separateurCreated with Sketch.

Przeżyła zamach w Brukseli, ale straciła nogi. „Rodzina nie przestawała mnie wspierać”

BEATRICE LAVALETTE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ewa Rejman - 02.10.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Rok po zamachu Beatrice wzięła udział w swoim pierwszym pokazie jeździectwa paraolimpijskiego. Od tamtej pory nie przestała trenować. Kiedy dowiedziała się, że została wybrana do reprezentowania USA na igrzyskach paraolimpijskich, nie kryła wzruszenia.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

22 marca 2016 r. 17-letnia Beatrice de Lavalette czekała na brukselskim lotnisku na samolot do USA. Minęło już sporo czasu od jej ostatniego spotkania z rodziną i miała nadzieję, że zobaczy się z nią jak najszybciej. Na nagraniach widać, jak rozmawia przez telefon. Nie miała pojęcia, że tuż obok niej stoi zamachowiec-samobójca.

Następną rzeczą, którą zapamiętała, była wszechogarniająca ciemność, dym i krzyki ludzi wzywających pomocy. Ratownicy ruszyli na pomoc innym osobom, bo w pierwszej chwili, oceniając jej stan, sądzili, że Beatrice i tak nie da się już uratować.

Przeżyła. Przez miesiąc była w śpiączce, a lekarze musieli amputować jej nogi. Przez całe dotychczasowe życie największą pasją nastolatki było jeździectwo, a po wybudzeniu sądziła, że nigdy już nie będzie w stanie dosiąść konia. Wspomina, że płakała każdego dnia myśląc, że przyszłość nie przyniesie jej już nic dobrego.

Na szczęście miała nieustające wsparcie rodziny. Pięć miesięcy po zamachu, podczas pobytu w ośrodku rehabilitacyjnym, mamie udało się przyprowadzić DeeDee, ukochaną klacz Beatrice, na niespodziewaną wizytę. „To było to, czego potrzebowałam, aby przywrócić mnie do życia. Konie pomogły mi przetrwać wypadek, bo były przy mnie i dawały mi nadzieję, której bardzo mi brakowało” – wspomina dziewczyna.

W czasie pobytu w szpitalu odwiedziła ją amerykańska ambasador. Kiedy rozmowa zeszła na temat igrzysk paraolimpijskich, Beatrice usłyszała, że przecież mogłaby spróbować swoich sił w kolejnych – gdyby zdecydowała się kontynuować swoją jeździecką pasję. Wtedy nie poświęciła tej myśli zbyt wiele uwagi, ale wiedziała już, że pomimo wszystkiego, co się stało, nie chce rezygnować z kontaktu z końmi.

Kolejne miesiące spędziła, ucząc się jazdy konnej na nowo. „Moje ciało było zupełnie inne niż przed zamachem. Musiałam na nowo przystosować się do robienia tego, czego uczyłam się przez całe życie. Nie miałam mięśni, zostały ze mnie tylko skóra i kości, więc utrzymanie się w siodle bez poczucia równowagi było naprawdę niewygodne” – tłumaczy Beatrice.

Rok po zamachu Beatrice wzięła udział w swoim pierwszym pokazie jeździectwa paraolimpijskiego. Od tamtej pory nie przestała trenować. Kiedy dowiedziała się, że została wybrana do reprezentowania USA na igrzyskach paraolimpijskich, nie kryła wzruszenia. "Wiedziałam, że tak się stanie, ponieważ tak ciężko pracowałam i osiągnęłam wyniki, których potrzebowałam, aby dostać się do drużyny. Ale usłyszenie tej wiadomości oficjalnie było naprawdę niesamowitym momentem” – mówi.

Przyznaje też, że nie byłaby w stanie dotrzeć do miejsca, w którym jest teraz, bez swoich przyjaciół i rodziny. "Byli tam od pierwszego dnia i nigdy nie przestali mnie wspierać. Wiem, że jeśli mam zły dzień, zawsze mogę do nich zadzwonić, a oni pomogą mi na nowo poczuć się szczęśliwą” – twierdzi.

Na igrzyskach w Tokio zajęła 5. i 6. miejsce. Cieszy się z tego sukcesu, ale nie zamierza na nim poprzestawać. „Byłabym inną osobą, gdyby nie zamach z 2016 roku. Obejrzałam wraz z rodzicami zapis wideo z wybuchów i dowiedziałam się, jak blisko zamachowca stałam. To tym większy cud, że dziś nadal żyję i robię to, co kocham. To szczęście w nieszczęściu, ale także jakiś rodzaj koszmaru” – mówi.

Nie chce rozpamiętywać, co by było, gdyby tamtego dnia nie znalazła się na lotnisku obok terrorysty. „Nie mogę zmienić tego, co się stało, ale mogę osiągnąć sukces, będąc sobą właśnie teraz” – tłumaczy.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!