separateurCreated with Sketch.

„Nie mogę wyobrazić sobie jednego dnia bez Eucharystii”. Matka Teresa, ciemności i największa tęsknota

MATKA TERESA Z KALKUTY
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Czasami Najświętszy Sakrament tak bardzo mnie pociągał. Nie mogłam się doczekać Komunii Świętej. Noc po nocy sen mnie opuszczał i tylko spędzałam te godziny, tęskniąc do Jego przyjścia. Moje życie byłoby puste, gdybym nie przyjmowała codziennie Komunii Świętej”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Hinduski lekarz miał ponoć powiedzieć siostrom odwiedzającym Matkę w szpitalu, by przyniosły „ten złoty domek, który Matka miała ze sobą ostatnim razem, bo przy nim jest dużo spokojniejsza”. Mimo wieloletnich duchowych ciemności Matka Teresa niemal nieustannie odczuwała tęsknotę za Eucharystią.

To samo słowo w każdej kaplicy

W każdym domu Misjonarek Miłości na całym świecie kaplica wygląda łudząco podobnie. Nie ma w niej ławek, klęczników. Prosty ołtarz, tabernakulum, krzyż z wizerunkiem Chrystusa, a na ścianie napis – najczęściej po angielsku, w oficjalnym języku tego międzynarodowego zgromadzenia: „I thirst”, czyli „Pragnę”.

To jedno z ostatnich słów Jezusa, które wypowiedział, wisząc już na krzyżu. Dlaczego właśnie to słowo?

W zamyśle Matki Teresy celem zgromadzenia Misjonarek Miłości ma być „zaspokajanie pragnienia Jezusa Chrystusa na krzyżu, pragnienia miłości i dusz (…). «Pragnę» to znacznie głębsze słowo, niż gdyby Jezus powiedział po prostu: «Kocham was». Dopóki nie będziecie wiedzieli, i to w bardzo osobisty sposób, że Jezus was pragnie, nie będziecie w stanie poznać tego, kim On chce dla was być. Ani tego, kim chce, abyście wy byli dla Niego”.

MISSIONARIES OF CHARITY,ADORATION

Eucharystia – by rozpoznać Ukrytego

To dlatego znajdziemy to słowo na ścianie każdej ich kaplicy. Siostry nie traktują swojego życia i misji jedynie jako pracy socjalnej, charytatywnej. Chcą odpowiedzieć na tęsknotę Jezusa ukrytego w drugim człowieku – chorym, żyjącym w nędzy, uwikłanym w nałogi, odrzuconym. Aby rozpoznać Go w tym ukryciu, potrzebują nieustannie je sobie uświadamiać, a Jego ukrycie w Eucharystii jest najlepszym „ćwiczeniem” tej zdolności.

Sama Matka Teresa mówiła: „Jeśli będziemy adorować Chrystusa ukrytego w Eucharystii, będziemy umieli dostrzec Go w zaniedbanych ciałach ubogich. Nasz dzień rozpoczynamy mszą św. i przyjęciem Jezusa w Komunii Świętej, a kończymy godzinną adoracją Najświętszego Sakramentu. Nie mogę wyobrazić sobie nawet jednego dnia bez Eucharystii.

Dotykam Jezusa, kocham Go, służę Mu w biednych umacniana Jego miłością. Moją największą miłością jest Jezus w Eucharystii. Właśnie w niej spotykam Go, otrzymuję Go, kocham, a potem odkrywam Go i służę Mu w tych najuboższych z ubogich. Moje życie byłoby puste, gdybym nie przyjmowała codziennie Komunii Świętej. Tylko dzięki temu możemy żyć z Jezusem, dla Jezusa i dla naszych ubogich”.

Godzina adoracji – obowiązkowo!

Kiedy Matkę Teresę pytano (a robiono to wielokrotnie), w jaki sposób udaje jej się i skąd bierze siłę, by czynić tak wiele dla innych, odpowiadała: „Moją tajemnicą jest Jezus, Jego wielka miłość do nas, ludzi, modlitwa, medytacja, codzienna godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu, śluby zakonne…”.

Codzienna godzinna adoracja pod koniec dnia. Jak wielką przywiązywała do niej wagę, świadczyć może to, że niejednokrotnie na następny dzień nie pozwalała wychodzić do pracy z ubogimi na mieście siostrze, której nie było poprzedniego wieczoru na adoracji. Kiedy siostry lub inni współpracownicy skarżyli się, że mają naprawdę dużo pracy i sugerowali, by adorację skrócić lub okresowo z niej zrezygnować, była bardzo stanowcza.

Radziła wtedy, by niejako „wbrew logice” poświęcić na nią więcej czasu. Jedna z sióstr wspominała odpowiedź, jaką otrzymała ponoć od Matki przy takiej właśnie okazji: „Nie masz czasu na godzinę adoracji? To adoruj dwie godziny”.

Głody „świętej od ciemności”

Wiemy, że przez długie lata – właściwie przez większość swojego życia – Matka Teresa przeżywała ogromne duchowe ciemności. Można by powiedzieć, że jej wiara była w permanentnym kryzysie.

Jednocześnie jednak niemal nieustannie przeżywała tak wielką tęsknotę za Eucharystią, że zdarzało się, iż nie mogła przez nią… spać. „Czasami Najświętszy Sakrament tak bardzo mnie pociągał. Nie mogłam się doczekać Komunii Świętej. Noc po nocy sen mnie opuszczał i tylko spędzałam te godziny, tęskniąc do Jego przyjścia. To się zaczęło w Asansolu w lutym [1947 r.], a teraz co noc przez godzinę albo dwie ta sama tęsknota przerywa mi sen” – pisała.

Bez adoracji nic nie ma sensu

Nieżyjący już biskup Jan Chrapek wspominał, jak podczas jednej z wizyt Matki w Polsce, podczas podróży z Warszawy do Szczecina zepsuł się samochód, którym wspólnie podróżowali. Naprawa zajęła kilka godzin (i ponoć ostatecznie nie nastąpiła w wyniku ingerencji mechanika, ale modlitwy Matki, która nawet biskupowi wydała się wówczas „przesadą”).

Do celu dotarli późnym wieczorem. Mimo to Matka uparła się, by biskup wystawił jej Najświętszy Sakrament i modliła się przed Nim prawie dwie godziny. Ponieważ następny dzień miał być wypełniony spotkaniami i zakończony kolejną długą podróżą, zarządziła adorację z samego rana… o 4:30. Była głęboko przekonana, że bez tej modlitwy nie będą miały najmniejszego sensu żadne działania jej samej ani zgromadzenia.

Warto wiedzieć, że Misjonarki Miłości mają też gałąź kontemplacyjną, której siostry poświęcają się wyłącznie modlitwie. Ta stanowi „duchowe zaplecze” i „magazyn sił” dla wszystkich sióstr i współpracowników.

„Złoty domek”, który ją uspokajał

W pewnym momencie zaczęły się poważne kłopoty Matki Teresy ze zdrowiem, które doprowadziły ostatecznie do jej śmierci 5 września 1997 roku. Podczas pobytów w szpitalu miała prawo mieć przy sobie Najświętszy Sakrament. Jednego razu hinduski lekarz miał ponoć powiedzieć siostrom odwiedzającym Matkę, by przyniosły „ten złoty domek, który Matka miała ze sobą ostatnim razem, bo przy nim jest dużo spokojniejsza”.

W czasie rekonwalescencji w domu zajmowała pokój sąsiadujący bezpośrednio z kaplicą. Co ciekawe, jeszcze w 1947 r. w pierwszej wersji „reguł” dla zgromadzenia, które dopiero miało powstać sama pisała: „Jeśli jakaś Siostra zachoruje, musi otrzymać wszystko, co lekarz uzna za konieczne. Musi zostać umieszczona w pomieszczeniu, w którym będzie mogła łatwo uczestniczyć we mszy świętej i codziennie przyjmować Komunię Świętą, jeśli będzie sobie tego życzyć”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.