„Nie wiem, jak się zabrać do tego, by przekazać żywą wiarę swoim dzieciom” – to częsta wiadomość, jaką dostaję od rodziców. W toku dalszych rozmów wychodzi, że szukają sposobów, książeczek wartych polecenia do czytania dziecku, może piosenek, może jakichś twórczych sposobów na to przekazanie wiary. Czy to niewłaściwe podejście? Z wielu możliwości i sposobów wypływa jeden główny wniosek i dotyczy to nas rodziców, nie dziecka czy konkretnych sposobów.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Rodzice często szukają sposobów, książeczek wartych polecenia do czytania dziecku, może piosenek, może jakichś twórczych sposobów na przekazanie wiary dzieciom.
Czy to niewłaściwe podejście? Oczywiście nie, jednak to wszystko może być dodatkiem, tłem do sprawy istotnej. Co zatem jest sednem? Własny przykład, pokazywanie dziecku swojej wiary, także z jej słabościami oraz życie tym, co dziecku tak pragnie się przekazać. Zobaczycie to dokładniej w wypowiedziach mam, które poprosiłam o komentarz:
Modlitwa w każdym czasie
“Mamy razem z moim mężem takie doświadczenie, że najlepiej w przekazywaniu wiary przydaje się naturalność, autentyczny przykład, zgoda na brak zainteresowania ze strony dziecka. Jesteśmy dalecy od zmuszania Franka do modlitwy. Szanujemy to, że czasem mu się po prostu nie chce albo przekręca słowa modlitwy, którą jeszcze wczoraj pięknie recytował.
Dbamy o wspólną modlitwę (zwłaszcza) wieczorną, przed posiłkami, czasem uda się opowiedzieć krótką historię, pośpiewać. Pacierz jest ważny, jednak najważniejsze dla nas jest to, by nasze dzieci miały prawdziwą relację z Bogiem Ojcem.
Staramy się pokazać na własnym przykładzie, że w każdej sytuacji w ciągu dnia, możemy zwrócić się do Boga. Jak to robimy? Po prostu na głos wypowiadamy różne akty strzeliste, które są naszą, rodziców, modlitwą w ciągu dnia. Już niejeden raz byliśmy świadkami, gdy po udanej wspinaczce Franek krzyknął Chwała Tobie, Chryste!“.
Patrycja Mielniczuk – swoją codziennością spełnionej żony Mateusza i mamy dwóch synów – dwuletniego Franka i dwumiesięcznego Jasia dzieli się na Instagramie @p.mielniczuk
Wszystko w swoim czasie
“Wprowadzenie w modlitwę i wiarę następuje naturalnie – przez naśladownictwo i łapanie we własnym czasie. Modlitwę wieczorną tzw. pacierz wprowadziliśmy dość późno – gdy Zofia miała 1,5 roku. Do tego momentu otrzymywała krzyżyk na czole.
Nie uczyliśmy jej tekstu, sama podchwytywała pojedyncze słowa. Za radą koleżanki przeszliśmy na prostszą formę: Do Ciebie Boże rączki me wznoszę i o zdrowie dla mamy, taty, babci, dziadka i Zosi proszę – tym sposobem daliśmy naszej córce szansę na świadome wypowiadanie słów, które zna oraz odniesienie emocjonalne do znanych jej osób. W naszej modlitwie prosimy także o opiekę Dankę – nienarodzoną, młodszą siostrę Zofii. To kolejne naturalne wprowadzenie w duchowość. Zofia wie, że Danka jest u Boga i robi amen. Przez to też częściej niż przeciętnie jesteśmy na cmentarzu.
We mszach świętych niedzielnych staramy się uczestniczyć od samego początku razem. Rzadko odpuszczamy Zosi i oddajemy ją na ten czas do babci – zwykle musi być ku temu konkretny powód. I tu znów – znak krzyża Zofia złapała sama, postawę klęczącą także, choć podczas Eucharystii nie siedzi w ławce, w wózku, nigdy nie spała – raczej jest typem dziecka wędrującego. Ale przyjdzie i czas, gdy usiądzie.
Gdy zapyta o gesty, gdy sama jej te gesty wskażę. Jak podczas przeistoczenia – przykuwam jej uwagę na chlebie, kubku (kielichu) i… dzwonkach. Wszystko w swoim czasie”.
Ania Kurzawa, mama dwuletniej Zofii i Danki w niebie, pedagog, twórca treści pod hasłem „Pedagogika normalności”
Najważniejsze – żyć wiarą
“Nie uczymy dzieci wiary. Staramy się żyć wiarą. One to widzą. Jeżeli jesteśmy autentyczni, to one to czerpią. Zabieramy od razu po przyjściu do domu, kiedy wypada Eucharystia albo jakieś święto. Nasz najmłodszy urodził się 2 stycznia, a 6 stycznia w Trzech Króli szłam z nim do kościoła. To jest dla nas naturalne. Dziecko się rodzi, dziecko zaczyna uczestniczyć w Eucharystii. Jest modlitwa rodzinna. Dla mnie istotne jest żeby oni wiedzieli, że dzień trzeba zacząć z Panem Bogiem.
Modlitwę z mężem mamy wieczorem. Jak był okres Wielkiego Postu to staraliśmy się odczytywać stacje drogi krzyżowej. Starsze dzieci są już po komunii, więc mogą poprowadzić modlitwę. Ta modlitwa ewoluuje. Staramy się ją dostosowywać do sytuacji naszej życiowej, tego, jaki jest aktualnie okres liturgiczny.
Druga rzecz to to, że starsi chłopcy byli u wczesnej komunii. Najstarszy się długo przygotowywał i nie było przeciwwskazań, żeby dziecko poszło wcześniej. Razem z nim poszedł młodszy w wieku pięć i pół roku. To było dla nas ubogacające doświadczenie. Dzieci, które chcą i wiedzą, że przyjmują Pana Jezusa mają czasem większą świadomość niż dorośli.
Pomaga nam to, że jesteśmy we wspólnocie, jeździmy na rekolekcje, na których oni też mają swoje spotkania w grupach. Najważniejsze jest to, żebyśmy żyli wiarą. Żeby dzieci wiedziały, że dla nas ważna jest msza święta, że my też chodzimy do komunii, do spowiedzi, modlimy się”.
Monika Krąglak, mama pięciu synów. Autorka bloga Manymum.
Rodzice też mają słabości
“Zastanawialiśmy się kiedyś z Maciejem, kiedy jest ten najlepszy moment, żeby zacząć przekazywać wiarę naszym dzieciom. Z tych refleksji wyszło, że to już jest ten najlepszy moment!
Podoba nam się cytat z Pisma Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie. Zatem uczestniczą razem z nami w mszy świętej czy spotkaniach wspólnoty, do której należymy. Wspólnie się modlimy, dostosowując to do możliwości czasowych dzieci – tego, ile są w stanie wytrzymać.
Ważną dla nas kwestią jest nieukrywanie swoich słabości przed dziećmi. W domu to my póki co ustalamy zasady, ale staramy się szanować granice naszych dzieci, są takimi samymi członkami rodziny jak my. Dlatego jeśli zdarzy nam się zachować nie w porządku w stosunku do nich, zawsze ich przepraszamy i prosimy o wybaczenie. Niejednokrotnie doświadczyliśmy tego, że to dla nich ważne. Podobnie, jeśli nasze dzieci są świadkiem naszej kłótni, przy nich staramy się jednać. W tym roku odważyliśmy się także na szaloną rzecz z maluchami – pieszą Pielgrzymkę do Częstochowy!”.
Iwona Jabłońska, razem z mężem Maciejem prowadzi blog Powołani Do Świętości, mama Amelki i Tobiasza.
Czytaj także:
W imieniu twojego dziecka zakodowana jest modlitwa. Jak dobrze je wybrać?
Czytaj także:
Modlitwa za własne dzieci. Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo może pomóc
Czytaj także:
Ta prośba dzieci wprawiła katechetę w prawdziwe zdumienie! I stał się cud!