Fenomenalny Roberto Benigni jako Gepetto. Magiczne postaci stworzone przez Marka Couliera, zdobywcę Oscara (pracował między innymi przy „Harrym Potterze”) i cudna muzyka. „Pinokio” na ekranach kin.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Historię Pinokia znamy doskonale. To w końcu jedna z popularniejszych książek dla dzieci wszech czasów. Nie bez powodu została przetłumaczona na rekordową liczbę ponad 260 języków. Była przedstawiana jako kreskówka (Walt Disney wziął ją na tapet już w 1940 r., czyniąc tym samym szlagierową baśnią dzieciństwa wielu pokoleń), serial czy nawet jako futurystyczna aranżacja („Pinokio, przygoda w przyszłości”), nie wspominając już o licznych interpretacjach w postaci spektakli teatralnych.
„Pinokio”. Fenomenalny Benigni jako Gepetto
Jest zatem coś magicznego w opowieści Carlo Collodiego, że od dziesiątek lat nieustannie porusza – i to nie tylko dzieci. Nie inaczej jest z jej kinową interpretacją w reżyserii Matteo Garrone, która właśnie wchodzi na ekrany. Z pewnością wielką zasługę ma tu fenomenalny jak zwykle Roberto Benigni (nagrodzony Oscarem za rolę w niezapomnianej produkcji „Życie jest piękne”). Jego Gepetto chwyta za serce, ujmuje dobrotliwością i prostotą.
W filmowej wersji poznajemy go w chwili, gdy ledwo wiąże koniec z końcem. Snuje się po gospodach i na siłę wynajduje usterki w meblach, byle tylko móc je naprawić, zarabiając tym samym nieco grosza. Dobrotliwi koledzy litują się nad nim, dając strawę, byle tylko już nie chciał przy niczym majstrować.
Życie poczciwca odmienia się, kiedy wpada mu w ręce wyjątkowy kawałek drewna. Trochę przypadkiem, bo znajomego stolarza prosił o niewielki kawałek, a dostał pokaźną kłodę. Od początku czuje, że w tym z pozoru martwym kawałku drewna kryje się magiczna siła. Zainspirowany kukiełkowym teatrzykiem, który odwiedził jego miejscowość, zaczyna rzeźbić. Stworzona przez niego figurka niespodziewanie ożywa – mówi, śmieje się, skacze, biega, a przede wszystkim – płata figle.
Życiowe lekcje od… Pinokia
Gepetto nadaje mu imię i zaczyna troszczyć się o niego jak o własnego syna. Poruszająca jest scena, kiedy przykłada dłoń do piersi wyrzeźbionej kukiełki i czuje bicie serca albo gdy próbuje nauczyć chłopca chodzić, nie wspominając już o tej, gdy oddaje swój znoszony surdut i kamizelkę, byle tylko zdobyć grosz na elementarz i posłać synka do szkoły. W końcu chce dla niego jak najlepiej. Pinokio napawa go wielką dumą. „Wystrugany ja!” – z radością chwali się synem przed znajomymi.
Pinokio to jednak niezły psotnik. Szybko przestaje słuchać rad opiekuna, a otaczający go świat, który w końcu widzi pierwszy raz na oczy, pochłania go bez reszty. Wiedziony ciekawością zostawia ojca i wyrusza w podróż. Niezwykłą, bo pełną pełną przygód, niebezpieczeństw, ale i życiowych lekcji.
I być może to właśnie te cenne życiowe lekcje, tak proste, a jednocześnie przemawiające do głowy i serca, są czymś, co ujmuje – także dorosłych widzów – w historii Pinokia. A być może to ja patrzę na nią z większym wyczuciem, bo opowieść o drewnianym chłopcu, któremu od kłamania rósł nos powraca do mnie po latach wraz bajkami, które czytam mojemu kilkuletniemu synkowi (i odpowiadaniem na dziesiątki pytań, czy jemu też urośnie nosek od oszukiwania).
Czytaj także:
Czy Bella jest katolicką księżniczką? “Piękna i Bestia” może nas wiele nauczyć
Bajki? Nie tyko dla dzieci!
Spotkania z magiczną wróżką, olbrzymim ślimakiem, zwierzętami mówiącymi ludzkim głosem (a przede wszystkim życiowe porady od chrząszcza!) pozostają w głowie. Tym bardziej, że niesamowity wygląd baśniowych postaci to efekt drobiazgowej pracy wybitnego charakteryzatora Marka Couliera, dwukrotnego zdobywcy Oscara, który pracował przy takich hitach jak „Jurrasic World: Upadło królestwo”, „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” czy serii „Harry Potter”. Magii całości dopełnia wyjątkowa oprawa muzyczna laureata Oscara i Złotego Globu Dario Marianellego.
Oglądając niezapomnianą baśń Collodiego w nowym wydaniu, ruszamy wraz z Pinokiem na wyprawę, która na zawsze odmieni życie jego, ale i podążającego w ślad za nim Gepetta. Całość, pełna mądrości i humoru (niezwykły Benigni!) imponuje wizualnie i na długo pozostaje w pamięci. Aż szkoda, że to ostatnia bajkowa produkcja Garrone. Reżyser zapowiada:
Postanowiłem, że tym filmem kończę moją podróż przez świat baśni, którą rozpocząłem od filmu „Pantameron”. „Pinokio” był więc moim marzeniem od dawna. Na biurku wciąż mam storyboard filmu, który narysowałem i pokolorowałem, będąc dzieckiem. To jedna z moich najcenniejszych pamiątek i jedno z najpiękniejszych wspomnień.
*Film „Pinokio” w kinach od 9 października. Korzystałam z materiałów dystrybutora Kino Świat
Czytaj także:
Cztery rzeczy o Bogu, których nauczyły mnie „Opowieści z Narnii” Lewisa
Czytaj także:
“Chata” mocno przypomina bajkę. To zaleta czy wada?