separateurCreated with Sketch.

Cudowna historia tajemniczego krzyża z Kolumbii [zdjęcia]

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Pielgrzymi od ponad 250 lat licznie odwiedzają Cartagena de Indias, by zobaczyć niezwykłą drewnianą rzeźbę. Autor krucyfiksu pozostaje nieznany, stąd niektórzy wierzą, że był… aniołem.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

O tajemniczym krzyżu z Kolumbii krąży wiele przekazywanych z pokolenia na pokolenie i utrwalonych w kilku historycznych i kościelnych zapisach opowieści. Wszystkie mówią to samo. W połowie XVIII wieku, na plaży w Cartagena de Indias (miasto w północnej Kolumbii, nad Morzem Karaibskim), dominikańscy nowicjusze znaleźli spory kawałek drewna. Zanieśli go do klasztoru, bo pomyśleli, że można w nim wyrzeźbić figurę Chrystusa.

Tajemniczy krzyż z Kolumbii

Zakonnicy pokazali kawał drewna starszemu mężczyźnie, który przebywał wtedy w klasztorze, a który podawał się za rzeźbiarza z Florencji. Artysta miał jednak uznać, że wymiary drewna są nieodpowiednie. Polecił nowicjuszom, by z powrotem wrzucili ten kawałek do morza i poszukali innego, odpowiedniejszego, do wyrzeźbienia naturalnej wielkości krucyfiksu.

Kilka dni później młodzi uczniowie (nie znamy ich imion) znaleźli na plaży ten sam kawałek drewna, ale – w niewytłumaczalny sposób – powiększony. Tym razem artysta uznał go za odpowiedni do wykonania rzeźby. Postawił jednak dwa warunki. Po pierwsze, chciał pracować w samotności, w wyznaczonym do tego miejscu (jedna z cel w klasztorze). Po drugie, chciał, by podawano mu posiłki przez maleńkie okienko w drzwiach celi.

Przez kilka dni bracia i nowicjusze słyszeli jedynie odgłosy pił tnących drewno, dłut i innych narzędzi. Nie widzieli nic, prócz rąk bezimiennego artysty, kiedy przez okienko podawali mu posiłki i wodę. Nikt z nim nie rozmawiał, nikt też nie widział jego twarzy (do klasztoru miał przybyć głodny i ubrany jedynie w łachmany).

Autor krzyża. Anioł?

Dwa tygodnie później odgłos pracujących narzędzi ustał, a okienko, przez które podawano rzeźbiarzowi strawę, więcej się nie otworzyło. Oczekiwanie klasztornej braci zamieniło się w niepokój. Jak mówi Atilio Otero, badacz kultury, „zakonnicy musieli się denerwować, bo po kilku godzinach ciszy w celi rzeźbiarza postanowili zapukać do jego drzwi i sprawdzić, czy żyje”.

To, co znaleźli, jak podaje Otero w rozmowie z Aleteią, było niebywałe: blisko dwumetrowej wysokości rzeźba Chrystusa w momencie ukrzyżowania. Obok figury nie odnaleziono ani narzędzi, ani rzeźbiarza. Jedzenie, które przynoszono artyście przez dwa tygodnie, pozostawało nietknięte. Według niektórych publikacji zniknięcie artysty (tak samo zagadkowe, jak jego przybycie do klasztoru) dało początek legendom, iż był to anioł wysłany przez Boga z misją sporządzenia tej cudownej rzeźby.

Cudowny krzyż

Rzeźba, która stała się jednym z symboli miasta, wpisana została na listę światowego dziedzictwa. Przyciąga zarówno Kolumbijczyków, jak i turystów z innych krajów, którzy odwiedzają kościół Santo Domingo, by przekonać się, czy tajemniczy krzyż jest w rzeczywistości godny podziwu.

Gustavo Arango, znany kolumbijski dziennikarz i pisarz, w artykule z 1992 roku napisał, że w rzeźbie Chrystusa została pominięta rana w boku. „Nie widać nawet krwi. Chrystus nie wygląda na upokorzonego (…)”.

Tajemnicza rzeźba Cristo de la Expiración pokazuje coś, czego nie było w stanie oddać wiele dzieł sztuki: dokładny moment śmierci, ostateczne napięcie mięśni i ścięgien, ostatni spazm ciała, ostatnie spojrzenie, ostatni wdech…

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.