Dotarło do mnie, jak bardzo jesteśmy skupieni na sobie, na gromadzeniu dla siebie i jak niewiele potrzeba, by spowodować, że ktoś dzięki nam rozpłacze się z radości.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Nadchodzą święta. Wokół nas mnóstwo akcji charytatywnych, w które włączamy się chętniej niż zwykle. Czasem wystarczy nawet niewielka pomoc, jak kupienie paczki makaronu, i mamy poczucie, że wspomogliśmy ubogiego. A gdyby tak oddać mu swój najlepszy wełniany płaszcz albo coś równie cennego w naszych oczach?
Prawdziwa historia o ubogiej wdowie
Był grudzień, zostało niewiele dni do świąt. Wszędzie świąteczne ozdoby, a w autobusie miejskim ludzie obładowani prezentami. Do jednego z nich wsiadła para bezdomnych kolegów. Usiedli i zaraz zrobiło się wokół nich wiele miejsca, chociaż wcale nie unosił się żaden przykry zapach. „Smutne” – pomyślałam i postanowiłam usiąść naprzeciwko. Byłam w ciąży, która powoli stawała się widoczna.
Wracali z jakiegoś świątecznego poczęstunku przygotowanego dla nich na drugim końcu miasta. Sprawiali wrażenie bardzo zadowolonych, bo dostali reklamówkę jabłek. Jeden z nich powiedział, że smakują tak jak te, które jeszcze za dzieciaka kradł z sadku na wsi. Uśmiechnęłam się na te słowa i nasze oczy się spotkały. Zaraz usłyszałam:
“Proszę, niech się pani poczęstuje. Są naprawdę dobre. A pani chyba powinna teraz zdrowo jeść”.
Zawstydził mnie tym gestem. Nie wiedziałam, jak się zachować. Powiedziałam, że bardzo przepraszam, ale nie mam nic w zamian – jak na złość w portfelu miałam tylko żółte monety i nic więcej.
“Nie trzeba. Na zdrowie!” – uśmiechnął się szeroko.
Ten obraz powraca do mnie w każde święta, a kiedy w kościele jest czytanie o ubogiej wdowie, zawsze widzę tego człowieka, który podzielił się ze mną czymś, co być może w tamtym momencie było „wszystkim, co miał”.
Wzruszające spotkanie bez słów
Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Czas radosnego uwielbienia. Obok naszego miejsca zatrzymała się grupa kilku ciemnoskórych dziewcząt. Nie pamiętam, z jakiego kraju pochodziły, ale widać było na pierwszy rzut oka, że są dość ubogie.
W pewnym momencie jedna z nich podeszła do nas z radością i zaczęła coś mówić, ale trudno było nam zrozumieć jej język. W rękach trzymała malutkie kawałki zszytego materiału, przypominające lalki. Było to rękodzieło, które, jak się domyślaliśmy, sama uszyła jako pamiątkę z ich kraju. Zrozumiałam, że to prezent dla nas. W pośpiechu zaczęliśmy szukać czegoś „na wymianę”. Udało nam się zgromadzić bransoletkę i chustkę z ludowym motywem. Bardzo jej się to spodobało.
Tylko jedna z nas, kilkunastoletnia Kasia, nie miała nic drobnego, czym mogłaby się podzielić. I nagle zdjęła swoją ulubioną, dość kosztowną dżinsową kurtkę i powiedziała: „Proszę, to dla ciebie”. Dziewczyna popłakała się. Założyła prezent i była przeszczęśliwa. Wszystkie zaczęłyśmy płakać i przytuliłyśmy ją.
Może wydawać się, że to nie było nic takiego, ale znam dobrze właścicielkę kurtki – pochodzi ze skromnej rodziny i raczej nie miała w szafie trzech podobnych ubrań. To była dla niej bardzo cenna rzecz, zwłaszcza, że była nastolatką – a w tym wieku garderoba ma spore znaczenie.
To jedno z piękniejszych zdarzeń, które zapamiętałam z ŚDM. Dotarło do mnie, jak bardzo jesteśmy skupieni na sobie, na gromadzeniu dla siebie i jak niewiele potrzeba, by spowodować, że ktoś dzięki nam rozpłacze się z radości.
Prawdziwy gest miłości
To dwie zupełnie różne historie, które łączy jedno – wyzbycie się egoizmu i chęć podzielenia się czymś wartościowym w naszych oczach. Łatwo pozbyć się niepotrzebnych rzeczy, czegoś, co nam zbywa. Dużo trudniej oddać coś drogocennego, nie oczekując niczego w zamian.
Co jest dla nas tak wartościowe? Dla kogoś to może być jabłko lub kurtka, dla kogoś innego może telefon czy tablet. Potrafilibyśmy z tego tak po prostu zrezygnować na rzecz kogoś, komu ta rzecz bardziej by się przydała? Na pewno nie jest to proste zadanie.
Szczególnie w kontekście nadchodzących świąt warto zastanowić się, ile jesteśmy w stanie poświęcić, by rezygnując ze swoich dóbr, uszczęśliwić drugiego człowieka. Dla nas może to być po prostu zrezygnowanie z jednej rzeczy spośród wielu innych, dla kogoś może być to prawdziwy skarb.
Czasem stać nas na wiele przyjemności. A czy stać nas jeszcze na prawdziwy, ofiarny gest miłości?
Czytaj także:
Jak odnaleźć niebo? Św. Elżbieta od Trójcy Świętej może nam w tym pomóc!
Czytaj także:
Czy biedni chętniej dzielą się z innymi?
Czytaj także:
Duchowy i emocjonalny daltonizm – to on odbiera nam nadzieję!