Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Jestem tylko księdzem piszącym wiersze, dla którego wiara jest wciąż ważniejsza niż poezja” – mówił. To on podpowiadał, by „śpieszyć się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą…”.
Był przekonany, że tylko ten kocha Boga, kto kocha swoich bliźnich. Choć unikał moralizatorstwa, to jednak stanowczo, odważnie i z dużym poczuciem humoru opisywał te postawy nas, ludzi wierzących, które mogą od Pana Boga oddalać. Był mistrzem opisywania rzeczywistości niewidzialnej.
W dziewiętnastu zbiorach wierszy i pięciu tomach zapisków prozatorskich zostawił wiele wskazówek, recept i porad dotyczących życia duchowego. Dziś, w kolejną rocznicę śmierci ks. Jana Twardowskiego, poszukamy w jego utworach odpowiedzi na pytanie, czym są wiara, nadzieja i miłość.
Najważniejsze dla Boga odbywa się po cichu
„Wiersze o nadziei, miłości i wierze są jak lilie cięte, a tak długo świeże…” – pisał w wierszu z 1995 r. „Wiara i nadzieja są cnotami bliźniaczymi. Nadzieja nie jest matką głupich, ale wtajemniczeniem mądrych. Nadzieja to cierpliwość czekania na to, że spełnią się wszystkie Boże obietnice” – wyjaśniał w Elementarzu Księdza Twardowskiego.
Był przekonany, że „to, co najważniejsze dla Boga, odbywa się po cichu, tak jak pocałunek, wyznanie miłości, spowiedź święta przed śmiercią. Nie w wielkim tryumfie, ale w wewnętrznym skupieniu człowieka. Najważniejsze dokonuje się w ciszy wewnętrznej”.
Miał świadomość tego, jak łatwo ulegamy pokusie pragnienia odnoszenia sukcesów – także w życiu duchowym. Że my, ochrzczeni, podejmujący trud formacji i postów, wyjeżdżający na rekolekcje, studiujący teologię i nauki o Biblii, potrafimy tak bardzo zachłysnąć się własną aktywnością dla Pana Boga, że zupełnie tracimy Go z oczu.
Często podejmujemy wiele działań, nawet ewangelizacyjnych, tracąc z oczu także bliźnich. „Nie je ciastka z wisienką, nie je jajka na miękko, nic ją placek z rodzynkami nie obchodzi – umartwia się i głodzi. Blisko baldachimu i księdza, a w domu chuda jędza” – pisał w Najnowszym zeszycie w kratkę.
Człowiek, który kocha, myśli o drugim
Szansę na prawdziwe spotkanie z żywym Bogiem widział w słabości i tym, co świat – i my sami – uznaje za porażkę i klęskę. „Podejmujemy powołanie i chcemy być tylko silni, kroczyć jak na defiladzie, a Bóg chce właśnie i tych nieudanych rzeczy na drodze, naszych niepowodzeń i słabości. Czasem przewracamy się ze zmęczenia… Pragnę przyjąć to dlatego, że Ty tego chcesz” – pisał i natychmiast dodawał:
„Często uciekamy od pokory, jak od czegoś wstydliwego, umniejszającego, a przecież to miłość jest pokorą. Człowiek, który kocha, myśli o drugim, nie o sobie. Potrafi umniejszyć się, cierpieć za kogoś, czuwać przy nim godzinami, nie zważając na siebie. Pokora nie jest słabością, ale wielką potęgą człowieka, dlatego, że miłość jest potęgą”.
Po czym poznać, że ktoś kocha Pana Boga?
„Wiara, nadzieja i miłość – trzy święte siostry, zawsze razem. Co to znaczy kochać? Kochać to nie znaczy tylko tęsknić, wzdychać, mówić gładkie słowa, żyć gorączką serca, ale także cierpieć, zapominać o sobie, żyć dla drugiego, dźwigać ciężar współżycia na co dzień. Kochać to również widzieć Jezusa w drugim człowieku: albo radosnego w życiu w świętych, albo cierpiącego w życiu ludzi niedobrych” – uczył i zastanawiał się:
„Czy można wierzyć w Boga, a jednocześnie nie kochać ludzi i nie mieć nadziei? Jeżeli ktoś mówi, że wierzy w Boga, a nie kocha ludzi i nie ma nadziei – jego wiara jest tylko złudzeniem. Czy można mieć nadzieję, ale nie wierzyć w Boga i nie kochać? Jeśli ktoś nie wierzy w Boga i nie kocha, żyje tylko rozpaczą. Nadzieja jest złudna. Niektórym się wydaje, że można kochać nie wierząc w Boga i nie mając nadziei”.
Często stawiał pytanie, w kazaniach i w wierszach: „Po czym poznać, że ktoś kocha Pana Boga?”. I odpowiadał, że wyłącznie po tym, jak nieustannie podejmuje trud kochania każdego człowieka. „To są święci – pisał. – Czasem nawet nie czynią cudów. Matka Boska im się nie ukazuje, choć z miłości dla Pana Jezusa kochają wszystkich ludzi i walczą z każdym grzechem. Swoim”.
Trzy pytania ks. Jana Twardowskiego
„Wydaje się, że w potocznym rozumieniu nie wiemy, co to jest wiara, nadzieja i miłość.
Czym jest dla nas wiara?
Najczęściej tym, czym naprawdę nie jest. Nie jest zrozumieniem, bo gdyby umysł ludzki objął Boga, Bóg nie byłby Bogiem. Wiara jest łaską, darem Bożym, szczęściem dla człowieka, który ten dar otrzymał. Jest odpowiedzialnością i powołaniem.
Czym jest nadzieja?
Najczęściej tym, czym nie jest i za co ją uważamy. Często kojarzy się z nią tęsknota, pragnienie, marzenia o szczęściu, wyjeździe za granicę, skończeniu studiów. Taka nadzieja jest trochę niepewnością. Nadzieja prawdziwa jest pewnością, że spełni się wszystko to, czego Pan Bóg chce. Nadzieja chrześcijańska jest pewnością, że ubodzy, prześladowani, cierpiący dla Boga będą wynagrodzeni.
Czym jest miłość?
Najczęściej tym, czym nie jest. Uważamy, że miłość jest tylko uczuciem, tymczasem miłość jest także odpowiedzialnością za siebie, jest wiernością. Kiedy skłóceni małżonkowie godzą się – odnawiają swój dar przyjaźni, jaki dostali. Miłość okazuje się silniejsza od przemijającego uczucia i trwała nawet wtedy, kiedy uczucia nie było.
Nauka stale dzieli i szufladkuje: wiara, nadzieja, miłość. Właściwie chodzi przecież tylko i wyłącznie o miłość, bo miłość prawdziwa jest i wiarą, i nadzieją. Jeżeli ktoś naprawdę kocha, to i wierzy temu, kogo kocha. Jeżeli kocha, to i ma nadzieję na to, w czym pokłada tęsknoty i pragnienia” – pisał w komentarzach.
Bóg zakochany w człowieku
Zachwycał sposobem, w jaki pisał o miłości. Wiele z jego wierszy mogłoby posłużyć zakochanym, by sobie uczucie wyznać. Porzuconym, by rany po miłości zaleczyć. Nigdy nie kochanym, by w samotności serca nie widzieć kary i nie karmić tęsknoty zgryzotą i złością.
Miłość ludzka była jednym z ulubionych tematów jego refleksji, ale przede wszystkim dlatego, że był przekonany, że wszystkie nasze zakochania mają swoje źródło w Sercu kochającego Boga, tego, który jest Miłością. „Miłość jest dowodem na istnienie Stwórcy. Była przed naszym narodzeniem” – pisał.
Zakochany w człowieku Bóg
dał nam w naszej miłości do Siebie wszystkie uczucia,
jakie znamy w miłości do człowieka:
tęsknotę, opuszczenie, rozpacz,
osamotnienie, radość z obecności,
ale miłość ludzka nie byłaby miłością,
gdyby była do czegokolwiek zmuszona.
Człowiek sam zdobywa się na miłość.
Nie byłby człowiekiem, gdyby tego nie umiał.
Przez całe więc życie pragnie kochać.
Czasem umiera z miłości,
ale miłość nie jest chorobą.
Jest tęsknotą za tym,
co już kochamy,
a jeszcze nie widzimy
– jest uświadomioną tęsknotą
za Bogiem i Jego życiem.
Wiara
„Wiara jest dramatem poznania i niewiedzy, jasności i ciemności. Boga stale chcemy poznać i stale Go nie widzimy. Przeżywamy chwile, kiedy jest tak blisko, a potem nam znika, gdzieś ucieka. Ileż walki o wiarę jest w życiu tak zwanych bardzo wierzących ludzi” – pisał i sam wyznawał, że wierzy w Boga.
W wielu wierszach, krótszych, lapidarnych, i tych dłuższych, mierzył się z wyznaniem i wyrażeniem swojego zawierzenia. Tłumaczył, co to dla niego samego znaczy, że wierzy.
„Bo wiara to nie nauka – to doświadczenie” – mówił. Uważał, że wiara jednego człowieka ma moc ratować świat, choć nie widzimy jej mocnych nitek podtrzymujących wielu słabszych od nas.
Wierzę w Boga
z miłości do 15 milionów trędowatych
do silnych jak koń dźwigających paki od rana do nocy
do 30 milionów obłąkanych
do ciotek którym włosy wybielały od długiej dobroci
do wpatrujących się tak zawzięcie w krzywdę żeby nie widzieć sensu
do przemilczanych --- śpiących z trąbą archanioła pod poduszką
do dziewczynki bez piątej klepki
do wymyślających krople na serce
do pomordowanych przez białego chrześcijanina
do wyczekującego spowiednika z uszami na obie strony
do oczu schizofrenika
do radujących się z tego powodu że stale otrzymują
i stale muszą oddawać
bo gdybym nie wierzył
osunęliby się w nicość.
Moja wiara jest bardzo prosta
Nigdy nie uważał się za mędrca. „Cenię wielką teologię, ale moja wiara jest bardzo prosta: jest pokładaniem nadziei w Jezusie Chrystusie. Wiem, że On jest tym jedynym, który nie zawiedzie. Chrystus uratował nas od rozpaczy, ukazał sens naszemu życiu, śmierci, miłości. Tę radosną nowinę dobrze jest przekazywać w dzisiejszym zagubionym świecie” – pisał.
Wierzył „w Boga prawdziwego bo już bez dowodów/takiego co nie lubi teorii o sobie”. W wielu wierszach pokazywał, że potrzebujemy nieustannej utraty dotychczasowej formy wiary. Oczyszczania jej, odbarwiania, wybielania tak, aby stawała się coraz bardziej przezroczysta i nie zasłaniała Niewidzialnego.
Jak często trzeba tracić wiarę
Urzędową
Nadętą
zadzierającą nosa do góry
asekurującą
głoszoną stąd do dotąd
żeby odnaleźć tę jedyną
wciąż jak węgiel jeszcze zielony
tę która jest po prostu
spotkaniem po ciemku
kiedy niepewność staje się pewnością
prawdziwą wiarę bo całkiem nie do wiary.
Miłość do niewierzących
Nikt delikatniej niż on nie potrafił rozmawiać z niewierzącymi. Zachowały się świadectwa tych, którzy przychodzili na msze święte do sióstr wizytek tylko po to, by posłuchać jego kazań. Ks. Twardowski lubił niewierzących, znajdywał w rozmowie z nimi właściwy język. W poezji zapewniał:
Nie przyszedłem pana nawracać
zresztą wyleciały mi z głowy wszystkie mądre kazania
(…)
po prostu usiądę przy panu
i zwierzę swój sekret
że ja, ksiądz
wierzę Panu Bogu jak dziecko.
Bóg, którego szukał
Miłość Boga odkrywał, ale lękał się, że kreśli jej karykaturę.
Boję się Twojej miłości
że kochasz zupełnie inaczej
tak bliski i inny
(…)
boję się Twojej miłości
tej najprawdziwszej i innej.
Szukał Go, nieustannie, odkrywając jednocześnie, że Bóg przyucza nas do cierpliwości, która jest pierwszą cechą miłowania. Czekanie, które jest w miłości nieodzowne, potrzebne jest w życiu duchowym, w życiu z Bogiem.
Szukałem Boga w książkach
(…)
i nagle przyszedł nieoczekiwany
i powiedział:
dlaczego mnie szukasz
na mnie trzeba czasem poczekać – pisał.
Nadzieja
„Zawsze starałem się budzić i podtrzymywać nadzieję. Włączałem się w wielki nurt modlitw Kościoła głoszącego nadzieję” – wyznał jednym z wywiadów. „W świecie niewiary próbuję mówić o wierze, w świecie bez nadziei o nadziei, w świecie bez miłości o miłości. W swojej poezji chciałbym przekazywać nadzieję”.
Był przekonany, że nie tylko człowiek może pokładać nadzieję w Bogu, ale i Bóg pokłada nadzieję w człowieku. Wierzył w to, że nadzieja pozwala nam patrzeć dalej.
„Nieraz nam się wydaje, że nadzieja jest łatwą optymistką, patrzącą na świat przez różowe okulary. Tymczasem nadzieja jest także dramatem, ciągłą walką pomiędzy budowaniem na samym sobie, na swoich obliczeniach i pomysłach, a budowaniem na miłosierdziu Pana Boga” – pisał.
Miłość
„Miłość jest większa od nas. Przychodzi spoza nas” – notował. „Z miłością kojarzy się samotność, co jest jedyną z jej tajemnic. Człowiek nie może wystarczyć tylko drugiemu człowiekowi. Kiedy kocha, przeżywa samotność. Właśnie samotność ludzi w miłości jest miejscem dla Boga” – uczył, wskazując jednocześnie, że ludzkie serce jest tak skonstruowane jak kaplica w klauzurowym zakonie – człowiek, nawet kochający najbardziej na świecie, ma dostęp do drugiego tylko na odległość klauzurowej kraty – poza nią może przebywać jedynie sam Bóg. Nie możemy oddać drugiemu tego miejsca w nas, które jest mieszkaniem samego Boga.
„Miłości zawsze towarzyszy niepokój. Nawet ci, którzy najbardziej się kochają, stale się niepokoją, że ten, którego kochają, może zachorować, ulec wypadkowi, umrzeć. Miłość czasem bywa bezradna. Musi oprzeć się na kimś potężniejszym niż człowiek. Prawdziwej miłości nie przeszkadzają kłótnie. Marcel Proust napisał: «Gdyby małżonkowie nie mieli powodów do sprzeczek, to muszą je sobie czasem wymyślać», bo miłość sprawdza się w sporach. Każde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest miłością” – uczył w Elementarzu...
Dlaczego czynię to, co czynię?
W jednym z komentarzy ewangelicznych rozwinął kwestię intencji i pobudek, które determinują nasze działania „dla Pana Boga”:
"«Cóż mamy czynić?» – pytały tłumy Jana Chrzciciela. Niektórzy czasem męczą się, bo chcą dokonywać wielkich czynów, ale im się to nie udaje. Chcą malować piękne obrazy i nie potrafią. Męczą się, by być świętymi i też nie potrafią. Od pytania «Co mam czynić?» ważniejsze jest inne: «Dlaczego czynię to, co czynię?».
Jeśli ktoś dokonuje wielkich dzieł, ale myśli tylko o wystawieniu sobie pomnika – niczego dobrego nie czyni. Jeśli ktoś tylko obiera kartofle po to, by nakarmić biednego człowieka – czyni wielką rzecz.
Nie jest ważne, co czynimy: czy hodujemy róże, czy zamiatamy, czy urządzamy pranie, czy mamy wykłady na wyższych uczelniach, czy hodujemy chomiki nie srebrne, nie szare, ale takie z czarnymi ogonkami i czarnymi uszami. Ważne jest, dlaczego to wszystko robimy. Czy z miłości do człowieka, do Pana Boga, czy tylko z miłości do siebie?
Święta Katarzyna miała kiedyś objawienie. Bóg jej powiedział: «Wcale nie oczekuję od ciebie wielkich dzieł. Wielkie dzieła czynię sam. Po co tak się męczysz, jeśli ci się coś nie udaje? Czekam tylko na twoje serce»".
Dlaczego ksiądz pisał o miłości?
„Piszę o miłości w różnych objawach – młodego człowieka do młodej kobiety, i matki do dziecka. Dlaczego? Bo w życiu najważniejsze jest samo życie. A zaraz potem miłość. Naprawdę chodzi o miłość. Pragniemy jej od urodzin po śmierć.
Niezależnie, czy jesteśmy młodzieńcami czy ludźmi starszymi, niezależnie od wieku chcemy być kochani i dawać miłość. Różne bywają jej rodzaje: miłość do Boga, młodych zakochanych, matki do dziecka, dziadka do wnuczka, profesora do uczniów. Są nie tylko cierpienia młodego, ale i starego Wertera. Człowiek czułby się oszukany, gdyby miłości nie zaznał” – mówił w jednym z wywiadów.
Wers z nekrologów
Podpowiedź ks. Jana: „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” znają chyba wszyscy, nawet ci, którzy nie znają ani całego wiersza, ani jego autora. „Udało się, jakoś wyskoczyło mi z głowy to zdanie” – mówił o tym wersie ks. Jan w jednym z wywiadów i dodał: „Spotykam je w nekrologach. Często bez mojego nazwiska, ale i tak się cieszę, bo najważniejsze jest to, co napisałem, a nie, że to ja napisałem.
Trzeba się pospieszyć z kochaniem innych nie tylko dlatego, że grozi nam rozstanie z kimś bliskim z powodu śmierci, lecz dlatego, że ludzie odchodzą od siebie, gdy życie jest w pełnym biegu. Zmieniają partnerów, opuszczają rodziny, skazują bliskich na samotność. Być może dochodzi do tych rozstań, bo właśnie spóźniliśmy się z okazaniem uczuć, nie dość kochaliśmy, nie daliśmy odczuć bliskiej osobie, że jest wyjątkowa…”.
Korzystałam z książek:
J. Twardowski, Wiersze o nadziei, miłości i wierze
J. Twardowski, Kilka myśli o Sercu Pana Jezusa
J. Twardowski, Wszędy pełno Ciebie. Rozważania na niedziele i święta
J. Twardowski, Elementarz Księdza Jana Twardowskiego
W. Smaszcz, Serce nie od pary. O księdzu Janie Twardowskim i jego wierszach
A. Sulikowski, Świat poetycki księdza Jana Twardowskiego