separateurCreated with Sketch.

Nakarmić głód bliskości przy świątecznym stole

RODZINA, ŚWIĘTA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Dwanaście potraw – tyle chce tradycja. W polskich domach stół najczęściej w święta się ugina. Reklamy radzą zakup wspomagaczy trawienia, by święta były lżejsze. Można zjeść barszczyk, karpia i miskę sałatki z majonezem i mimo to wstać od stołu ciężkim, ale nadal głodnym. Spragnionym doświadczenia głębi relacji.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Relacje w rodzinach bywają trudne, gdy latami obrastają w to, co niewypowiedziane. I pod pełnymi półmiskami płyną podziemne rzeki nierozwiązanych konfliktów i żalu, a napięcie w relacjach nie pozwala doświadczyć bliskości. Przy jednym stole spotykają się ci, którzy wiele zniosą i nie pokazują swych granic, jak i ci, którzy komentarzami wjeżdżają jak czołgi daleko poza zasieki prywatności. Łamią się opłatkiem ci, którzy pragną swoją intymność ochronić i ci, którzy nawet w świątecznych życzeniach mogą tak dowalić, że widzimy nie tylko jedną gwiazdę nad stajenką, ale milion gwiazd przed oczami.

I choć z grubsza wszystkim zależy na tym samym – by Boże Narodzenie było wyjątkowym przeżyciem – próbujemy tam dotrzeć różnymi drogami. Jedni – naprawiając świat, poprawiając innych i forsując swoje. Inni – proponując dokładki. Są tacy, którzy szukają potwierdzenia siebie przez niekończące się gawędy z sobą samym w roli głównej. Dla kogoś jeszcze „dobre święta” mogą znaczyć dotrwanie do końca imprezy. A ktoś może zdecyduje się nie pojawić w ogóle na rodzinnym spotkaniu.

Jak nie odejść spod choinki z pustymi rękami, mimo wszystkich książek, płyt i skarpetek? I jak nie wstać od świątecznego stołu dotkliwie głodnym spotkania? Bezpieczeństwa, przyjęcia i wysłuchania? Przychodzi mi do głowy, że pod świąteczny obrus, obok sianka, które czeka na Dzieciątko, można włożyć kilka rzeczy.

 

Bliskość wobec siebie samego/samej

Może być tak, że podczas rodzinnych spotkań opuszczam osobę, która fizycznie jest najbliżej mnie – siebie samą/samego. Tracę uważność na to, jak mi tu jest, co czuję, czego potrzebuję najbardziej. Więc im trudniejsza wspólna wieczerza czy obiad, mogę sobie ofiarować taki rodzaj wsparcia, jakim jest życzliwe przyjmowanie siebie. Dostrzeganie swoich uczuć: jest mi smutno, przykro, czuję irytację albo zmęczenie. Wtedy nawet picie herbaty może być takim gestem zaopiekowania się sobą.

 

Poszukiwanie kontaktu z tymi, którzy też chcą go więcej

Jeśli spotkanie z krewnymi wyczerpuje, można zarezerwować czas na kolędowanie z przyjaciółmi. A jeśli już jesteśmy w miejscu, gdzie o bliskość jest trudno, możemy szukać wokół siebie kogoś, kto czuje się podobnie i potrzebuje bardziej kameralnego kontaktu. Wstać od stołu, podać kubek kawy, zapytać o coś, co dla tej osoby jest ważne. By móc siebie nawzajem zobaczyć i usłyszeć. Bywa, że i w rodzinie mało o sobie wiemy.

 

Odsłonięcie siebie

Najczęściej otwartość rodzi otwartość. O ile czujemy się bezpiecznie, możemy wnosić do rozmowy to, co da większe szanse na bliskość. Opowiadanie o tym, co czujemy, na czym nam zależy, co martwi albo się nie udaje. Na tyle, na ile jesteśmy gotowi i pewni, że nie rozpocznie to ostrzału krytyki.

 

Zaciekawienie

Uczę się patrzeć na innych ludzi jak na egzotyczne wyspy. Nieraz nawet bardzo odległe. Dostrzegać to, że właśnie w tym, co ktoś mówi i robi, opowiada o swoich potrzebach. Jeśli proponuje dokładki, to może przez gotowanie chce powiedzieć „kocham”. Jeśli krytykuje życie polityczne, to znaczy, że tymi sprawami żyje. Tam, gdzie to ma sens, mogę dopytywać: „Naprawdę tak uważasz?”. „Chyba cię to wkurza?”. „To musiało być bardzo przykre…”.

 

Wolność powiedzenia „nie”

„Dziękuję za sernik. Było pyszne, ale więcej mi się nie zmieści”. „Nie chcę o tym mówić” – jeśli rozmowa schodzi na tematy dla nas trudne albo zbyt osobiste. „Nie” to także prawo do zakończenia wizyty przed osiągnięciem stanu wyczerpania.

Na szczęście Ten, który przychodzi w tym czasie, chce mi przynieść całą bliskość świata. Przyjmuje mnie, słucha, widzi. Pomaga słyszeć w słowach innych opowieści o ich lękach i zranieniach. I daje wolność wybierania, ile wesołych świąt jest strawne, a gdzie potrzebny jest już koc, książka, choinkowe lampki albo inny rodzaj spotkania.



Czytaj także:
Jak dbać o bliskość w związku na emeryturze?


KOBIETA Z DZIECKIEM W CHUŚCIE
Czytaj także:
Nie można być „zbyt zdrowym” – co to jest rodzicielstwo bliskości?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.