separateurCreated with Sketch.

Uciekli z Syrii przed wojną. W Lublinie stworzyli salę zabaw dla dzieci i odnaleźli spokój

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Hamida i Assef Salloom do Lublina przybyli w 2013 roku. Wtedy to razem ze swoim 3-miesięcznym synem uciekli z ogarniętej wojną Syrii. W Lublinie otworzyli salę edukacyjną „Mały Kopernik”.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Hamida i Assef Salloom do Lublina przybyli w 2013 roku. Wtedy to razem ze swoim 3-miesięcznym synem uciekli z ogarniętej wojną Syrii. W Lublinie otworzyli salę edukacyjną „Mały Kopernik”.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

W Syrii zostawili całe swoje dotychczasowe życie, rodzinę, przyjaciół, mieszkanie i pracę. I choć konflikt w tym kraju trwa od wielu lat z różnym natężeniem, to przede wszystkim nie chcieli, by ich dziecko dorastało w poczuciu notorycznego zagrożenia. Otworzyli więc w Lublinie salę edukacyjną „Mały Kopernik”, tym samym akcentując, że właśnie to miasto zostało ich nowym domem, w którym czują się bezpiecznie.

 

“Mały Kopernik” w Lublinie

To kreatywna sala zabaw dla dzieci, w której te uczą się języków obcych, gry na instrumentach, a także podstaw anatomii człowieka czy nawet fizyki. Dzieci kształcą się poprzez zabawę, a dzięki temu ani przez chwilę się nie nudzą. W sali znajdziemy lunetę, mikroskop, instrumenty, a także szkielet czy model anatomii człowieka. Co ważne, można tu przyjść bez wcześniejszego umawiania i wziąć udział w zorganizowanych zajęciach np. ruchowych czy muzycznych, prowadzonych po angielsku.

Na profilu facebookowym „Małego Kopernika” możemy zobaczyć filmy, na których kilkuletni podopieczni odpowiadają na pytanie prowadzącego po angielsku, płynnie i szybko. Dziecko można tu zostawić ze świadomością, że oprócz należytej opieki będzie twórczo rozwijać swoje zainteresowania i w ciekawy sposób przyswajać nową wiedzę.

Opiekunowie podczas wspólnej zabawy opowiadają dzieciom o kosmosie, budowie ciała człowieka, różnych kontynentach. Rozmowy odbywają się po angielsku, dzięki czemu dzieci w niedługim czasie składają już pełne zdania. Prowadzone są tu również lekcje z języka angielskiego, włoskiego i francuskiego. Podstawowym założeniem jest wsłuchiwanie się w potrzeby podopiecznych i zachęcanie ich do rozwoju. Nauka nie musi być nudna i sztywna!

 

Latakia – dom i muzyka

Sala edukacyjna „Mały Kopernik” nie jest debiutem edukacyjnym Hamidy i Assefa. Mieszkając w Syrii, prowadzili dużą szkołę językową dla dzieci i dorosłych. Assef ukończył studia o literaturze angielskiej, a Hamida ekonomię. Ich wspólna pasja to muzyka, grają na pianinie i lutni, tak zwanym ojcu gitary. Muzyka jest zresztą wpisana w koloryt lokalny Latakii, miasta, w którym się wychowali. To tutaj znaleziono pierwszy zapis nutowy.

Latakia to jedno z najważniejszych miejsc w Syrii, portowe miasto o starożytnym rodowodzie, położone nad brzegiem Morza Śródziemnego. Jest przy tym jednym z najbardziej liberalnych miast w kraju.

„W Latakii nie mamy do czynienia z radykalizmem. Szanujemy odmienne wartości i inne religie. Katolicy, muzułmanie czy ateiści żyli tutaj zgodnie przez wiele lat, akceptując się zupełnie. Kobiety ubierają się tak samo, jak i w Europie. Uwielbiamy biesiadowanie, spędzanie czasu przy muzyce, z rodziną i przyjaciółmi. Podobnie jest w Jordanii czy Libanie. Niestety wizytówką islamu w Europie stała się jego radykalna odmiana. Przed wojną w kraju funkcjonowały obok siebie różne grupy wyznaniowe. Teraz do głosu dochodzą grupy skrajne, terroryzują mieszkańców. Syryjczyków utożsamia się z terroryzmem, a jest to niesprawiedliwe uogólnienie” – mówi poruszony Assef.

[protected-iframe id=”696db68b02c6185c152da2d593290952-111509813-105198068″ info=”https://www.google.com/maps/embed?pb=!1m14!1m8!1m3!1d640489.1560287018!2d35.67469830278111!3d35.58883492236523!3m2!1i1024!2i768!4f13.1!3m3!1m2!1s0x1526adc0c19c137d%3A0xfe2ba6fe0b52476e!2sLattakia+Port!5e0!3m2!1spl!2spl!4v1555766159881!5m2!1spl!2spl” width=”600″ height=”600″ frameborder=”0″ style=”border:0″ allowfullscreen=””]

 

Hamida ma mieszane korzenie, jej rodzice mieszkali przed laty w Lublinie. Mama jest Polką, tata Syryjczykiem. Do Latakii wyjechali, uciekając przed stanem wojennym w Polsce, kiedy to Hamida miała zaledwie 3 miesiące, czyli dokładnie tyle, ile jej syn w momencie, gdy wyjechali z Syrii. Hamida chodziła z mamą do kościoła. Jej tata jest muzułmaninem, ale nie było to powodem napięć.



Czytaj także:
W Iraku i Syrii „umiera jedna z najstarszych wspólnot chrześcijańskich” [WYWIAD]

 

Assef i urocza sąsiadka z pianinem

W jej domu obchodzono święta i islamskie, i chrześcijańskie. „Syria to nie Arabia Saudyjska. Kultura, obyczaje, życie – są bardzo zbliżone do europejskiej, do tego, co jest tutaj, w Polsce” – dodają. Hamida i Assef poznali się 25 lat temu, byli sąsiadami. Połączyła ich pasja do muzyki. Assef słyszał grę na pianine swojej uroczej sąsiadki, a ciekawość przerodziła się w trwałe uczucie. Wiedli spokojne życie w Latakii, choć wciąż w cieniu wojny i w poczuciu zagrożenia.

13 sierpnia 2011 roku rozpoczęła się pacyfikacja Latakii. Do miasta wjechały czołgi i samochody opancerzone, następnego dnia zostało ostrzelane przez marynarkę wojenną. W ciągu dwóch dni zginęło tam 21 osób. Dwa lata później, 4 sierpnia 2013, rebelianci wraz z radykalnymi islamistami rozpoczęli kolejny atak. Zajęli 14 wiosek i mieli zamiar kontynuować pochód na bastion sił rządowych, Latakię.

W międzyczasie dżihadyści dopuścili się masakry na 190 alawickich cywilach. Finalnie nie dotarli do Latakii, ale Asseff i Hamida nie zamierzali dłużej czekać. Mieli trzymiesięcznego synka, Adasia, a na obrzeżach miasta widywano już rakiety, rozpoczęły się wybuchy, wystrzały, walki, więc ze strachu przestali wychodzić z domu.

Nie chcieli, żeby Adaś dorastał w lęku przed wojną. Była to bardzo trudna decyzja, gdyż w Latakii pozostawili rodziców, przyjaciół, miejsce pracy i wspólny dom. Uciekli z Syrii dosłownie w ostatniej chwili. Wojska rebelianckie były już na obrzeżach naszego miasta.

„Radykalni islamiści przekazują młodym ludziom przekonanie, że są elitą, najlepszymi z najlepszych tylko dlatego, że są muzułmanami. To rodzi konflikty nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale rzutuje również na podejście imigrantów. W wielu krajach europejskich dochodzi do sytuacji, gdzie muzułmanie próbują budować państwo w państwie, bez poszanowania wartości kraju, do którego przybyli, swojego gospodarza. Uważam, że skoro jestem gościem w danym kraju, to powinienem dostosować swoje zwyczaje do warunków, jakich wymaga ode mnie gospodarz. Dążyć do integracji, a nie hermetyczności. Gdy przyjechaliśmy do Lublina i szukaliśmy mieszkania, to zadawano nam podejrzliwe pytania i myślano, że w Latakii żyliśmy na jakimś pustkowiu w górach, hodując kozy, z karabinami przy boku. To było dla nas bardzo przykre doświadczenie” – mówi Assef.


WOJNA W SYRII, LILIAN NAZHA
Czytaj także:
Bomby w lodówkach. O życiu w Syrii opowiada 22-letnia Lilian Nazha

 

KUL jak rodzina

Będąc już w Polsce, postanowili zatrzymać się najpierw u dziadka Hamidy, mieszkającego pod Tomaszowem Lubelskim. Po kilku miesiącach przenieśli się do Lublina, a tutaj spotkali się z dużą życzliwością Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. „KUL był dla nas jak rodzina. Zaopiekowali się nami tutaj, okazali dużo serca” – wspomina Assef.

Umożliwiono im zamieszkanie w mieszkaniu uniwersyteckim. Dostali stypendium, władze uczelni postanowiły zwolnić ich z konieczności uiszczania opłaty za studia. Przebieg studiów wyższych w Syrii jest inny od polskiego, oboje zdecydowali się na europeistykę, wykładaną w języku angielskim. Assef ukończył ją z wyróżnieniem, jako najlepszy student na roku. Po ukończeniu studiów magisterskich został przyjęty na studia doktoranckie z filozofii prowadzone po angielsku, również na KUL-u.

W 2015 roku stu trzydziestu zagranicznych studentów studiujących na 49 polskich uczelniach rywalizowało o tytuł najlepszego studenta w konkursie Interstudenta 2015. Wybrany został Assef. Hamida zaś dostała pracę w dziekanacie KUL-u i również zamierza ukończyć studia doktoranckie, na wydziale pedagogiki. Niezmiennie ich wspólną pasją jest muzyka, Assef gra na lutni arabskiej, gitarze klasycznej i flamenco, a Hamida na pianinie.

 

Lublin? W końcu nie muszą się bać

Lublinowi czasami zarzuca się brak otwartości, jednak Hamida i Assef nie zgadzają się z tym. Znaleźli tu dom, przyjaciół i pracę. „Myślę, że dużo zależy też o nastawienia samego imigranta. Powinniśmy zachować własną tożsamość, nie zapominać o korzeniach, jednak poznawać przy tym język, zwyczaje i historię kraju, do którego przybyliśmy. Życzliwość rodzi życzliwość”.

Mieszkając jeszcze w Syrii, małżeństwo razem chodziło na msze do katolickiego kościoła. Assef zdecydował się na przyjęcie chrztu w Lublinie. „Nie było to dla mnie rewolucja, tylko pewna naturalna zmiana. Wartości chrześcijańskie były mi bliskie od dawna, Adasia ochrzciliśmy jeszcze w Latakii. Byłem alawitą, których w Syrii nazywa się chrześcijańskimi muzułmanami. Alawici obchodzą również święta chrześcijańskie, Jezus jest dla nich jedną z epifanii Boga. Sama Maria również traktowana jest jako wcielenie Boga. Alawici są otwarci, tolerancyjni, szanują kobiety, które nie noszą tutaj hidżabu. Przez 37 lat życia w Latakii nigdy nie widziałam zresztą kobiety w hidżabie. Dla nas radykalizm Arabii Saudyjskiej jest niezrozumiały, to zupełnie inny świat. Czytałem wykłady Jana Pawła II, zanim poznałem swoją żonę. Chciałem przyjąć chrzest i zdecydowałam się na to właśnie w Lublinie” – mówi Assef.

Od kilku lat Assef angażuje się w organizację Orszaku Trzech Króli w Lublinie, a nawet wciela się w postać jednego z nich. Obecnie kończy studia doktoranckie, Hamida zaś niedawno urodziła drugie dziecko, Julię. Udzielają korepetycji językowych, a także lekcji gry na pianinie czy gitarze. Ich syn, Adaś mówi biegle po arabsku, polsku, angielsku i włosku, uczy się francuskiego. Ma dopiero 6 lat, a już bardzo zainteresował się fizyką kwantową. Ich trzecim dzieckiem aktualnie jest „Mały Kopernik”, do którego przybywa coraz więcej dzieci, a także dorosłych, bo rodzice mogą z dziećmi uczestniczyć w zajęciach, a sala jest też alternatywą dla opiekunki.

Zgodnie przyznają, że zadomowili się w Lublinie. I co najważniejsze, czują się tu bezpiecznie i nie boją się o przyszłość swoich dzieci.


Biskup Lars Arborelius
Czytaj także:
Kard. Arborelius: U nas Kościół katolicki rozwija się dzięki imigrantom

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!