Jeśli podejmujemy właściwe decyzje we właściwym okresie swojego życia, to później to procentuje. Tak jakby Pan Bóg oddawał nam z nawiązką i szczególnie honorował decyzje podjęte ze względu na realizację Jego zamysłów – mówi Magdalena Grabowska.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Magdalena Grabowska, mama trzech synów, babcia siedmiorga wnucząt. Wraz z mężem prowadzi Służbę Rodzinie (do niedawna w ramach Chrześcijańskiego Ruchu Mt28, obecnie Fundacji En Arche). Wykładowczyni na konferencjach, rekolekcjach i seminariach dla małżeństw, rodziców i narzeczonych oraz dla kobiet. Współautorka podręcznika „Zanim Wybierzesz” oraz autorka książek „Kobieta warta królestwa”, „Klucze do pokoju” oraz książek dla dzieci „Wielka wędrówka” i „Cudowna przemiana”.
Marta Wolska: Narzeczeni, a przede wszystkim młode kobiety, na kursie przedmałżeńskim prowadzonym przez was słyszą: „Jeśli tylko będzie to możliwe, zachęcamy was do pozostania w domu z dziećmi jak najdłużej”. Dlaczego?
Magdalena Grabowska: Wiem, że to może bulwersować i wywoływać oburzenie wielu współczesnych kobiet. Ale pierwsze lata życia to czas, kiedy dla dziecka wszystko jest nowe. Zbiera pierwsze informacje o sobie, ludziach i świecie. Czy nie jest dobrze, by uczyło się od tych osób, które są mu najbliższe, i którym na dobru dziecka naprawdę zależy? To okres fundamentalny w jego życiu – wtedy budujemy fundament, na którym nasze dziecko wzrasta przez resztę życia. I nie chodzi tu tylko o umiejętności nabywane przez dziecko, ale też o rodzącą się świadomość wartości, dobra i zła, pożądanych i niepożądanych postaw.
Dlaczego ten czas bywa niedoceniany?
Często mamy wrażenie, że dziecko jest małe i nie rozumie wszystkiego, że kiedy dorośnie, to zrozumie, że później mu wyjaśnimy, i tak dalej. Tymczasem właśnie wtedy nasz maluch chłonie jak gąbka. To, z czym się styka, staje się dla niego swoistym wzorcem. Więc to, kto i w jaki sposób pokazuje mu świat, jest niezwykle istotne.
Jeśli od początku nasycimy dziecko wartościami, na których nam zależy, mamy szansę zbudować mu solidny fundament na czas dorastania. Jeśli zaś ten okres zostanie zaniedbany, potem trzeba wiele rzeczy korygować, a to już nie bywa takie proste.
Żłobki nie cieszą się taką popularnością jak przedszkola, ale te drugie stają się coraz częściej naturalnym etapem w życiu malucha. Co pani o tym sądzi?
Nie jestem przeciwnikiem przedszkola. Sama chodziłam do przedszkola i chodziły tam moje dzieci. Poza tym są sytuacje, że nie mamy innej możliwości, i przedszkole czy nawet żłobek to dla nas jedyne wyjście. Ważne jest jednak to, ile czasu dzieci tam spędzają i kto w związku z tym ma rzeczywisty wpływ na ich kształtowanie: czy środowisko rówieśników i panie w przedszkolu – które są różne i często się zmieniają – czy rodzice. Jeśli dziecko spędza w placówce 8-9 godzin dziennie, to musimy się liczyć z tym, że nasz wpływ na nie będzie ograniczony.
Wiele osób boi się również, że jeśli dziecko nie pójdzie do przedszkola, to nie nabierze umiejętności społecznych albo że będzie nadmiernie przywiązane do matki.
Nie chodzi o unikanie relacji z rówieśnikami – przeciwnie, warto będąc z dzieckiem w domu, organizować jak najczęściej spotkania z innymi dziećmi i ich rodzicami. Poza tym jeśli dziecko ma rodzeństwo, z całą pewnością ma okazje do nabywania umiejętności bycia z innymi dziećmi. Ale te relacje powinny przebiegać pod czujnym okiem dorosłych, tak, żeby mogli w odpowiednim momencie reagować na zachowania niepożądane i korygować je.
Dziecko bowiem wrasta w postawy, zachowania, sposoby reagowania, które nie są korygowane. Uważa je za właściwe. Wiele osób mówi: „dorośnie to zrozumie”. Czasem jest to prawda, ale po co poprawiać coś, co można od razu budować we właściwej formie. Korygowanie bardziej boli.
A dziadkowie, niania?
Tak, ale tylko jeśli mamy do tych osób pełne zaufanie. Opieki i wychowania nie da się rozdzielić – dziecko przebywa z daną osobą wiele godzin i chłonie jej zachowania, postawy, system wartości. Ma ona więc ogromny wpływ na jego rozwój. Trzeba też pamiętać, że częste zmienianie niań czy opiekunów powoduje, że dziecko traci stabilność emocjonalną i oparcie, które są mu bardzo potrzebne w tym pierwszym okresie życia. Nie uczy się budowania więzi, bo doświadcza ich nietrwałości.
Natomiast jeśli są to osoby, których obecność jest w miarę trwała w życiu dziecka, które kształtują je w kierunku przez nas pożądanym i nie musimy po nich korygować zachowania malucha, to czemu nie. Ale jeśli są to osoby przypadkowe, z ogłoszenia, których nie znamy, a powierzamy im dziecko, to podejmujemy ryzyko. Jeśli zaś powierzamy dziecko dziadkom i jesteśmy z nimi w konflikcie, bo robią nie tak, jak byśmy chcieli, to czemu to służy?
Jedną z największych obaw mam, które stają przed takim wyborem, jest ta o stracone w zawodzie lata i strach, że potem nie znajdą pracy. Jak oswoić takie myśli?
Każdy wybór w naszym życiu pociąga za sobą konsekwencje. Decyzja pozostania z dziećmi w domu wiąże się z tym, że start zawodowy zaczyna się później. Ale to nie musi oznaczać, że mama w tym okresie się nie rozwija. Może bowiem wykorzystać go jako okazję do rozwoju i przygotowania się na przyszłość.
Znam szereg mam, które kapitalnie wykorzystują ten czas, robią kursy internetowe, uczą się języków i na różne sposoby niezwykle twórczo działają. W tej chwili jest tak dużo możliwości, że wiele zależy od kreatywności kobiety. Bycie mamą to nie dopust, ale szansa – zarówno dla mamy, jak i dla dzieci. Posiadanie realnego wpływu na kształtowanie osobowości dziecka to zaszczyt i przywilej.
Zauważyłam też, że jeśli podejmujemy właściwe decyzje we właściwym okresie swojego życia, to później to procentuje. Tak jakby Pan Bóg oddawał nam z nawiązką i szczególnie honorował decyzje podjęte ze względu na realizację Jego zamysłów. Skoro pozwolił mi być mamą, to ja chcę się z tego zadania wywiązać jak najlepiej. Widzę po wielu kobietach, które zdecydowały się być z dziećmi, że ich życie – także zawodowe – potoczyło się tak, że nie mają czego żałować. Bardzo ważne jest w tym przede wszystkim wsparcie męża, ale też rodziny, która niestety często wywiera na kobietę presję, i pyta, kiedy pójdzie do pracy i przestanie „nic nie robić”.
Macierzyństwo jest też wyczerpującym zadaniem, a przebywanie z dzieckiem przez całą dobę bywa przytłaczające.
Często przytłoczenie to jest związane z poczuciem samotności i izolacji. Warto więc tworzyć wspólnoty kobiece, które gromadzą mamy, wspomagają je, i w których tworzy się też dziecięce środowisko rówieśników. W moim otoczeniu mamy takie grupy tworzą, i widzę, jak rozkwitają, zarówno w swojej kobiecości, jak i macierzyństwie. Czasem warto też rozważyć pracę na część etatu, która pozwoli połączyć zadania mamy z troską o to, by nie wypaść z zawodu. Takich możliwości jest coraz więcej.
Warto zaakceptować ten czas jako pewien etap życia, na którym celem jest stworzenie podstawy dla życia dziecka. Warto przez kilka lat zainwestować w dzieci, ale też w swój rozwój – tylko realizowany gdzie indziej i inaczej.
Kiedy stoimy już przed tym trudnym wyborem, o czym trzeba pamiętać?
Że każda sytuacja jest indywidualna. Nie możemy stworzyć programu na cudze życie. Każda z nas musi zmierzyć się ze sobą, ze swoim temperamentem, ze swoimi możliwościami, z sytuacją ekonomiczną, z mężem i jego widzeniem rzeczywistości, z rodziną, z własnym zdrowiem i zdrowiem dziecka. I każda musi podjąć własną decyzję.
Warto jednak wziąć pod uwagę świadomość, że pierwsze lata życia naszego dziecka to jest czas zakładania fundamentów. A my, rodzice, jesteśmy odpowiedzialni za decyzję, kto tę podstawę będzie budował, i w konsekwencji – jaki będzie ten fundament.
Czytaj także:
Podcasty dla mam: o rozwoju w relacjach i pracy, pasji i wychowaniu dzieci
Czytaj także:
Rozpadłam się, a teraz się składam – o początkach macierzyństwa
Czytaj także:
„Mam dość. Ale to nie znaczy, że nie kocham dziecka”. Wypalenie macierzyńskie