Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Nie jest to już wejście Syna w świat – ono dokonało się dziewięć miesięcy wcześniej, a Jego ludzkie serce bije już także od kilku miesięcy. Jakieś echo tego bicia podsłuchał Psalmista, a zidentyfikował w jego tekście autor Listu do Hebrajczyków:
Ze strony Syna wcielenie jest aktem miłości do Ojca, to słyszymy tutaj wyraźnie, i ta miłość obejmuje także dzieło zbawienia i całą objętą tym dziełem ludzkość. Dawna liturgia Kościoła dodała tu jeszcze jeden obraz, także oczywiście biblijny, stosując do wchodzącego na świat Syna słowa psalmu o wschodzącym słońcu: Sicut sponsus de thalamo suo, wychodzi jak oblubieniec ze swojej komnaty (Ps 19,6), weseli się sicut gigas ad currendam viam – jak olbrzym, ruszający do biegu (tamże, Wulgata).
Według tej myśli łono Maryi było tą małżeńską komnatą, w której Słowo połączyło się z naturą ludzką i z której wychodzi jak szczęśliwy oblubieniec, triumfujący i pełen siły do wykonania swojego zadania; świadomy tej swojej siły, pewien zwycięstwa, weseli się na myśl o trudzie, który Go czeka.
A ma, jak pamiętamy, bardzo pełny program: jest to ofiara miłości, złożona Ojcu z samego siebie, jest pociągnięcie do tej ofiary ludzkości, jest ekspiacja jej dotychczasowych win, jest nauczanie, objawienie nam Ojca. I na to wszystko weseli się z góry, bo Jego radością jest pełnić wolę Ojca; sam, nieco później, poświadczy prawdę tych słów, nazywając pełnienie woli Ojca i wykonanie Jego dzieła swoim pokarmem (J 4,34).
Nie przejdźmy obok tego stwierdzenia jak obok czegoś znanego i oczywistego. Pokarm to jest to, co podtrzymuje życie; te słowa padły w chwili, w której szczególnie łatwo było o tym pamiętać, przy studni Jakuba, po długim marszu w upale i po wyprawie uczniów po zakup żywności. Dla Syna najdosłowniej w świecie czynna miłość do Ojca jest pokarmem, podstawą życia, sensem życia i zasadą życia.
Oczywiście powie nam to dopiero jako dorosły. Na razie rozważamy moment, w którym – cokolwiek dzieje się w Jego bosko-ludzkiej psychice – dla ludzi widzialny jest tylko jako noworodek i według ich pojęć wchodzi właśnie w społeczność ludzką. Zatrzymajmy się na chwilę nad tym wejściem.
Był to normalny ludzki poród po normalnym ludzkim dziewięciomiesięcznym rozwoju embriona; we krwi i wodach porodowych wszedł na świat, tak jak we własnej krwi i wodzie z niego (przejściowo) zejdzie. Bóg w roli embriona i noworodka! Uświęcił naszą fizjologię i uświęcił chemię ludzkiego ciała.
Jest to totalna aprobata ludzkiej kondycji; ale i równie totalne odrzucenie ludzkich miar i kryteriów, skoro poród dokonał się w stajni. Czyżeś nie mógł sobie w największej ozdobie obrać pałacu drogiego, nie w tym leżeć żłobie? Mógł oczywiście, ale nie chciał; Jego myśli nie są jak myśli nasze (por. Iz 55,8), ani Jego miary wartości jak nasze miary. Miar naszych On nie potwierdził ani ich nie uświęcił; wręcz je przekreślił, obierając stajnię.
Człowiek ceni bogactwo, władzę, zdrowie i powodzenie od początku do końca; Syn Boży obrał nędzę, zależność, drogę do wiecznego szczęścia przez doczesne cierpienie. Musimy sobie powiedzieć jasno, że albo On się pomylił, albo my.
Fragment z publikacji Jezus, Syn Ojca. Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC.