Historia Batszeby jest dowodem na bezgraniczne Boże miłosierdzie. Nawet jeśli wpakowaliśmy się w totalne grzęzawisko grzechu i nie potrafimy się ruszyć. On, jak ojciec, choć na początku zupełnie wściekły, podaje nam dłoń i obmywa z błota. Wręcza czyste szaty. Błogosławi. Cokolwiek z tym zrobimy, daje nam szansę.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Batszebę poznajemy w 11 rozdziale 2 Księgi Samuela. Król Dawid zauważył ją, spacerując po tarasie pałacu. Akurat się kąpała. Zrobiła na nim takie wrażenie, że chciał dowiedzieć się, kim jest, aby się z nią spotkać i ją uwieść. „To jest Batszeba, córka Eliama, żona Uriasza Chittyty” – usłyszał w odpowiedzi. Uriasz był dowódcą w jednym z wojsk królewskich.
O Batszebie jako „żonie Uriasza” napisał Mateusz ewangelista w rodowodzie Jezusa. Jako jedyna spośród kilku widniejących tam kobiet nie została wymieniona z imienia. Jedną z hipotez tego zapisu jest to, że jej imię nie było uznane za godne pojawienia się tam. Dlaczego? Spróbujmy się temu przyjrzeć.
Dawid i Batszeba. Pokusa i grzech
Król Dawid dopiął swego i współżył z żoną swojego oficera. Od tego wydarzenia życie tych dwojga i ich najbliższych miało przybrać nowy bieg. Grzech cudzołóstwa pociągnął za sobą bowiem konsekwencje, których nikt się nie spodziewał.
Zatrzymajmy się na chwilę przy postawie Batszeby. Trudno przypuszczać, czy kąpiel pod królewskim pałacem miała z jej strony charakter prowokacyjny. Możemy jednak domyślać się, że Batszeba była kobietą świadomą swojego cielesnego piękna i raczej nie zadbała o dyskretne warunki zażywania kąpieli. Jeśli zatem nie miała intencji, by przynęcić króla, samą swoją postawą wystawiła się na pokuszenie. A grzech przyciąga grzech.
Widzę też w Batszebie uległość wobec zamiarów króla.
Wysłał więc Dawid posłańców, by ją sprowadzili. A gdy przyszła do niego, spał z nią. A ona oczyściła się ze swej nieczystości i wróciła do domu (2 Sm 11, 4).
Żadnej wzmianki o sprzeciwianiu się Batszeby. Żadnej aluzji do Uriasza. Jedynie wejście w kuszącą propozycję króla i próba „zmycia” dowodów.
Kłamstwo za wszelką cenę
Kiedy wchodzimy na drogę nieprawości i zbaczamy z Bożych dróg, musimy liczyć się z tym, że prędzej czy później przyjdzie nam za to zapłacić. Batszeba zaszła w ciążę z królem. A trzeba nam wiedzieć, że cudzołóstwo było wówczas bardzo srogo karane. Nieobecność Uriasza jednoznacznie wskazywała na to, że on nie był ojcem dziecka. Co więc zrobić?
I tu zaczyna się łańcuch kłamstw i prób zatuszowania haniebnego czynu. Dawid sprowadził Uriasza z linii frontu, aby sprowokować sytuację współżycia Uriasza i Batszeby. Kilkukrotne próby króla niestety nie dały oczekiwanego rezultatu. Dawid posunął się do najgorszego – kazał wystawić Uriasza w pierwszej linii walki, aby zginął. Tak się stało – niewinny stracił życie, aby grzech Batszeby i Dawida nie wyszedł na jaw.
Batszeba. Nowe życie?
Żona Uriasza, dowiedziawszy się, że jej mąż, Uriasz, umarł, opłakiwała swego pana. Gdy czas żałoby minął, posłał po nią Dawid i sprowadził do swego pałacu. Została jego żoną i urodziła mu syna (2 Sm 11, 26-27).
Nie wiemy, czy Batszeba wiedziała o haniebnych planach króla i prawdziwej przyczynie śmierci Uriasza. Jeśli nie wiedziała – co czuła? Czy poczuła ulgę? Czy jej żałoba miała charakter formalny czy szczery? Tego niestety nie wiemy i ta niewiedza daje nam cień szansy, by wierzyć, że Batszeba nie miała nic wspólnego ze śmiercią Uriasza.
Dawidowi zależy na Batszebie i wprowadza ją do swojego życia. Mimo wzajemnego oddania na tym małżeństwie od początku widniała skaza krwi.
Postępek jednak, jakiego dopuścił się Dawid, nie podobał się Panu (2 Sm 11, 27).
Bóg początkowo nie był gotowy im pobłogosławić, dlatego pierworodny syn pary umarł.
Boże miłosierdzie
Dawid okazywał współczucie swej żonie, Batszebie (2 Sm 12, 24).
Śmierć dziecka wydaje się dla Batszeby i Dawida momentem zwrotnym. Chwilą, w której uświadomili sobie, że do nich należą konsekwencje popełnionego grzechu. Że to oni są odpowiedzialni za śmierć dwóch niewinnych istot.
Bóg musiał zobaczyć w ich sercach coś niezwykłego. Przemianę, żal, skruchę, rozpacz? Okazując ogrom swojego miłosierdzia, obdarzył ich kolejnym synem. Salomonem. Tak, właśnie tym Salomonem.
Historia Batszeby jest dowodem na to, że Bóg nawet z najgorszej sytuacji, potrafi wyprowadzić dobro. Nawet jeśli wpakowaliśmy się w totalne grzęzawisko grzechu i nie potrafimy się ruszyć. On, jak ojciec, choć na początku zupełnie wściekły, podaje nam dłoń i obmywa z błota. Wręcza czyste szaty. Błogosławi. Cokolwiek z tym zrobimy, daje nam szansę.
On widzi nasze popękane serca. Czeka jedynie na to, aż zapłaczemy nad sobą jak Batszeba. Więc jednak jest coś, czego możemy się od niej nauczyć. Piękna lekcja na Wielki Post.
Czytaj także:
Biblijne matki. Noemi – ta, która straciła, aby zyskać więcej
Czytaj także:
Biblijne matki. Rut – ta, która była towarzyszką pełną miłości
Czytaj także:
Biblijne matki. Tamar – ta, która wzięła sprawy we własne ręce