolik” – podkreśla s. Joanna.

Siostry klaretynki misję na wyspie Timor prowadzą od 2006 r. w miejscowości Weluli położonej wysoko w górach, oraz od 2016 r. w Oebelo, w nowym sanktuarium, gdzie jest kaplica Jana Pawła II wraz z jego relikwiami oraz obraz Jezusa Miłosiernego. Misja ewangelizacyjna realizowana jest na dwóch płaszczyznach – głoszenia Słowa, katechizacja oraz pełnienie dzieł miłosierdzia, a tych prowadzą siostry wiele.

 

Mieszkanie bez stołu

Od dzieł związanych z edukacją po gospodarcze, realnie wspierające potrzebujących. Posiadaną ziemię siostry podzieliły i dały każdej z 10 najuboższych rodzin jeden taras do uprawy warzyw, a obecnie przygotowują staw rybny. “To bardzo ważne, ponieważ daje konkretne jedzenie rodzinie oraz niewielkie wpływy z jego sprzedaży – mówi siostra. – Otworzyłyśmy także małą pracownię krawiecką, gdzie młode dziewczyny uczą się kroju i szycia oraz szyją torebki i inne dzieła z lokalnych materiałów. Dochód ze sprzedaży wspomaga utrzymanie naszej misji”.

Wielkim zaskoczeniem były dla s. Joanny warunki życia, że ludzie jeszcze mogą gotować na patyczkach, gałązkach znalezionych w lesie, mieszkać bez stołu, krzeseł, żyć w warunkach bardzo prostych, bez wody, światła, bez możliwości otrzymania podstawowej opieki medycznej, a szkoły funkcjonować bez żadnych pomocy edukacyjnych czy książek.

Funkcjonowanie Kościoła prawie jak w czasach początku misji, bez tradycji, odpowiednich struktur parafialnych itp. “Ale choć brakuje tam mnóstwa rzeczy, to moją radością jest życie razem z tymi ludźmi, dziećmi, uczenie się od nich prostoty, radowania się z prostych rzeczy, otwartości na nowe, umiejętność zrobienia czegoś z tzw. niczego – opowiada s. Joanna – umożliwianie dzieciom, młodzieży doświadczania czegoś nowego, dzielenie się z nimi tym, co mam i czym wspierają nas nasi dobroczyńcy – to warte naprawdę wszystkiego. Proszę bardzo o modlitwę w intencji naszej działalności misyjnej i wszystkich misjonarek!”.


Daniel Kasprowicz
Czytaj także:
Jak zostałem adopcyjnym tatą nastolatka z Madagaskaru – opowieść świeckiego misjonarza



Czytaj także:
Misjonarz, który przekształcił wysypisko w wioskę, kandydatem do Pokojowej Nagrody Nobla



Czytaj także:
Ma zespół Downa, ale jest misjonarzem i nauczycielem języka migowego!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags:
Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!