Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W najmniejszym państwie świata prężnie rozwija się pierwsza – i jak dotąd jedyna – drużyna sportowa.
Założona w 2018 roku Athletica Vaticana liczy ponad stu członków, których, obok biegania, łączy chęć promowania wartości duchowych, humanitarnych i kulturowych. To lot ku wieczności zza watykańskich murów.
Dziękuję Ci, Panie,
że pozwalasz mi biec
i nie zostawiasz mnie na 35-tym kilometrze
wielkiego maratonu życia.
Dziękuję Ci, Panie,
za piękno biegania w samotności
po lesie i między ludźmi,
w upale i chłodzie,
w deszczu i na wietrze.
Ta modlitwa maratończyka (dostępna w 37 językach) gości na ustach członków drużyny papieża Franciszka, która prawnie została włączona do Włoskiej Federacji Lekkiej Atletyki, a nawet do Włoskiego Komitetu Olimpijskiego.
Jako że nikogo się z niej nie wyklucza, pod sztandarem Athletica Vaticana obok oficerów Gwardii Szwajcarskiej biegają imigranci z Afryki, pracownicy poczty watykańskiej, konserwatorki dzieł Rafaela czy farmaceuci. Mężczyźni i kobiety w wieku od 19 do 65 lat.
Miejsce dla siebie znaleźli również wykładowcy Biblioteki Watykańskiej, kapłani, a także nuncjusz apostolski Charles John Brown oraz biskup Jean Paul Vesco.
W myśl statutów na czele drużyny stoi dwóch przewodników duchowych, którzy wyznaczają właściwy kierunek: ks. Andrea Palmieri, podsekretarz Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan i ks. Giovanni Buontempo, pracownik Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia.
To przede wszystkim oni troszczą się o ducha jedności w drużynie, który swe źródło bierze ze wspólnej Eucharystii. A szczególnie w tych mszach świętych odprawianych przed maratońskimi biegami w Rzymie, Florencji, Wenecji, Walencji i Nowym Yorku.
„W tym wszystkim najpiękniejsze jest to, że Athletica Vaticana narodziła się spontanicznie na ulicy. Grupka watykańskich sprzedawców umawiała się przed pracą na Via della Conciliazione, żeby pobiegać. Trzeba podkreślić, że choć mamy tutaj do czynienia również z innymi sportami, takimi jak krykiet czy piłka nożna, jednak tylko lekkoatletyka jest oficjalnie uznana przez Stolicę Apostolską” – tłumaczy jej prezes Giampaolo Mattei.
Szybko dodaje również, że najważniejszym celem, jaki im przyświeca jest uprawianie sportu w grupie. „W odpowiedzi na apel papieża, chcemy krzewić ducha wspólnoty i dawać świadectwo. Kiedy się z nami spotkał, powiedział, że w sporcie liczy się solidarność i otwartość na innych” – mówi.
Co ciekawe, nie wszyscy członkowie pracują jako sprzedawcy za watykańskimi murami. Do drużyny należy również dwunastoletnia dziewczynka, która porusza się na wózku inwalidzkim i także z nimi biega. Nazywa się Sara i jest aniołem.
„Nie wspominając już o dwóch imigrantach, z których jeden jest muzułmaninem” – podsumowuje Mateei, dziennikarz L’Osservatore Romano. „Obecnie wznawiamy treningi, a potem chodzimy razem na pizzę”. Takie drobne rzeczy, które jeszcze kilka tygodni temu były nie do pomyślenia.
„Pomijając sportowe osiągnięcia, tym, co mnie uderzyło w tej drużynie są wartości, jakie od zawsze głosi Ojciec Święty. Mam na myśli troskę o ludzki wymiar życia społecznego, troskę o osoby dyskryminowane czy też cierpiące pod kątem fizycznym bądź psychicznym. Nasza koncepcja drużyny zakłada, że nie ma znaczenia pochodzenie, wyznanie, krąg kulturowy czy język” – podkreśla stanowczo profesor Paul Gabriele Weston znad akademickiego pulpitu.
Te słowa w całości sprawdzają się w przypadku Athletica Vaticana, drużyny założonej z inicjatywy Giampaola Mattei i pochodzącego z Hiszpanii ks. Melchora Sáncheza, podsekretarza Papieskiej Rady ds. Kultury.
Razem stoją na czele projektu, który przewidywał organizację w rzymskiej dzielnicy Castel Porziano lekkoatletycznego mitingu o światowym zasięgu pod hasłem: Run Together. Mieli w nim brać udział nie tylko utytułowani sportowcy z wielu krajów, lecz także więźniowie czy osoby z zaburzeniami psychicznymi.
„Zorganizujemy go we wrześniu, jeśli tym razem pozwoli na to pandemia” – deklaruje Mattei, który nie chce nawet słyszeć o wątpliwościach, jakie w tej kwestii zgłasza ks. Melchor.
„Na razie nie myślimy o Igrzyskach Olimpijskich. To dla nas za wysokie progi. Być może odnaleźlibyśmy się w zawodach dla małych państw europejskich, obok San Marino, Czarnogóry czy Macedonii Północnej”.
Zobaczymy. Czas pokaże czy te plany uda się zrealizować tej liczebnie małej, ale wielkiej duchem drużynie gotowej do poświęceń w drodze do chwały, której nie interesuje współzawodnictwo, tylko po prostu bieganie. Właśnie o to chodzi. O piękno biegania.
Dziękuję Ci, Panie,
że jesteś blisko mnie w chwilach znużenia,
gdy pot zalewa mi oczy,
nogi odmawiają posłuszeństwa
i kiedy chcę stanąć w biegu.
Z Tobą idę dalej!