separateurCreated with Sketch.

100-letnia siostra wspomina ucieczkę przed nazistami. „Nie zmieniłabym życia”

Suor Regine

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Tego dnia dwukrotnie uderzył w nich sztorm, a statek nie był w stanie oprzeć się sile wiatru i fal. Zaczął się rozpadać... Historia siostry Regine Canetti.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć


19 maja 2021 r. siostra Regine Canetti skończyła 100 lat. Jest jedną z najdłużej żyjących zakonnic na świecie. Należy do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej z Syjonu, założonego przez Théodorea Marie Ratisbonne, który – podobnie jak s. Regine – przeszedł z judaizmu na chrześcijaństwo.

"Nie mogę uwierzyć, że kończę dziś 100 lat, a jednak tak jest. Jeśli zapytacie mnie, czy chciałabym coś zmienić w moim dotychczasowym życiu, odpowiem, że nie. Było pełne przygód: duchowo, fizycznie, moralnie i społecznie. Jestem bardzo szczęśliwa" – mówiła Chrześcijańskiemu Centrum Medialnemu.

S. Regine pochodzi z Sofii w Bułgarii. Dorastała w żydowskiej rodzinie – w miejscu, gdzie większość stanowili prawosławni chrześcijanie. Uczęszczała do francuskiej szkoły, zwanej Notre Dame de Sion, prowadzonej przez zgromadzenie, którego ostatecznie została członkinią. "Byłam w tej szkole przez 12 lat, a mój ostatni rok przypadł na 1940 r. To był dokładnie początek wojny, II wojny światowej".

Ojciec s. Reginy nie był Bułgarem i mimo że mieszkali w tym kraju, nie posiadali bułgarskich dokumentów tożsamości. Gdy wybuchła wojna, to postawiło ich w szczególnie trudnej sytuacji.

S. Regine opowiada, że rząd ostrzegł wszystkich niebułgarskich Żydów w kraju: "Nie możemy was chronić, nie możemy nic dla was zrobić. Jeśli coś się stanie, musicie opuścić kraj".

Jeden z członków miejscowej gminy żydowskiej zaczął szukać rozwiązania. Udało mu się zdobyć stary, rozklekotany statek. Plan zakładał, że Żydzi będą podróżować drogą morską do Palestyny. Punktem wyjścia był port Warna w Bułgarii.

"To było straszne – wspomina s. Regina – ponieważ był 15 grudnia, zima, a ludzie tłoczyli się, aby dostać się na ten mały, podniszczony statek". Statek mógł pomieścić około 150 osób, ale był wypełniony ponad dwukrotnie większą liczbą ludzi uciekających przed zagrożeniem nazistowskim.

S. Regine wspomina: "Wsiedliśmy na ten statek, myśląc tylko, że za pięć dni dotrzemy do Palestyny. Ale jak już wspomniałam, była zima i morze było bardzo wzburzone, więc nie można było zrealizować planu. Dotarliśmy w pobliże Stambułu w Turcji i tam musieliśmy się zatrzymać".

To, co wydarzyło się później, to historia, którą widzieliśmy wielokrotnie także współcześnie. Statek pełen migrantów uciekających przed wojną szukał schronienia w obcym kraju. Rząd nie pozwolił mu zadokować, a uchodźcy musieli pozostać dwie mile od brzegu.

Po pięciu dniach wyruszyli w poszukiwaniu schronienia gdzie indziej. Tego dnia dwukrotnie uderzył w nich sztorm, a statek nie był w stanie oprzeć się sile wiatru i fal. Zaczął się rozpadać.

Kiedy statek zaczął tonąć, s. Regina wraz z ojcem i bratem nie mieli innego wyjścia, jak tylko próbować dopłynąć do brzegu. Zakonnica opowiada: "Gdy tylko znaleźliśmy się w wodzie, fale były coraz wyższe. To było straszne. Byłam z ojcem, matką, bratem, a siostry nie było z nami, bo była już mężatką. Moja matka i brat utonęli, a ja i mój ojciec zostaliśmy uratowani. Większość ludzi zginęła, przeżyło tylko 114 osób".

Strona internetowa sióstr Matki Bożej z Syjonu ujawnia, że do dziś, każdego 12 grudnia, s. Regina udaje się na Wzgórze Herzla w Jerozolimie, aby uczestniczyć w ceremonii upamiętniającej ofiary katastrofy statku.

S. Regine i jej ojciec przedostali się do Izraela i znaleźli schronienie w kibucu, rodzaju żydowskiej wspólnoty rolniczej. Siostry Matki Bożej z Syjonu w Bułgarii dowiedziały się, co stało się ze statkiem i ich byłą uczennicą, i wysłały wiadomość do swojej wspólnoty w Izraelu.

Siostry odszukały Regine i zaprosiły ją do Jerozolimy. "Powiedziały mi, że dadzą mi to, czego potrzebuję, więc pojechałam" – mówi.

W końcu zdecydowała się przejść na katolicyzm i poprosiła o przyjęcie do wspólnoty. Od tego czasu, przez 80 lat, służyła Panu, m.in. ucząc w kilku krajach arabskich, w szkołach prowadzonych przez zgromadzenie.

Siostra budzi się każdego ranka ze świadomością, że to może być dzień, w którym Bóg przyjmie ją w swoje wieczne objęcia.

W 2016 r. ukazała się książka o jej życiu.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!