To nie muszą być wielkie rzeczy. Właśnie te małe, krok po kroczku, wypowiedziane głośno, sformalizowane, nabierają mocy. Sprawiają, że nie lecimy z prądem, przyciśnięci presją czasu, ale korygujemy nasz kierunek, by dotrzeć razem i bezpiecznie do celu.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Na wysokich obrotach
Biiip, biiip – punkt 6:25 dzwoni budzik. Chwila na dojście do siebie, modlitwę. Wstaje nowy dzień. Budzę pierwsze dziecko. Od tego momentu, aż do chwili, gdy nie zniknie mi z oczu za zamkniętymi drzwiami klasy, popędzam. Szybciej, pośpiesz się, ruchy. To samo nakazuję sobie, a nawet kierowcom, którzy wloką się niemiłosiernie na mojej drodze do pracy. Powrót, zakupy, odbiory, sprawy. Wszystko uporządkowane, według planu, mimo to w napięciu przed wypadnięciem z jego sztywnych ram.
To tempo i napięty grafik może okazać się zabójczy. Może pogrzebać radość z bycia razem, pracy, rozwoju. Może być gwoździem do trumny naszych celów i marzeń. Goniąc z językiem wywalonym na brodę, orientujemy się w pewnym momencie, że już nie wiemy, za czym i po co tak gonimy. Jak w tym kawale o facecie biegającym tam i z powrotem z taczką. „Panie, ale ona jest pusta! – Tak, mam taką harówkę, że nawet nie mam kiedy jej załadować!”
Małżeński kodeks drogowy
By tego uniknąć, w naszej rodzinie stawiamy sobie znaki drogowe. Znak stop, ograniczenia prędkości, nakaz skrętu w prawo. Naszym kodeksem drogowym są… reguły życia. Tak, gdy po raz pierwszy o nich usłyszałam, mi również skojarzyły się z surowym życiem zakonnym. Przez dłuższy czas to jedno z założeń formacji w Domowym Kościele wydawało mi się abstrakcyjne.
Z biegiem czasu zaczęłam jednak bardziej pojmować jego sens, aż do zachwytu. Jaki zysk mamy z ustalania kolejnych reguł i zasad, gdy wokół i tak jest ich za dużo? A jednak mamy. Nawracasz się – twoja wiara jest żywa, a modlitwa szczera i z potrzeby serca. Zawierasz sakramentalny związek – twoja miłość kwitnie, serce samo rwie się do składania kolejnych dowodów twego oddania i uczucia. Nie jest trudno płynąć, mając przychylny wiatr w żagle.
Co jednak, gdy trzeba zasiąść do wioseł? Tu właśnie jest miejsce na regułę – wierność zobowiązaniu, postanowieniom podjętym nie ze względu na emocje, ale na ich słuszność. Reguła zakonna to zbiór podstawowych zasad, regulujących zakonną codzienność. Reguły życia to zbiór zasad regulujących naszą rodzinną codzienność. Nadają rytm, biją miarowe tętno codzienności. Wprowadzają porządek, stałość, normalizują nieco nasz życiowy chaos.
Do wyboru, do koloru
Czym konkretnie mogą być? Wszystkim, co uznacie za sensowne i polepszające waszą jakość życia i relacje. Może to być rodzinny rytuał, jak błogosławieństwo przed każdym wyjściem z domu, lub mały, ale regularny gest, jak przytulenie na dobranoc. Najłatwiej jest ją sformułować jako bezpośrednią odpowiedź na konkretną potrzebę. Wynikającą z obserwacji pewnego braku i chęci zaradzeniu mu. Jedną z pierwszych naszych reguł była ta, o której już kiedyś pisałam – o witaniu mojego męża uśmiechem, mimo nie zawsze pozytywnych emocji pod spodem. Ale pomysłów może być nieskończenie wiele, w zależności od naszych naturalnych potrzeb i stanu. Inny przykład?
Widzimy, że komórka przyrasta nam do ręki, nawet gdy jesteśmy z dziećmi – ustalamy niedziele wolne od telefonów. Czujemy, że weekend nie daje nam wypoczynku – wprowadzamy zakaz robienia zakupów w niedzielę. Brakuje wspólnego czasu? Rezerwujemy jeden wieczór w tygodniu. To może być zerwanie z irytującym nas ciągłym spóźnianiem się na mszę. Może dotyczyć całej rodziny lub być wyborem indywidualnym – np. robienie codziennie kanapek mężowi do pracy, by okazać mu czułość i troskę. Telefon lub ciepły SMS do żony w przerwie lunchowej.
Czytaj także:
Ta prosta zasada umocniła nasze małżeństwo
Małymi krokami do celu
Sami widzicie – rozpiętość i możliwości są szerokie. Warto jedynie pamiętać, by było to coś, co nam faktycznie służy. Nie ma nas wiązać, dokładać kolejnych wymagań, do których szybko przeminie zapał. Przyjęliśmy też, że póki dana reguła nie wejdzie nam w krew, nie wprowadzamy kolejnej. Dopiero gdy stanie się normą, myślimy nad nową. Zresztą, nie potrzebujemy jakoś specjalnie się nad tym zastanawiać, reguły jakby same przychodzą, podczas małżeńskiego dialogu.
Wtedy, gdy poruszamy kwestie organizacyjne, ale także trudności, nasze obserwacje – reguła jest naturalną konsekwencją dążenia do poprawy naszej codzienności. To nie muszą być wielkie rzeczy. Właśnie te małe, krok po kroczku, wypowiedziane głośno, sformalizowane nabierają mocy. Sprawiają, że nie lecimy z prądem, przyciśnięci presją czasu, ale korygujemy nasz kierunek, by dotrzeć razem i bezpiecznie do celu.
Czytaj także:
Czas we dwoje nam się nie uda, jeśli zabraknie czasu dla siebie
Czytaj także:
W jakiej kondycji jest twoje małżeństwo? Rozwiąż quiz i sprawdź!