separateurCreated with Sketch.

Rano nabożeństwo w zborze, wieczorem msza św. w kościele. Rozmowa z BÓGowskimi

BÓGOWSCY
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Wiara jest dla nich fundamentem, chociaż łączą dwa Kościoły. Są świadomi różnic, ale we wzajemnej relacji ich nie eksponują. Z BÓGowskimi rozmawiamy o ich pierwszej randce pełnej wpadek, wpływie dwuwyznaniowości na małżeństwo oraz rozwiązywaniu kryzysów na drodze modlitwy.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Anna Gębalska-Berekets: Jak się poznaliście? Pierwsze wasze spotkanie to podobno seria wpadek.

Zuzia Bukowska: Będąc jeszcze w liceum, jako liderka uwielbienia przyjeżdżałam do Krakowa na spotkania organizowane przez wspólnotę Michała. Były organizowane przez grupę „Czas Ognia”. Na tych uwielbieniach nigdy nie było Michała. Jego wspólnota miała spotkania w dwóch miejscach w Krakowie: Nowej Hucie i na Podgórzu. Gdy rozpoczęłam studia, chodziłam na spotkania, które się odbywały w Nowej Hucie. Michał chodził na spotkania na Podgórzu. Nie mogliśmy się spotkać. Aż do pewnego dnia... Chłopaki robili próbę na 18-lecie tej wspólnoty. Przyjechali wtedy do Nowej Huty. Zapoznałam się wtedy z Michałem. W ogóle go jednak nie zapamiętałam z tego spotkania. Zawsze to opowiadam, że mnie wtedy zwyczajnie olał. Potem zaczęliśmy rozmawiać. Wyciągnęłam rękę i powiedziałam: Zuzia jestem.

Michał Bukowski: Powiedziałem, że przecież się znamy...

Z: To była moja pierwsza wpadka.

M: Drugą wpadką było, jak po minucie zapytałem Zuzię, na jakim etapie jest w edukacji. Nie wiem, czemu tak zapytałem formalnie i poetycko. Chodziło mi wówczas o studia, o kierunek. Ona odpowiedziała mi wówczas, że jest protestantką. Przeżyłem szok. Traktowałem ich jako heretyków i odszczepieńcow. Przez pół roku jednak modliłem się o wierzącą i piękną kobietę, która zostanie moją żoną. Tydzień przed tą akcją co się poznaliśmy z Zuzią, poszedłem na mszę świętą o dobrego męża i dobrą żonę. Po tygodniu od mojej modlitwy, 50 metrów od tamtego kościoła, poznałem Zuzię.

Zuzia, Ty też się modliłaś o to samo?

Z: Zawsze w sercu miałam pragnienie, aby mieć rodzinę. Prosiłam Boga o to, i pytałam Go, czy mnie w tym widzi. Miałam trzy warunki. Prosiłam o faceta, który będzie umiał odnaleźć się w każdej sytuacji, żeby mnie bardziej ciągnął do Boga niż ja sama to robię i żeby miał coś wspólnego z muzyką. Jestem muzycznie zaangażowaną osobą i bardzo otwartą. Nie modliłam się o to, by był protestantem, no i nie dostałam (śmiech).

M: Obydwoje się modliliśmy. Nie ogarnął tylko tego, żebyśmy byli tej samej nominacji chrześcijańskiej.

Katolik, protestantka i wiara

Jakie znaczenie ma wiara w waszym życiu? Jest istotna?

M: Pan Jezus jest fundamentem naszego wspólnego życia.

Z: Nawet jak się modlimy razem, to prosimy: Panie Jezu, bądź zawsze na pierwszym miejscu.

M: "Ty nam pokazują prawdę o Swoim Królestwie, a nie taką jaką nam przekazują ludzie" - mamy taką modlitwę.

Z: Nie wyobrażamy sobie życia bez Boga. On dał nam siebie samych. To był Boży plan i prowadzenie.

M: Stajemy też w takiej prawdzie, że nie jest zawsze idealnie. Zapomnimy się nieraz pomodlić. Mamy ciężki czas, że dziecko potrzebuje więcej opieki i zmiany pampersa. Trzeba być uczciwym i powiedzieć, że są sytuacje gdy wiara pozostaje nieco z boku, bo przygniatają przyziemne sprawy.

Bóg pomaga wam wspierać się chociażby w czasie codziennych kryzysów?

M: U nas, jeszcze przed małżeństwem, był taki czas, że każde z nas uczyło się siebie, jak ze sobą rozmawiać.

Z: Jak się zaczęliśmy ze sobą spotykać, postawiliśmy sobie pewne reguły. Nie chcieliśmy wchodzić w związek, jeśli byśmy się nie zgadzali w pewnych kwestiach.

M: Powiedzieliśmy sobie tak:

- Czekamy z seksem do ślubu?

- Tak.

- Nie mieszkamy razem przed ślubem?

- Tak.

Ja sobie wyobrażam ślub tak i tak. Postawiliśmy sobie jasną umowę, by nie było niejasności. Gdyby było coś, co byłoby formalnym brakiem zgody między nami, to po co cała ta relacja.

Z: Wybory podejmowaliśmy na drodze modlitwy.

M: Ileż to razy ja zawaliłem. Mniej razy Zuzia mnie wkurzyła. Nie kłócimy się, każde z nas ma świadomość swoich emocji i tego, jak reaguje w danym momencie. Jak jest u nas kłótnia, to siadamy i pytamy: „Kochanie, co masz w sercu?”. A no mam to i to. „Zajmuję się dzieckiem i nie miałem czasu iść do toalety” - to taki przykład. Były sytuacje, w których mogliśmy się bardzo zranić. Pan Bóg pomaga, by było inaczej. Potrafimy ze sobą rozmawiać, nie rzucamy wobec siebie wulgaryzmami. Potrafimy ze sobą porozmawiać w miłości, szacunku. To nie jest też tak, że ze wszystkim się ze sobą zgadzamy.

Z: Ja mogę w takich rozmowach zobaczyć punkt widzenia Michała, a on może zobaczyć mój punkt widzenia.

Rano do zboru, wieczorem na mszę

W niedzielę idziecie zazwyczaj do kościoła katolickiego na mszę świętą czy raczej na nabożeństwo do zboru?

M: Ostatnio nie chodziliśmy. Msze święte i nabożeństwa były do tej pory online. I tak uczestniczyliśmy. Ostatnio pocałowałem klamkę przed kościołem, bo się okazało, że wewnątrz może być tylko 70 osób. Stałem przed kościołem.

Z: Przed kwarantanną mieliśmy Bożą niedzielę. Rano chodziliśmy na nabożeństwo, one zazwyczaj są rano, a wieczorem szliśmy do kościoła na mszę świętą.

M: Jak nie było Ignacego to też to było łatwiejsze. Teraz jak jest dzidziuś i koronawirus, przez dwa miesiące z nim nie wychodziliśmy. Praktykujemy i bierzemy udział i w mszach świętych i nabożeństwach.

Czy dwuwyznaniowość ma wpływ na budowanie waszej relacji małżeńskiej i wychowanie Ignacego?

M: Ma wpływ na wartości, jakie mu przekazujemy.

Z: Zdecydowałam się, że ochrzcimy naszego syna. Jest to ważne dla Michała, dla mnie w zasadzie też. W kościele protestanckim nie chrzcimy dzieci. Wychowujemy go w wierze chrześcijańskiej. By był uczniem Chrystusa. To przede wszystkim.

Michał: Wychowujemy w wierze. Uważam, że dobrze jest, jak dziecko ma jedno oparcie i pewną świadomość. Nie chcemy doprowadzić do tego, by młody nie miał żadnej tożsamości, aby był trochę katolikiem, a trochę protestantem. Teraz to trzeba mu pampersa dać i nakarmić oraz pobawić się grzechotką. Słuchamy uwielbieniowych zespołów, dominikańskich chórów. Jako katolik nie będę go na siłę uczył tego, z czym nie zgadza się Zuzia.

To taki kompromis?

M: Tak, ukłon w jej stronę. Dużo jest tych ukłonów. Bez kompromisów nie byłoby nic, nie byłoby nas.

Ekumenizm w małżeństwie

Dużo tych kompromisów w waszym małżeńskim życiu?

M: Znam wielu protestantów i wielu katolików, którzy w życiu nie podejmą jakiegokolwiek dialogu z innym wyznaniem. Gdyby nie ten kompromis, to sześć lat temu na wspólnej kawie byśmy zakończyli naszą znajomość. Każdy by poszedł swoją drogą. One będą z nami całe życie. I ona będzie musiała się kłaniać w moją stronę, i ja w jej stronę. Jak się uprzemy, to nic z tego nie będzie. To odnosi się też do wychowania. Najpierw chrzest, a potem zobaczymy. Na pewno chcemy, by Ignacy był synem Bożym i osobą wierzącą, by był zbawiony.

Czy ekumenizm polega waszym zdaniem na zacieraniu różnic między wami czy wręcz odwrotnie? Jakie macie zdanie?

M: Żonka?

Z: Moim zdaniem na nieskupianiu się co nas dzieli, ale co nas łączy. Wiadomo są rzeczy, które nas dzielą. Ale ja patrzyłam na to, co nas łączy. Co jest potrzebne do zbawienia? No relacja z Panem Jezusem. Dla mnie to było najważniejsze.

M: U Zuzi cały dom jest protestancki. Nie miałoby sensu, gdybym chodził z wyłożonym na szyi szkaplerzem. Oczywiście mógłbym tak zrobić, ale po co? Ktoś mógłby mi powiedzieć: „Stary, ja się z tym nie zgadzam i co teraz?”. I co wtedy? Eksponowanie różnic nie ma sensu, co nie znaczy, że mamy o nich nie rozmawiać.

Z: Lubię poznać punkt widzenia Michała. Lubimy rozmawiać o tym, jak każde z nam widzi to, co jest napisane w Piśmie Świętym.

M: Trzonem jest Bóg. Różnice są. W fundamentalnych sprawach się zgadzamy.

Czy oni śpiewają kolędy i jedzą karpia?

Czy wasza decyzja o wspólnym małżeńskim życiu była łatwa do przyjęcia przez waszych rodziców?

M: Moi rodzice są tradycyjnie wierzący. Protestantyzm to była taka egzotyka. Tłumaczyłem im, że to nasi bracia w wierze.

Z: Raczej były pytania typu: a czy oni też śpiewają kolędy? Też jedzą karpia?

M: A u nich się żegna? Mówi się amen?

Z: Moi rodzice są bardzo wierzący i chcieli wytłumaczyć pewne kwestie Michałowi.

M: Oni wychodzili z założenia, że to dla mojego dobra. Z tego tytułu były trudne rozmowy. Przeszliśmy to, całe szczęście.

Rodzice nakłaniali was do przejścia na protestantyzm lub katolicyzm?

Z: Nie. Było wiele rozmów, które zmuszały do argumentacji, do otworzenia Pisma Świętego.

M: Nikt mnie nie nakłaniał. Bardziej chodziło o to, bym się nad czymś bardziej zastanowił. Tata Zuzi powiedział mi, że jeśli mnie Pan Bóg kieruje do bycia i głoszenia ewangelii w Kościele katolickim, małżeństwie, to „amen”. Tak ma być.