O. Goyo Hidalgo opowiedział tę historię na Twitterze. A ona błyskawicznie rozbiegła się po internecie.
O. Goyo Hidalgo jest księdzem katolickim pochodzącym z Hiszpanii, który aktualnie pracuje w Kalifornii.
Pewnego razu doświadczył, jak za sprawą „Bożego przypadku” popełnił błąd, który pomógł mu dotrzeć do osoby w potrzebie.
O. Goyo chciał oddzwonić do parafianina, który zostawił mu wiadomość, ale telefon nie odpowiadał. Nagrał się więc na pocztę głosową: „Tu o. Goyo. Wiem, że potrzebowałeś ze mną porozmawiać. Jestem”. Nie miał pojęcia, że nie skontaktował się z osobą, z którą zamierzał, dlatego nie zdziwił się wcale, kiedy usłyszał dźwięk telefonu dwie minuty później.
Po drugiej stronie na linii nie znajdował się jednak parafianin, ale nieznajomy mężczyzna, który powiedział: „Od dłuższego czasu chciałem porozmawiać z księdzem, ale byłem zdenerwowany. Skąd wiedziałeś?”. O. Goyo wyjaśnił na Twitterze: nie wiedziałem, po prostu wybrałem zły numer.
I left a message for a parishioner, “this is fr. Goyo. I know you needed to talk. I’m here.”
— Fr. Goyo (@FrGoyo) June 28, 2019
2min later a call back,
“I wanted to talk to a priest for a long time but I was nervous. How did you know?”
I didn’t know.
I dialed a wrong number.
Thanking God for using my clumsiness
Kocham moją dysleksję
Twitt został udostępniony przez tysiące internautów i katolickie media na całym świecie. W Radiu Relevant o. Goyo dopowiedział, że, po pierwsze, Bóg działa poprzez nas „podwójnym ciosem” – Boża łaska przechodzi przez nas a potem wraca, wywierając jeszcze wpływ na nas samych. Sytuacja, która się zdarzyła, była dla niego znacząca. Wydarzyła się bowiem w ostatnim dniu pobytu na jego pierwszej parafii, a zmiana duszpasterska była dla niego trudna. Kusiło go, żeby wcale nie dzwonić, bo przecież „jutro już go nie będzie”, a parafianin nie będzie dłużej pod jego odpowiedzialnością.
Mimo to chwycił telefon, myląc kalifornijski numer kierunkowy z nowojorskim. Osoba, która się odezwała, mieszkała po drugiej stronie kraju! Mężczyzna był dokładnie tym człowiekiem, z którym o. Goyo – zgodnie z wolą Boga – miał porozmawiać. „Modlił się o znak, żeby ktoś wyciągnął do niego rękę. Potrzebował wiele duchowej pomocy, której mu, tak sądzę, udzieliłem, a Bóg zatroszczył się o nas obu w tym samym czasie, w niesamowity sposób”.
O. Goyo mówi, że ma dziś przyjaciela w Nowym Jorku, którego skontaktował z księdzem z lokalnej parafii. Twierdzi też, że teraz patrzy na swoją dysleksję (która często powoduje, że mieszają mu się numery) w innym świetle. „Moja dysleksja była zawsze moją wadą, nie lubiłem jej. Teraz ją kocham” – śmieje się.
Wśród wielu ludzi, którzy odpowiedzieli na twitt o. Goyo, niektórzy dzielili się swoimi historiami „zbiegów okoliczności”, które pomogły im na nowo odkryć wiarę po długiej przerwie w Kościele. Jedna z kobiet napisała: „Wróciłam do kościoła po 10 latach, czując, że po prostu muszę go odwiedzić. To była sobota. Nie miałam intencji, żeby zobaczyć się z księdzem. Nie miałam pojęcia, że kościół został dopiero co otwarty na czas spowiedzi i mszy, i ksiądz mnie zauważył…”
I came back to the church after an absence of 10 years, after feeling convinced I had to visit a Catholic *church*. It was a Saturday. I had no intention of seeing a priest. I had no idea the church had only just been opened up for Confession & Mass and the priest spotted me…
— Mulier Fortis (@MulierFortis) June 28, 2019
Nie ulega wątpliwości, że Bóg wykorzystuje zwyczajne okoliczności, by działać niezwykłe rzeczy. O. Goyo powiedział w Radiu Relevant, że lubi nazywać Boga „łagodnym tornado, ponieważ działa niesamowite rzeczy, w które nie możemy uwierzyć, nie popychając nas do skrajności”. Niech ten wiatr zawsze wieje w naszym życiu!
Czytaj także:
Wysłała wiadomość pod zły numer. I odmieniła życie całej rodziny
Czytaj także:
A może to nie przypadek?