separateurCreated with Sketch.

Trzymał swojego przyjaciela Pawła Królikowskiego za rękę i modlił się. Rozmowa z ks. Markiem Chrzanowskim

PAWEŁ KRÓLIKOWSKI
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

“Wierzę głęboko, że w Krzyżu Chrystusa, Jego śmierci i Zmartwychwstaniu każde, nawet cierpienie największe, nabiera sensu i prowadzi do zbawienia. Mocno w to wierzę” – mówi ks. Marek Chrzanowski. W rozmowie z Aleteią opowiada o przyjaźni z Pawłem Królikowskim.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Przyjaźń ks. Marka Chrzanowskiego i Pawła Królikowskiego rozpoczęła się od wspólnego projektu. Gdy przyszła choroba, kapłan wspierał przyjaciela, trzymał go za rękę i modlił się przy jego łóżku.

W rozmowie z Aleteią duchowny opowiada o ostatnich wspólnych rozmowach z Pawłem Królikowskim, o wydanej niedawno książce i odczuciach, gdy patrzy się na cierpienie przyjaciela poprzez pryzmat własnej choroby.

Anna Gębalska-Berekets: Jak zaczęła się księdza przyjaźń z Pawłem Królikowskim?

Ks. dr Marek Chrzanowski: Pawła spotkałem przy pierwszym naszym projekcie. Zbliżała się pora Bożego Narodzenia. Wówczas pojawił się pomysł, by piękne polskie kolędy wykonywali nauczyciele i uczniowie szkoły muzycznej w Zduńskiej Woli. Kolędy miały być przeplatane moimi wierszami. Jeden z moich współbraci wpadł na pomysł, żeby moje wiersze recytował właśnie Paweł Królikowski. Umówiliśmy się w Zduńskiej Woli na pierwsze spotkanie. Jak Paweł potem powiedział, to między nami była taka przyjaźń od pierwszego wejrzenia. Przy pierwszym spotkaniu zdarzyło się coś niezwykłego, że zaczęliśmy się przyjaźnić. Do tej pory trudno jest mi ten fenomen wyjaśnić. Często się nad tym zastanawiam. Nasze pierwsze spotkanie zaowocowało piękną przyjaźnią i za to Panu Bogu bardzo dziękuję.

 

Paweł zawsze starał się mieć czas 

Jak ksiądz zapamiętał Pawła Królikowskiego? Jakim był człowiekiem?

Zapamiętałem go jako człowieka przede wszystkim dobrego, który miał bardzo dobre i szlachetne serce. Był życzliwy, uśmiechnięty. Był człowiekiem, który nigdy nie powiedział do mnie, że czegoś nie może, że czegoś nie zrobimy, coś się nie uda. Zawsze starał się dla mnie mieć czas. Ja również starałem się mu tym samym się odwdzięczyć. Tak Bóg układał nasze losy, że czuliśmy naszą więź. I nawet teraz jak go już fizycznie nie ma, to patrzę bardzo często na jego zdjęcie, to dalej z nim mogę jakoś rozmawiać. Ta więź trwa.

Mógł ksiądz liczyć na jego wsparcie i pomoc?

Tak. Zawsze.

 

Pozostawił mi skarb – zapoznał mnie ze swoją rodziną

Za co ksiądz jest szczególnie wdzięczny Pawłowi Królikowskiemu?

Największym skarbem, który mi zostawił to jest to, że zapoznał mnie ze swoją całą rodziną. Jego dom stał się dla mnie otwarty. Mogłem często ich odwiedzać. Mam dalej z Pawła rodziną bliskie relacje. To dar, który po sobie zostawił. Mimo że odszedł, to więź z jego rodziną nadal trwa.

Był ksiądz chory na nowotwór, usłyszał druzgocącą diagnozę. Potem nastąpiło cudowne uzdrowienie. Z Pawłem Królikowskim rozmawialiście o śmierci, odchodzeniu?

Między nami były różne rozmowy. Rzadko rozmawialiśmy o sprawach ostatecznych. Nawet jak nie mogliśmy spotkać się ze sobą, to potrafiliśmy ze sobą być duchowo. Jak ja byłem zdrowy, Paweł był zdrowy, on zadzwonił i mówił do mnie: „Przyjedź do nas, wpadnij do nas, pomilczymy sobie”. Było to normalne. Spacerowaliśmy po lesie, siedzieliśmy przed jego domem i jedliśmy czereśnie. Przy tym była i jego żona Małgosia, i jego dzieci. Gdy przyszła moja choroba, on odwiedzał mnie w szpitalu. Wystarczyło, że on był. Trzymał mnie za rękę. To samo było wtedy, gdy on chorował. Nie można było rozmawiać. Milczeliśmy. Ale więcej nieraz można powiedzieć wzrokiem, gestem niż słowami. Z Pawłem rozumieliśmy się bez słów.

Przyjaźń polega na tym, by nie zawsze wiele mówić, ale przede wszystkim BYĆ. Gdy Paweł miał jakiś problem czy też jakąś radość, potrafił do mnie przyjechać i mi o tym opowiedzieć. Prosił też wprost: „Pomódl się za mnie”. Lubiliśmy razem żartować, śmiać się. Nasza przyjaźń polegała na byciu i wspieraniu się wzajemnym.

 

Modliłem się, by wyzdrowiał

Często widywaliście się podczas choroby Pawła Królikowskiego? W tym trudnym dla niego i jego rodziny czasie?

Podczas choroby Pawła byłem u niego w szpitalu kilka razy. To były trudne dla mnie spotkania. Kiedy mógł mówić, starałem się mu coś powiedzieć. Zapewniałem go o mojej modlitwie i wsparciu. Były też spotkania, że Paweł nic nie mówił – nie był w stanie. Trzymałem go za rękę, modliłem się. W ciszy mówiłem mu to, co chciałbym mu wówczas powiedzieć.

Jak się patrzy na cierpienia przyjaciela, mając za sobą ciężkie doświadczenia własnej choroby i związanego z nią cierpienia?

Jak ja byłem chory, Paweł przyjeżdżał do mnie. Pomagał mi, wspierał mnie. Samochodem mnie podwoził na badania razem z Małgosią, swoją żoną. Często do mnie dzwonił, odwiedzał mnie, dodawał sił.

Gdy Paweł chorował, ja się do końca modliłem, by on wyzdrowiał. Wiedziałem, że po ludzku jest to krytyczna sytuacja. Były takie spotkania w szpitalu, gdy Paweł był nieprzytomny, wówczas pozostawała mi cisza i łzy. Paweł był moim najprawdziwszym przyjacielem, odczuwam jego brak. W nim straciłem kogoś naprawdę bliskiego.

„Tylko spokój może nas uratować” – to tytuł wydanej niedawno książki autorstwa księdza oraz Pawła i Jana Królikowskich. Ojciec i syn rozmawiają z duchownym o relacjach damsko-męskich, o tajemnicach duszy… Skąd pomysł na powstanie tej książki?

Z propozycją takiej książki wyszła Stacja7. Największa trudność tej książki polegała na tym, że kiedy nagrywaliśmy materiał do niej, to ja byłem jeszcze ciężko chory. Leżałem w szpitalu. Paweł przyjeżdżał po mnie, jak tylko mogłem. Na początku miał to być materiał nagrywany jako film. To, że mogłem się spotkać z Pawłem, Jankiem było jednak dla mnie wtedy ważniejsze niż moje złe samopoczucie i ból, jaki odczuwałem w czasie choroby.

Można powiedzieć, że książka powstawała w bólach, z przerwami. Cieszę się, że powstała. Do publikacji dołączona jest płyta z moim wierszami, do której muzykę skomponował Janek Królikowski. Płyta jest wartością samą w sobie: piękna muzyka Janka, zaangażowanie wielu osób, które znalazły czas na ten projekt. Mam nadzieję, że to piękno, po wysłuchaniu przez ludzi tej płyty, też trafi do ich serca.

 

Każde cierpienie ma sens  

Jest ksiądz autorem książki „Przeżyć by żyć. Opowieść o wierze, miłości, uzdrowieniu”. Cierpienia fizyczne w wielu osobach potrafią zabić wiarę, nadzieję, wprowadzić w pustkę i rozpacz. Jak duchowo przeżyć czas cierpienia? Ksiądz taki czas miał w swoim życiu niejednokrotnie…

Pan Jezus przyzwyczaił mnie do cudów. W moim życiu najpierw było cierpienie, stałem pod ścianą. Po ludzku wydawało się, że nie mam szans. Przychodził do mnie wtedy Jezus i mnie ratował, czynił cuda. Ja patrzę na cierpienie przez pryzmat cudów Bożych i Bożego Miłosierdzia.

Wierzę, że każde cierpienie, nawet po ludzku bezsensowne ma sens, Boży sens.

Wierzę, że cierpienie, jeżeli jest przeżywane z Bogiem, prowadzi do wielkich zwycięstw. Są jednak tacy ludzie, których cierpienie druzgoce, załamują się, a nawet tracą wiarę. Znam takich ludzi. Wtedy jedno co mogę zrobić, to położyć im rękę na ramieniu i modlić się za nich. To o wiele skuteczniejsze niż najmądrzejsze słowa.

Wierzę głęboko, że w Krzyżu Chrystusa, Jego śmierci i Zmartwychwstaniu każde, nawet cierpienie największe, nabiera sensu i prowadzi do zbawienia. Mocno w to wierzę.


POGRZEB, PAWEŁ KRÓLIKOWSKI
Czytaj także:
“Tato, wierzę, że Bóg w niebie powierzył ci najpiękniejszą z ról”. Pogrzeb Pawła Królikowskiego


PAWEŁ KRÓLIKOWSKI
Czytaj także:
Małgorzata Ostrowska-Królikowska żegna męża: “Pawku, najlepsza podróży mojego życia”

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.