separateurCreated with Sketch.

W rodzinie siła! To nie slogan, to fakt

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Coraz częściej widzę, że ja mam realny wpływ na to, żeby zatrzymać kryzys w rodzinach, ty również masz na to realny wpływ.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Jeśli lądujemy na kozetce u psychologa, to najczęściej dlatego, że nie otrzymaliśmy poczucia bezpieczeństwa, więzi i miłości od naszych rodziców. Jeśli wchodzimy w dorosłość niepewni siebie, smutni i zalęknieni, to najczęściej dlatego, że mamy za sobą jakieś traumatyczne wydarzenia związane z naszym życiem wczesnorodzinnym.

Być może sami już założyliśmy rodzinę i chociaż stajemy na uszach, żeby „nasze wychowanie różniło się o 180 stopni od wychowania naszych rodziców”, to i tak zauważamy pewne schematy, które się powtarzają. Zatem łatwo nam dostrzec, jaką siłę ma rodzina – ta siła może być naszą mocą, ale może stać się także przemocą.

Zdecydowanie wolę skupić się na tym, jaką moc możemy dać naszym dzieciom i sobie nawzajem, budując szczęśliwą relację małżeńską oraz rodzinną, opartą na solidnym fundamencie.

 

Nierozerwalni…

Wiadomo, że nie unikniemy kłótni i nieporozumień w obecności naszych dzieci… Nasze małżeństwo wciąż tętni życiem, mamy różne charaktery, często odmienne oczekiwania i są sytuacje, w których następuje ekspresyjna wymiana zdań. Ale – jeśli nasze dzieci widzą, że się kłócimy, to koniecznie powinny widzieć też, że się jednamy – że mama przeprasza tatę, że tata przeprasza mamę. Nie oczekujmy i nie zmuszajmy naszych dzieci do przepraszania brata czy koleżanki, jeśli one nie widzą, że my postępujemy w ten sposób wobec siebie, a także wobec nich samych.

Choć jesteśmy bardzo emocjonalni, wystrzegajmy się słów, których możemy później bardzo żałować. My najczęściej szybko o nich zapominamy, ale w naszych dzieciach mogą rodzić lęk i zmienić wizję rodziny jako czegoś trwałego, bezpiecznego i nierozerwalnego na coś, co jest bardzo kruche i niepewne. Mam tu na myśli wszelkie groźby czy propozycje rozwodowe.

Chociaż z naszej strony mogą to być tylko zaczepne przepychanki słowne, nasze dzieci traktują to bardzo poważnie. Sama pamiętam, kiedy słyszałam coś takiego jako mała dziewczynka, zaczynałam się bardzo bać i choć to nigdy nie nastąpiło, każda kolejna kłótnia rodziców już powodowała lęk o ich rozstanie i utratę poczucia bezpieczeństwa.

Trudno uchronić się zupełnie od kłótni w obecności naszych dzieci, ale warto kontrolować swoje słowa, które mogą budować albo rujnować naszą rodzinę, przez pryzmat której kolejne pokolenie postrzega świat.

 

Czas to miłość

Nie odsuwajmy naszych małych nawet dzieci od obowiązków domowych, do których póki co się palą. Im nie chodzi o to, żeby wysprzątać mieszkanie, aby lśniło, zrobić pranie, żeby ubrania były czyste, poodkurzać dla czystego dywanu… Tu chodzi o coś więcej. Im zawsze chodzi o czas, jaki mogą spędzić z nami. Pewnie, że sam/a zrobisz to szybciej, ale ile frajdy i ile poczucia bycia razem podarujesz swojemu dziecku, to tylko ono wie.

Mistrzami w tym są babcie i dziadkowie, których pokłady cierpliwości i miłości dziwnie się zwiększyły wraz z narodzinami kolejnego pokolenia. Ostatnio moje dzieci lepiąc pierogi z babcią ośnieżyły mąką niemalże całą kuchnię, same też wyglądały jak dziadek mróz, ale za to, jakie były szczęśliwe i jak podekscytowane tym, że miały w tym swój udział i co najważniejsze dołożyły kolejną cegiełkę do budowania więzi z najbliższymi.

W ferworze codziennych obowiązków i zabiegania, czas rodziców sama na sam jest bardzo ważny, żeby zatroszczyć się o swoją relację małżeńską. Warto zostawić dzieci z opiekunką, babcią i wyjść gdzieś razem na randkę, czy nawet wyskoczyć na romantyczny weekend tylko we dwoje.

Ale dzieci na co dzień też odczuwają nasze zabieganie, zaangażowanie w różne pozadomowe obowiązki i warto spędzać urlopy całą rodziną. W zeszłym roku wybieraliśmy się do Częstochowy na pielgrzymkę. W trosce o naszą podróż i komfort moi rodzice zaproponowali, żebyśmy zostawili starszą córeczkę u nich na ten czas.

My z mężem nawet nie rozważaliśmy tej opcji, i nie żałujemy. Owszem, było co robić z dwójką małych dzieci, ale ich radość ze wspólnie spędzonych wakacji jest nieopisana. Byliśmy pod wrażeniem tego, że nasze dzieci zniosły rewelacyjnie trudy pielgrzymowania. Po czym zrozumieliśmy, że w 80 procentach ich radość spowodowana była tym, że byliśmy całymi dniami razem. To dla nich bardzo ważne.

 

Atmosfera otwartości

Nie od dziś wiadomo, że dzieci lubią mieć jasno określone zasady, żeby czuć się bezpiecznie i nauczyć się poruszać w świecie. Łatwiej im wtedy odnaleźć się w zagadkowej wciąż rzeczywistości, którą odkrywają każdego dnia. Autorytet rodzica i małżeństwa rodziców jest bardzo ważny. Nie mniej ważna jest atmosfera otwartości na potrzeby dzieci.

Oczywiście, to my, dorośli, ustalamy pewne zasady funkcjonowania naszej rodziny, ale z wiekiem nasze dzieci coraz bardziej zaznaczają swoje granice, a już na pewno od początku są odrębnymi jednostkami. Jeśli dziecko manifestuje swoje potrzeby płaczem, to znaczy, że jeszcze nie potrafi inaczej i nie nauczy się tego, kiedy będziemy tłumić jego sposób wyrażania siebie.

Jeśli chcemy nauczyć dziecko radzenia sobie z emocjami, wyrażania swoich potrzeb w sposób jasny, konkretny i spokojny, najzwyczajniej w świecie róbmy tak samo. Dzieci są naszą kalką. Chłoną nasze zachowania i nasz sposób wyrażania siebie. Nie negujmy ich sposobów wyrażania potrzeb, ale pokazujmy, że można inaczej.

Nazywajmy ich potrzeby, emocje i uczucia, żeby w przyszłości same mogły powiedzieć: „mamo, boję się”. Jeśli jednak za każdym razem nasze dzieci będą słyszeć: „nie płacz”, „nie bój się”, „nic się nie stało”, to w końcu nam uwierzą, że nie można płakać, nie można mówić o swoich uczuciach i że pomimo że doświadczają cierpienia, nas to nie obchodzi, bo przecież świadomie bądź nie zaprzeczamy temu. Nie bójmy się przyjmować trudne uczucia naszych dzieci, naszego współmałżonka i swoich.

Jeśli w domu panuje atmosfera akceptacji i otwartości na potrzeby drugiego, to na pewno zaowocuje w przyszłości poczuciem bezpieczeństwa i więzi w rodzinie. Wówczas istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeśli twoje dziecko zderzy się z jakimś trudnym problemem – będziesz jedną z pierwszych osób, której o tym powie, bo będzie pamiętać o tym, że na poważnie traktowałeś jego potrzeby w dzieciństwie.

Na fali rozwodów dużo mówi się dziś o kryzysie rodziny. Sama też często biorę udział w takich rozmowach zmierzających do podobnych konkluzji. Aczkolwiek coraz częściej widzę, że ja mam realny wpływ na to, żeby ten kryzys w rodzinach zatrzymać, ty również masz na to realny wpływ.

Wystarczy, że przyjrzę się swojej relacji małżeńskiej i swojej relacji z dziećmi, i znajdę zawsze pole, na którym mogę zasiać jeszcze więcej miłości, dać jeszcze więcej czasu i wyrozumiałości, a z pewnością na tym gruncie urosną kiedyś piękne owoce dzisiejszej pracy.

Kiedy brakuje mi sił do uprawiania takiego pola, zawsze mam do pomocy wiele rąk – całe niebo stoi w gotowości do pomocy rodzinom, jeśli tylko poprosimy. To nie magia, to jest prawdziwa, duchowa rzeczywistość, której doświadczam każdego dnia w relacjach z moimi najbliższymi.


JUSTIN BIEBER
Czytaj także:
Justin Bieber zawiesza karierę. „Nic nie jest ważniejsze niż rodzina i zdrowie”


BLIŹNIACZKI ODNALAZŁY SIĘ PO LATACH
Czytaj także:
Bliźniaczki rozdzielone po narodzinach odnalazły się po… 33 latach


MAGDALENSKA WOLIŃSKA-RIEDI
Czytaj także:
Magdalena Wolińska-Riedi: W Watykanie czuję się jak w domu. To jedna, wielka rodzina

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.