Na to pytanie – które zadaje sobie wielu dzisiejszych rodziców nastolatków – w najnowszym felietonie odpowiada Marcin Jakimowicz.
Wielki Post to również czas jałmużny. W tym szczególnym okresie prosimy cię o wsparcie, które umożliwi nam dalszą ewangelizację i wlewanie nadziei w serca czytelników.
„Nieustannie jeżdżę po Polsce z konferencjami i świadectwem i zawsze, gdy poruszam temat nastolatków, którzy przestają chodzić do kościoła, po spotkaniu pozostaje kilka do kilkunastu osób, by pogadać na ten temat” – tak zaczyna swój felieton, zamieszczony na łamach gosc.pl, Marcin Jakimowicz.
Autor tym samym sygnalizuje problem, który spędza sen z powiek wielu rodzicom nastolatków. Martwią się, gdzie popełnili błąd. Co mogli zrobić inaczej, by dzieci chciały chodzić do kościoła?
Zbuntowane nastolatki
Marcin Jakimowicz podkreśla: bunt w wieku nastoletnim jest normalny, a wręcz bardzo potrzebny!
Skąd samooskarżenia rodziców? Wmówiono im, że mają wychować do wiary, a nie do wolności. To dlatego, widząc swe nastoletnie dzieci omijające szerokim łukiem kościoły, martwią się: „Nie zdaliśmy egzaminu”. Tymczasem wychowanie do wolności jest o wiele trudniejsze, bo jest stworzeniem młodemu człowiekowi przestrzeni, by osobiście wybrał Jezusa na Pana i zbawiciela. Trzeba dać mu czas.
M. Jakimowicz

Trzeba dać dziecku czas
Wymuszona wiara nie ma żadnego sensu. To właśnie wolność jej wyboru jest tu najważniejsza.
Bóg…
… nie szuka podwładnych. Szuka przyjaciół. Chce, byśmy przyszli do Niego kierowani miłością, a nie lękiem. Gdyby zmuszał nas do wiary, podeptałby tym samym naszą wolność. Szanuje nasze wybory, nawet jeśli odrzucają Jego miłość. Cierpi wówczas bardzo, ale nie chce wchodzić w nasze życie z butami.Wierzę nie dlatego, że wpoili mi to rodzice, ale dlatego, że osobiście przyjąłem Jezusa. Tylko taka relacja zmienia życie.
M. Jakimowicz
Młodzi potrzebują osobiście doświadczyć Boga. Ale przede wszystkim potrzebują wolności!