Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zacznę od nieco dłuższego cytatu pochodzącego z książki jednego z moich ulubionych autorów:
Liturgia jest formą grzeczności wobec Pana Boga. Mnie jako księdzu, pamięć o tej prostej prawdzie bardzo pomaga w przeżywaniu mszy świętej. Jestem tu dla Niego. O Niego tu chodzi. On jest w centrum. Wszystko, co robię w trakcie mszy robię dla Pana Boga i z Nim. Nie animuję wydarzenia towarzyskiego, nie odgrywam religijnego monodramu, nie występuję przed nikim. Liturgia, którą sprawuję jest sposobem oddawania czci Bogu Ojcu przez Chrystusa w Duchu Świętym. Jest spotkaniem, w którym On zaprasza mnie (i każde z nas) do niesamowitej bliskości – do wejścia w Tajemnicę Trójcy, do tego, by usiąść przy Jej stole. Świadomość tego ma dla mnie pierwszorzędne znaczenie w przeżywaniu mszy świętej w dobry, pełen skupienia i owocny sposób.
Ważną rolę spełnia też przygotowanie się do mszy świętej. Łatwiej mi wejść w święte obrzędy skupionym i otwartym na działanie łaski, kiedy wcześniej znajdę chwilę na modlitwę, przeczytam sobie na spokojnie przypadające na dany dzień czytania i teksty liturgiczne. Dobrze jest też przyjść do zakrystii kilka minut wcześniej, a nie na ostatnią chwilę (choć nie zawsze się to udaje). Ubierając się w szaty liturgiczne odmawiam krótkie modlitwy przypisane do każdej części kapłańskiego stroju. Dziś nie jest to obowiązkowe, ale mnie bardzo pomaga w bezpośrednim przygotowaniu do wyjścia do ołtarza. Zwłaszcza modlitwa przy wkładaniu ornatu, w której proszę: „Spraw, abym tak go nosił, by wysłużyć sobie Twoją łaskę”.
Być może nie dla wszystkich jest to tak samo istotne, ale dla mnie owszem. Bardzo pomaga (lub przeszkadza) mi przeżywaniu mszy otoczenie w jakim ją sprawuję. Piękno lub brzydota miejsca, a także paramenta (czyli sprzęty) liturgiczne, których mam używać. Czasem można zaobserwować nieznośną tendencję do korzystania z szat i naczyń lichej jakości, a wszystko ze względu na źle pojmowaną skromność. Zawsze poruszał mnie fragment listu świętego Franciszka z Asyżu do braci przełożonych klasztorów, w którym pisze: „Proszę was bardziej, niż gdyby chodziło o mnie samego (…), błagajcie pokornie duchownych, aby ponad wszystko czcili Najświętsze Ciało i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa oraz święte imiona i słowa Jego napisane, które konsekrują Ciało. Kielichy, korporały, ozdoby ołtarza i wszystko, co służy do Ofiary, niech będą kosztowne”. I to pisze Franciszek, który w swoim testamencie pisze o sobie i swoich pierwszych naśladowcach: „zadowalali się jedną tuniką połataną od spodu i z wierzchu, sznurem i spodniami. I nie chcieliśmy mieć więcej”. Ksiądz, który (z wyboru, nie z powodu braku środków) używa szat i sprzętów marnych i brzydkich, czy „przerabia” teksty liturgiczne, aby brzmiały (w jego mniemaniu) „prościej” lub „mniej klerykalnie” po prostu nie zrozumiał o co (a właściwie o Kogo) w liturgii chodzi.
Dla wielu osób mają one ogromne znaczenie. Niektóre części mszy powinny być zawsze śpiewane (i tak sam staram się robić), dlatego, że śpiew jest szczególną formą modlitwy. Dobra schola, chór czy organista także mogą bardzo pomóc. Dobrze, kiedy pamiętają, że ich posługa pełni rolę pomocniczą wobec zgromadzonej wspólnoty i pełnią ją w taki sposób, który innym pozwala się włączyć. A przede wszystkim, kiedy mają świadomość, że liturgia jest wydarzeniem, któremu służą, a nie ich prywatnym „koncertem”. Znam siostrę zakonną, która jako organistka zawsze z największą pieczołowitością dobiera pieśni nie tylko do okresu liturgicznego, czy nawet dnia, ale też na ofiarowanie darów stara się zagrać pieśń nawiązującą do treści kazania. To się nazywa wyczucie liturgiczne!
Na końcu, ale wcale nie najmniej ważna. Mnie, księdzu, wielokrotnie bardzo pomaga przeżywać mszę świętą to, w jaki sposób przeżywają ją obecni na niej ludzie świeccy. Ich pobożność, skupienie, zaangażowanie „motywuje” mnie (co jest w pewnym sensie naturalne i oczywiste), ale i częstokroć wręcz zawstydza, każąc mi zastanowić się, czy aby na pewno pamiętam komu przyszedłem tu służyć.