Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
To szczególna forma ewangelizacji. W archidiecezji warszawskiej tylko trzech kapłanów służy wiernym w ten sposób. Jednym z nich jest ks. Konrad Zawłocki z parafii pw. św. Łukasza Ewangelisty przy ul. Górczewskiej w Warszawie. Duchowny prowadzi lekcje religii dla osób niesłyszących i odprawia msze święte w Polskim Języku Migowym.
Nauczyć się języka migowego
Krzysztof Jędrasik: Kiedy ksiądz nauczył się języka migowego?
Ks. Konrad Zawłocki: Moja przygoda z niesłyszącymi rozpoczęła się w seminarium duchownym. Kiedy studiowałem, już na pierwszym roku, zostałem wciągnięty w tzw. duszpasterstwo Głuchych. Wtedy ks. Marian Mikołajczak był duszpasterzem archidiecezjalnym. On przyjeżdżał do seminarium i uczył nas języka migowego.
To było tak przy herbacie, przy kawie. Przy takich spotkaniach, powiedziałbym towarzyskich, uczyliśmy się języka migowego. Nasze egzaminy to były czytania, które przygotowywaliśmy na niedzielne msze święte w kościele św. Aleksandra (przy placu Trzech Krzyży w Warszawie – przyp. red.). Tam jest sprawowana co niedzielę o 10.00 msza święta dla Głuchych. I uczyliśmy się odpowiedzi w czasie mszy świętych.
Przygotowanie tych tekstów do przekazania niesłyszącym było dosyć proste, łatwe. O wiele gorzej jest zrozumieć, co niesłyszący próbuje migać do mnie. W drugą stronę to już nie jest takie łatwe i proste.
Obecnie jako wikariusz parafii św. Łukasza na Bemowie pracuję w szkole przy ul. Łuckiej w Warszawie. To jest taki ośrodek szkolno-wychowawczy dla Głuchych. I tam jest młodzież z liceum, technikum i ze szkoły profilowanej – zawodówki. I uczę ich religii.
Czy trudno było się księdzu nauczyć języka migowego?
Uczenie się języka migowego bazuje w dużej mierze na skojarzeniach. To jest takie pokazywanie poszczególnych czynności. Natomiast, żeby w sposób płynny przekazywać myśli osobom niesłyszącym, to już jest niesamowicie trudne, a szczególnie kiedy odprawiam msze święte w języku migowym. Wówczas mówię normalnie po polsku, tak żeby inni parafianie też mnie słyszeli, ale wówczas trzeba podwójnie myśleć. Trzeba myśleć o tym, co powiedzieć i myśleć o tym, jak to „zamigać” Głuchym, którzy też są na tej mszy świętej w parafii św. Łukasza.
Jak wygląda taka Msza? Oto przykład z parafii św. Aleksandra w Warszawie (ks. Dariusz Furmanik):
Msza święta w języku migowym
Jak technicznie połączyć odprawianie mszy świętej z jednoczesnym przekładaniem słów na język migowy, szczególnie w takich momentach jak podniesienie, gdy ręce kapłana są zajęte?
Jest możliwe jednocześnie odprawiać mszę świętą i tłumaczyć ją na język migowy. Oczywiście kiedy dwie ręce są „liturgicznie zajęte”, że tak się wyrażę, to wtedy mówię po prostu ustami i posługuję się głosem. Niesłyszący mają też taką umiejętność, że czytają z ruchu warg. Msza święta wygląda w ten sposób, że jest i mówiona, i migana jednocześnie. Wówczas posługuję się słowem, głosem i rękami.
A jak to jest w samej parafii św. Łukasza? Czy tam dużo osób przychodzi na takie msze święte?
W zasadzie mamy taką jedną rodzinę niesłyszącą, która jest zaangażowana w życie Kościoła. Oni są codziennie obecni na mszy świętej. Tutaj wiele razy nie migam na mszy. Czasami wykorzystuję moje możliwości tłumaczenia na język migowy między innymi w czasie rekolekcji, na przykład wielkopostnych, i wtedy większa liczba niesłyszących przyjeżdża tutaj do nas na takie msze święte w języku migowym.
Na ile ksiądz jest zaangażowany także w życie parafii św. Aleksandra przy placu Trzech Krzyży w Warszawie, gdzie mieści się duszpasterstwo dla niesłyszących?
Tam tylko czasem przyjeżdżam jako pomoc w spowiedzi. Tam jest na stałe duszpasterz diecezjalny, ks. Dariusz Furmanik. On tam systematycznie odprawia msze święte w języku migowym, w każdą niedzielę, w dolnym kościele, o godzinie 10. On mówi ustami i jednocześnie pokazuje w języku migowym.
Spowiedź osoby niesłyszącej
A jak wygląda spowiedź osoby niesłyszącej?
Umawiamy się poza konfesjonałem. Najczęściej u nas w parafialnej kancelarii. I spowiedź odbywa się twarzą w twarz, bo rozmawiając musimy się cały czas widzieć nawzajem.
Jak wyglądają lekcje religii prowadzone przez księdza w szkole dla niesłyszących?
W szkole też uczę w języku migowym, i też musimy się cały czas widzieć. Nie może być tak, że stoję tyłem do uczniów, przodem do tablicy, coś piszę na tablicy i coś mówię jednocześnie, nie. Wtedy albo piszę na tablicy, albo odwracam się do nich i mówię, jednocześnie migając.
Moi uczniowie dzielą się w zasadzie na trzy grupy. To są osoby niedosłyszące, które się posługują aparatami słuchowymi, są osoby niesłyszące i są też osoby głuchonieme, czyli niesłyszące i niemówiące.
Większość z nich uczy się jednak poprzez rewalidacje (to całokształt działań mających na celu przywrócenie człowiekowi niepełnosprawnemu możliwie pełnej sprawności – przyp. red.). I poprzez logopedię uczymy ich posługiwania się również głosem, wydobywania z siebie głosu. Oni uczą się w szkole tego, jak mówić, żeby być zrozumiałym dla reszty społeczeństwa.
Czy wszystkie treści teologiczne na lekcjach religii da się w pełni przekazać w języku migowym?
Powiem tak: język migowy bardzo ogranicza przekaz informacji. To jest bardzo prosty język. I do osób niesłyszących trzeba mówić w sposób prosty, żeby zrozumieli. Natomiast nie wszystko da się „przemigać”. Niektóre słowa trzeba przeliterowywać i zupełnie inaczej to wówczas wygląda.
A jak jest z frekwencją? Czy dużo uczniów niesłyszących przychodzi na katechezę?
Oni też siedzą w internecie, też są często zmanipulowani tym, co się dzieje w świecie współczesnym. To też ma bardzo wielki wpływ na moich uczniów. Wielu z nich zrezygnowało z lekcji religii. Mamy łączone klasy.
Teraz, szczerze mówiąc, jest mi o wiele łatwiej uczyć, bo przychodzą tylko ci, którzy chcą. Wcześniej miałem również takich uczniów, którzy przychodzili, bo im rodzice kazali, bo musieli przychodzić, bo taka tradycja. Bardzo często przeszkadzali na lekcji, nie byli zainteresowani. Teraz przychodzą ci, którzy chcą skorzystać z lekcji i inaczej te lekcje wyglądają.
Tak humorystycznie na koniec powiem, że czasem, gdy wracam ze szkoły, to od gadania bolą mnie ręce (śmiech).