Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
To prosty, ale piękny i poruszający utwór. Jest znany jako „rękopis znaleziony w starym kościele św. Pawła w Baltimore w roku 1692 r.”, ale faktycznie napisał go w 1927 roku pisarz Max Ehrmann. Z nieporozumieniem dotyczącym pochodzenia tekstu wiąże się dość zabawna historia, którą opisał Marian Sworzeń w książce "Dezyderata. Dzieje utworu, który stał się legendą".
Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy
Kiedy byłam nastolatką, "Dezyderata" wpisywaliśmy sobie nawzajem do pamiętników (Tak, na przełomie lat 80. i 90. młodzież miała zwyczaj prowadzenia pamiętników, które dawało się rówieśnikom do zapisywania złotych myśli. Ja miałam pamiętnik w kształcie czerwonego serca).
Ale ten wiersz urzeka nie tylko nastolatków. W prostych słowach uczy, jak dobrze żyć. "Dezyderata" poznało zapewne kilka milionów ludzi na świecie. Nawiązania można znaleźć w filmach, piosenkach, przemówieniach prezydentów i w zasadach „12 Kroków” Anonimowych Alkoholików.
"Przechodź spokojnie przez zgiełk i pośpiech i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy.
O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.
Wypowiadaj swą prawdę jasno i spokojnie i wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swą opowieść.
Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha.
Porównując się z innymi możesz stać się próżny i zgorzkniały, bowiem zawsze znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.
Niechaj twe plany, jak i osiągnięcia będą dla ciebie źródłem radości.
Wykonuj z serca swą pracę, jakakolwiek by ona nie była. Ją jedynie naprawdę posiadasz w zmiennych kolejach losu. Bądź ostrożny w interesach. Na świecie pełno bowiem jest oszustwa. Niech ci to jednak nie przysłoni prawdziwej cnoty. Wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie jest pełne heroizmu.
Bądź sobą, a zwłaszcza nie udawaj uczucia, ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa.
Przyjmuj spokojnie, co lata przynoszą, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości.
Rozwijaj siłę ducha, by mogła osłonić cię w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny.
Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy. Masz prawo być tutaj. I czy jest to dla ciebie jasne, czy nie, wszechświat jest bez wątpienia na właściwej drodze.
Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, bez względu na to, czymkolwiek On się wydaje.
Czymkolwiek się trudzisz i jakiekolwiek są twe pragnienia w zgiełkliwym pomieszaniu życia, zachowaj pokój ze swą duszą.
Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat.
Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy".
Oryginalny tekst po angielsku można przeczytać tutaj
Wyznawca „Wielkiego X”
Wiersz napisał w Max Ehrmann, amerykański pisarz niemieckiego pochodzenia. Urodził się on w 1872 r. i spędził większość życia w miasteczku Terre Haute w stanie Indiana (na dłuższy czas wyjechał tylko na studia, m.in. na Harvardzie). Formalnie był metodystą, ale faktycznie nie był religijny.
Sceptycznie traktował kwestię nieśmiertelności duszy, a Jezusa uważał za jednego z wielu ważnych nauczycieli ludzkości. Wierzył w wielkiego, ale odległego Boga, „Wielkiego X”, stwórcę kosmosu, który jednak nie ingeruje w ludzkie losy ludzkości (w tym kontekście łatwiej rozumiemy zdanie: „Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, bez względu na to, czymkolwiek On się wydaje”).
Był jednak człowiekiem głęboko etycznym, patriotą i zwolennikiem ciężkiej pracy i osobistej wolności. Ponad prawdę absolutną stawiał życzliwość miedzy ludźmi. Zdobył wszechstronne wykształcenie i interesował się wieloma dziedzinami. Przyjaźnił się, korespondował i współpracował z wieloma znanymi postaciami. Był m.in. entuzjastą i propagatorem kontroli urodzin i eugeniki.
Z książki Mariana Sworzenia, który wykonał pionierską, tytaniczną pracę, śledząc pochodzenie "Dezyderat" i dzieje samego Ehrmana, można wywnioskować, że pisarz od młodości znajdował się pod przemożnym wpływem masonerii. Wskazują to nie tylko jego poglądy, ale również fakt, że pośmiertny koncert ku jego czci zorganizowano w siedzibie loży masońskiej w Terre Haute. Zmarł w 1945 r. Kilka miesięcy przed śmiercią wziął ślub z wieloletnią towarzyszką życia, Barthą Pratt King. Nie miał dzieci.
Pożądane i zalecane
Utwór zatytułowany w oryginale Desiderata napisał w 1927 roku. Ten wyraz (w liczbie mnogiej – tak samo jak w polskiej wersji) dosłownie znaczy: „upragnione”, „pożądane”, „zalecane”. W polszczyźnie od dawna funkcjonuje słowa „dezyderat”, które oznacza rodzaj aktu prawnego wyrażającego prośbę lub żądanie (np. komisje sejmowe kierują dezyderaty do rożnych instytucji). Ehrmann uważał ten wiersz za podsumowanie swoich poglądów i przewodnik życiowy. Wydano go w zbiorze jego utworów w 1927 roku oraz pośmiertnie w 1948 r.
Wiersz stał się popularny w latach 60., najpierw w środowisku hipisów. Podpisywano go jednak wówczas jako „rękopis znaleziony w starym kościele św. Pawła w Baltimore w roku 1692 r.”. Najwyraźniej nikomu nie przeszkadzało to, że utwór zdecydowanie nie przystaje do XVII-wiecznej mentalności (zwłaszcza słowa o Bogu „czymkolwiek On się wydaje”), że został napisany we współczesnej angielszczyźnie i że w 1692 roku w Baltimore, założonym pół wieku wcześniej, raczej nie było nic starego.
Parafialna broszurka
Jak doszło do pomyłki? Otóż proboszcz parafii św. Pawła w Baltimore, ks. Frederick Ward Kates, w 1956 roku umieścił utwór Maksa Ehrmanna w broszurze z tekstami medytacyjnymi, którą wydał dla swoich parafian z okazji Wielkanocy. "Dezyderata" znalazły się na pierwszej stronie, tuż pod pieczęcią z nazwą parafii i datą jej założenia: „established 1692” (założona w 1692 r.).
Kościół, zbudowany w 1856 roku, nazywano wówczas w okolicy starym, w odróżnieniu od nowszej świątyni, wzniesionej w XX wieku. Zapewne jeden z parafian wziął broszurkę z kościoła i utwór zaczął żyć własnym życiem. Ponieważ wkrótce parafię zaczęła zalewać korespondencja z całego świata na temat "Dezyderat", proboszcz prostował informację o pochodzeniu utworu, ale na nic się to nie zdało.
Swoją walkę o przywrócenie autorstwa "Dezyderatom" prowadził również spadkobierca praw do utworu, Robert Bell, jednak jego wysiłki również spełzły na niczym. Marian Sworzeń nazywa go więc w swojej książce – chyba słusznie – najbardziej poszkodowanym posiadaczem praw autorskich w historii USA.