Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Ideał kobiety
Elżbieta Catez, znana raczej jako św. Elżbieta od Trójcy Świętej, w dzieciństwie nie zapowiadała się wcale na kogoś, kto zostanie wyniesiony na ołtarze. Tak właściwie to zdecydowanie nie mieściła się w ówczesnym wyobrażeniu świętości.
Urodziła się w 1880 r., a więc w czasach, kiedy istniał bardzo klarowny ideał kobiety, zwłaszcza tej należącej do wyższych sfer. Miała być piękna, skromna, posiadać umiejętność prowadzenia subtelnej rozmowy, najlepiej w kilku językach. Dobrze widziane były także jakieś talenty artystyczne – malarstwo, pisarstwo, gra na wybranym instrumencie, śpiew. I na tym zakres „kobiecych” uzdolnień miał się kończyć.
Jeśli chodzi o ogólną charakterystykę, to najlepiej ujął ją Henryk Sienkiewicz, choć pisząc o XVII wieku: „buzia w ciup, rączki w małdrzyk”. Tłumacząc na współczesne realia – cicha i wstydliwa.
Tak właśnie wychowywano dziewczynki, które miały być zawsze opanowane, uśmiechnięte, mówić stonowanym głosem, dbać o schludność stroju oraz być posłuszne. Dopytywanie się, a nie daj Boże – domaganie się czegoś było źle widziane. Podobnie jak zbyt wyraziste okazywanie emocji.
Temperament dziewczynki
I tu na scenę wkracza kilkuletnia Elżbietka, co do temperamentu przypominająca ręczny grant z wyciągniętą zawleczką. Co potrącenie, to wybuch i latające w powietrzu odłamki.
Drzwi w mieszkaniu kapitaństwa Catez musiały mieć bardzo mocne ościeżnice, bo ich córka miała w zwyczaju z całej siły trzaskać drzwiami, kiedy coś nie szło po jej myśli. Na wszelkie uwagi reagowała krzykiem lub płaczem. Współcześnie zapewne sąsiedzi nieustannie dzwoniliby do odpowiednich służb z informacją o znęcaniu się nad nieletnią.
Bynajmniej zachowanie to nie było winą rodziców czy opiekunki – ci pierwsi starali się okiełznać mały wielki żywioł wszelkimi metodami. Ojciec cierpliwie tłumaczył, matce zdarzało się korzystać z przymusu bezpośredniego.
Msza z kazaniem dla dzieci
Najpełniej zaś osobowość małej panienki Catez oraz bezradność wychowawców oddaje anegdota o mszy z kazaniem dla dzieci. Proszę sobie wyobrazić dostojną łacińską liturgię w okresie Bożego Narodzenia i księdza proboszcza, otaczanego powszechnym szacunkiem. Poprosił właśnie, aby dzieci podeszły bliżej i opowiada im o uroczystości, jaka jest obchodzona, a na koniec podnosi Dzieciątko Jezus, żeby pobłogosławić nim małych słuchaczy.
W tym momencie Elżbietka nagle się zrywa i na całe gardło (a głos miała donośny, bo dobrze wyćwiczony) krzyczy: „Ty wstrętny proboszczu! Oddawaj mi moją Żanetkę!”. Po czym próbuje ruszyć w jego stronę, zatrzymywana jednak przez zaczerwienionych opiekunów. Wstyd na cały kościół i przyległe tereny, ale cóż było poradzić.
Św. Elżbieta od Trójcy Świętej
Jak to się stało, że dziecko o tak wybuchowym temperamencie ostatecznie zamienia się w kobietę, której cierpliwość jest wręcz heroiczna? Otóż nadreaktywność Elżbiety miała też swój pozytywny aspekt – wiązała się z olbrzymią wrażliwością na piękno i dobro.
To ona właśnie sprawiła, że w czasie przygotowań do Pierwszej Komunii panienka Catez postanowiła w swoim sercu pracować nad sobą i całkowicie oddać się Jezusowi. Wsparta Jego łaską, ale też korzystając z energii swojego żarliwego serca, zaczęła kształtować samą siebie.
W rękach takiego Wychowawcy mogła zostać tylko – i aż – świętą.