Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Na początku Pierwszej Księgi Samuela czytamy o Annie, jednej z dwóch żon Elkana, Sufity. Była ona żoną bardziej kochaną przez męża (por. 1 Sm 1, 5), choć nie mogła mieć dzieci. Trwała więc w małżeństwie, przyglądając się, jak jej „rywalka” ─ jak Biblia nazywa Peninnę, drugą żonę Elkana ─ w tym samym domu rodziła i wychowywała potomstwo.
Jakby sam ból patrzenia na to nie wystarczał, Peninna nie szczędziła Annie przytyków związanych z jej bezpłodnością. Annie podwójnie musiało pękać serce. Jej imię oznacza jednak „łaskę” – i tą właśnie łaską posłużył się Bóg, czyniąc ją matką samego proroka Samuela. Jak to się stało?
Niektórzy nazywają to instynktem macierzyńskim, ale dla mnie to pojęcie oskubane jest zupełnie z kobiecej duchowości. Głęboko wierzę, że w serce każdej kobiety Bóg wpisał powołanie do macierzyństwa. I choć w życiu każdej z nas to zadanie realizuje się w przeróżnych postaciach, jest to coś niezbywalnego i zarazem danego poznać w pełni tylko kobietom.
Podobnie było z Anną i Elkanem. Mężczyźnie trudno było zrozumieć, dlaczego Anna tak bardzo przeżywa niemożność zajścia w ciążę.
Szczyt empatii i zrozumienia, prawda? To oczywiste, że Anna kochała męża. Ale to nie miało nic wspólnego z pustką, którą mogło zapełnić tylko życie pod jej sercem. Sercem, które codziennie patrzyło, jak druga żona Elkana pieści swoje dzieci, i przy tym uśmiecha się kpiąco w kierunku Anny. Cóż, Elkan, mimo swojej ogromnej miłości do Anny, pewnych rzeczy po prostu nie pojmował.
Anna dobrze wiedziała, że jedynie Bóg jest w stanie objąć swoją wszechmocą to, co przeżywała. Dlatego zalana łzami oddała Mu swój ból i pragnienie bycia matką, jednocześnie składając Panu obietnicę, że syna, którym ją pobłogosławi, Jemu ofiaruje.
Jak doczytamy w przypisie Biblii Tysiąclecia, Hebrajczycy zazwyczaj modlili się głośno. Anna zaś chciała, aby tylko Bóg usłyszał jej wołanie. Jak gdyby to była sprawa wyłącznie między nią a Nim. Do głębi wzruszająca jest ta umowa. Pełne emocji spotkanie. „Wylałam duszę moją przed Panem” ─ mówi Anna.
„Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” (Łk, 11, 9) – Anna prosiła, szukała i kołatała. Ona się wręcz dobijała do Boga, całą sobą, całym sercem i całą duszą. I Bóg jej wysłuchał.
Jak często modlimy się formalistycznie, beznamiętnie, może nawet z przyzwyczajenia? Ile jest w naszej modlitwie wylewania duszy przed Panem, a ile formułek grzecznościowych albo urzędowych prób załatwienia prywatnych spraw?
Bóg odpowiada na nasze najgłębsze pragnienia, ale my też musimy dotrzymywać danego Mu słowa. Jak Anna, która oddała ukochanego Samuela Panu. Na co ten trud, można by pomyśleć. Przecież tak chciała być matką, a po trzech latach ma oddać syna?
Widzę ją, jak tka ten płaszczyk, roniąc łzy tęsknoty. Jak każdy ruch nici przeplata modlitwą i wielbi Pana w życiu Samuela. Spotyka go rok w rok i patrzy z zachwytem i dumą, jak się zmienił. Jak w każdym kolejnym dziecku widzi cechy podobne jemu. Oblewa ją pokój i zaufanie Bogu ─ wie, że została matką kogoś nadzwyczajnego.