Mogą być patronami dla tych, którym pomówienia i plotki rujnują życie i nerwy. Patronami na czas odrzucenia i niezrozumienia. Patronami dla tych, którzy nie mają jak się bronić. Na końcu tego tekstu znajdziesz odpowiednią modlitwę.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Nie budził sympatii
Po polsku jego imię może brzmieć Brychcy, Brycjusz lub Brykcjusz. Żył na przełomie IV i V wieku i… (delikatnie mówiąc) nie był lubiany – nie bez własnej winy. Gdy święty Marcin z Tours przepowiedział, że Brychcy zostanie jego następcą jako biskup tego miasta, pozostali duchowni zaczęli oponować ze względu na porywczy charakter kandydata.
Czytaj także:
Misjonarz usłyszał, że ktoś rozsiewa o nim plotki. Już miał mu wygarnąć, gdy odezwał się głos
Ich sprzeciw Marcin miał skwitować stwierdzeniem, że skoro Jezus był gotów pogodzić się z Judaszem, to on sam z pewnością dojdzie do zgody z Brycjuszem. Przepowiednia ta sprawdziła się o tyle, że Brycjusz rzeczywiście objął po Marcinie biskupstwo w Tours.
Jednak niechęć, którą żywili do niego inni, pozostała.
Kto chce psa uderzyć, ten kij zawsze znajdzie
Zgodnie z tym przysłowiem stało się i w przypadku nowego biskupa. Pracująca w jego domu panna (określana w żywotach świętego mianem „zakonnicy”, choć w V wieku trudno jeszcze mówić w Europie o regularnym życiu zakonnym kobiet w naszym dzisiejszym rozumieniu) trudniąca się pracą praczki, zaszła w ciążę i urodziła nieślubne dziecko.
Opinia publiczna jako winnego szybko wskazała nie kogo innego jak Brycjusza. Oskarżono go o niemoralność, złe prowadzenie się i rozwiązłość. Duchowni zwołali synod, który nakazał mu opuszczenie miasta, a podburzona ludność groziła biskupowi nawet ukamienowaniem, jeśli nie zastosuje się do tego wyroku.
Legenda wspomina o dwóch cudach, które miały dowodzić niewinności Brycjusza. Pierwszym z nich miało być zdanie wygłoszone prze sam (niespełna miesięczny!) „dowód” mniemanej winy na widok domniemanego rodzica: „Nie jesteś moim ojcem!”.
Drugi polegał ponoć na przeniesieniu przez oskarżonego w kieszeniach biskupiego płaszcza rozżarzonych węgli na grób swego świętego poprzednika bez doznania żadnej szkody na ciele i ubiorze. Ale nawet jeśli te cuda się wydarzyły, to nie pomogły Brycjuszowi, który ostatecznie zmuszony był opuścić miasto, by ratować życie.
Powrót po latach
Dopiero papież Zozym, do którego udał się oczerniony biskup, po przeprowadzeniu stosownego śledztwa (ciekawe, jak wyglądało ono w tamtych czasach!) oczyścił go z niesłusznych zarzutów i zarządził jego powrót do diecezji. Warto pamiętać, że wówczas objęcie diecezji rozumiano jako zaślubiny (czego symbolem do dziś jest biskupi pierścień) – dozgonne i niezmienne.
Brycjusz jednak musiał poczekać z powrotem, aż umrze wybrany tymczasem przez duchowieństwo i lud w jego miejsce Armencjusz. Czas oczekiwania spędził jako eremita w jednej z wiosek w pobliżu Tours. A po powrocie?
Zaskoczył wszystkich tym, że nigdy nie wrócił do sprawy swojego oskarżenia i wygnania. Nie szukał winnych, nie żądał przeprosin ani zadośćuczynienia, na nikim się nie mścił. Zapamiętano go jako gorliwego duszpasterza i apostoła, założyciela nowych wspólnot chrześcijańskich i budowniczego kościołów – w tym świątyni ku czci Marcina, którą (odbudowaną po kompletnej demolce dokonanej przez rewolucjonistów 1789 roku) w Tours podziwiać można do dziś.
Czytaj także:
„Plotka jest jak śmiercionośna broń”. Franciszek na wojnie z plotkowaniem
Proste marzenie prostego chłopaka
Gerard przyszedł na świat prawie 1300 lat po śmierci Brycjusza, w niewielkiej miejscowości Muro Lucano w południowej Italii. Jako młody chłopak wyuczył się zawodu krawca, potem przez dwa lata był kamerdynerem miejscowego biskupa, a następnie – po śmierci swego chlebodawcy wrócił do krawiectwa.
Od małego marzył o życiu zakonnym, ale na drodze piętrzyły się przeszkody. Kapucyni nie przyjęli go z powodu słabego zdrowia, a na wstąpienie do niedawno powstałych redemptorystów nie chciała zgodzić się rodzina, bojąc się przede wszystkim utraty zysków płynących z jego pracy jako krawca. Koniec końców 23-letni Gerard zmuszony był uciec z domu wuja, aby spełnić swoje marzenie.
W zakonie zdecydował się pozostać bratem (nie przyjął święceń kapłańskich). Zajmował się znów krawiectwem, pełnił funkcje zakrystiana, infirmarza (opiekuna chorych) i kwestarza. Zwłaszcza to ostatnie zajęcie bardzo lubił, gdyż dawało mu okazję do kontaktów i rozmów z ludźmi.
Nie były to próżne rozmowy. Gerard miał szczególny dar łagodzenia konfliktów, rozwiązywania sporów i nawracania błądzących. Dar ten okupiony był surową pokutą i umartwieniami, jakie regularnie podejmował w tej intencji. Świadkowie jego życia twierdzili, że miał także zdolność czytania w sumieniach, rozmnażania pożywienia, a nawet uzdrawiania i bilokacji (czyli znajdowania się w dwóch miejscach naraz).
„Wiele dla Pana Boga cierpieć”
Dwa lata po złożeniu ślubów na polecenie kierownika duchowego zapisał na kartce, czego najbardziej pragnie: „Bardzo kochać Pana Boga i być z Nim zawsze zjednoczonym. Czynić wszystko dla Pana Boga i kochać wszystkich ze względu Niego. Wiele dla Pana Boga cierpieć”.
Jakby w odpowiedzi na tę prośbę, jeszcze w tym samym roku na młodego zakonnika padło ciężkie oskarżenie. Podobnie jak niegdyś Brycjusza, tak teraz Gerarda oskarżono o niemoralne stosunki z córką gospodarzy, u których zatrzymywał się podczas kwesty. Ponoć dziewczyna sama wskazała młodego redemptorystę jako mniemanego ojca swego nieślubnego dziecka, a inni bez zastrzeżeń uwierzyli w to oskarżenie.
Święty Alfons Maria Liguori, założyciel zakonu i jego przełożony, wezwał młodego zakonnika, by wytłumaczył się z tych oskarżeń. Ale Gerard milczał, jak niegdyś Jezus przed Sanhedrynem, Herodem i Piłatem. Święty Alfons uznał więc, że milczenie oznacza przyznanie się do winy i ukarał Gerarda zakazem przyjmowania Komunii św. i opuszczania klasztoru.
Przez długie miesiące przyszło mu żyć wyłącznie wśród współbraci uważających go za rozpustnika. Jego tęsknota za Komunią była tak wielka, że bał się posługiwać do mszy świętej, lękając się, że mógłby z rozpaczy wyrwać kapłanowi z rąk konsekrowaną hostię.
Czytaj także:
Czy chrześcijanie to kanibale, skoro spożywają Ciało Jezusa? Plotki z czasów starożytnych
Bez start na duchu
Kiedy wreszcie oskarżenia zostały wycofane, Gerard – w przeciwieństwie do św. Alfonsa – nie okazywał zbyt wielkiej radości. Zarówno swoje oskarżenie, jak i oczyszczenie z zarzutów uważał za spełnienie się woli Bożej.
Te ciężkie przeżycia nadszarpnęły jednak jego i tak wątłe siły. I choć dla podratowania zdrowia wysłano go do klasztoru w górskiej okolicy, to Gerard zmarł tam w otoczeniu (teraz już życzliwych mu) współbraci w nocy z 15 na 16 października 1755 roku, mając jedynie 29 lat, zaledwie trzy lata po złożeniu zakonnych ślubów.
Patronowie dla pomawianych
To tylko dwie „pierwsze z brzegu”, oddalone od siebie w czasie historie. Dwóch ludzi, którym przyszło cierpieć z powodu plotek i oszczerstw. Bo ktoś coś powiedział, bo ktoś coś usłyszał, bo ktoś coś powtórzył, bo komuś coś się wydawało. Akurat w tych dwóch przypadkach prawda „wyszła na jaw” i także w ludzkim rozumieniu obaj zdążyli jeszcze „zatriumfować” za życia. Ale przecież nie wszystkie historie tak się kończą.
Brycjusz i Gerard mogą być jednak na pewno patronami dla tych, którym pomówienia i plotki rujnują życie i nerwy. Patronami na czas odrzucenia i niezrozumienia. Patronami dla tych, którzy nie mają jak się bronić – bo niby jak się bronić przed plotkami, skoro zawsze znajdzie się ktoś „mądry”, kto stwierdzi, że „nie ma dymu bez ognia”?
Modlitwa
Warto przyzywać ich w takich sytuacjach – także po to, by prosić o łaskę przetrwania tych doświadczeń bez szkody na duchu – bez utraty zaufania do Boga i miłości do ludzi. Na przykład taką lub podobną krótką modlitwą:
Święci Brycjuszu i Gerardzie, wy wiecie, co to znaczy być niesłusznie oskarżonym. Znacie gorzki smak osamotnienia i upokorzenia w wyniku pomówień, oszczerstw i plotek. Proszę was, pomóżcie mi przetrwać to, przez co przechodzę w zaufaniu do Pana Boga i w jedności z moim i waszym Mistrzem – Jezusem Chrystusem, Barankiem niewinnym i milczącym. Brońcie mojego serca i myśli przed rozpaczą, nienawiścią i pragnieniem zemsty. Uproście mi siły, abym odpowiadał dobrem na zło; błogosławił tym, którzy źle o mnie mówią i dobrze życzył tym, którzy oszczerstwami robią mi krzywdę. Abym nie stracił nigdy wiary w wartość bycia uczciwym i nadziei na zwycięstwo prawdy. Dla miłości Jezusa, Pana naszego. Amen.
Czytaj także:
Plotki, obmowa, oszczerstwa – przeczytaj psalm, który pomoże ci zapanować nad językiem