Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu…” (1Krl 19, 11–12). Modlę się więc, żeby dojść do głębi własnego serca – Pociągnij mnie za sobą! Pobiegnijmy! Wprowadź mnie, Królu, do swej komnaty (Pnp 1,4). Maryja prowadzi mnie w ciszę, za rękę.
Im mniej słów, tym prościej
O milczeniu pisało wielu świętych. Wpatrzeni w Maryję, bardzo szybko dochodzili do wniosku, że milczenie prowadzi do spotkania z Bogiem. Słuchania Go. Kontemplacji Słowa. Niektórzy uciekali na pustynię, inni godzinami adorowali Najświętszy Sakrament. Milczenia uczyli się od Maryi – Matki ciszy.
Święty Ludwik Maria de Montfort pisze: Bóg Syn zgodził się na to, by nie wypowiadała się prawe wcale, choć Ją wzbogacił swoją mądrością („Traktat”, nr 4). Maryja, bowiem, nie nauczała. Nie głosiła kazań. Nie chodziła z Apostołami na ewangelizację. Nie kartach Ewangelii znaleźć możemy jedynie kilka zdań, które wypowiada. A teraz, gdziekolwiek się objawia, skupia się na sprawach najważniejszych, przekazuje jedynie esencję. Wzywa do pokuty, do różańca. Przebywając z Nią, nauczysz się milczeć. Im mniej słów, tym prościej.
Jak zdobyć cnotę milczenia?
Na co dzień wypowiadamy tysiące niepotrzebnych słów. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym, i nie zastanawiamy się, jak bardzo szkodzi to naszej duszy. Pan Jezus przestrzega, że nie uniknie się grzechu w gadulstwie. I dodaje: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest od Złego pochodzi” (Mt 5,37). Ale jak zdobyć cnotę milczenia?
Po raz kolejny z pomocą przychodzą nam święci. Na przykład, święty Maksymilian zalecał, aby ciągle czuwać nad sobą, by mówić tylko to, co jest potrzebne i konieczne do załatwienia sprawy. Może warto przyjrzeć się własnej duszy? Jak ona wygląda? Czy nie jest przypadkiem pełna dylematów, niszczących sądów, namiętności, rozterek i zmartwień? To wszystko przyczynia się do wewnętrznego niepokoju.
Podkreślić należy, że hałasować można nie tylko mową, ale krzykliwym ubiorem, nieadekwatnym to sytuacji zachowaniem, nadmierną gestykulacją, a nawet natarczywym i upokarzającym spojrzeniem.
Stać się milczeniem jak Maryja
Może więc czas, zacząć karmić się ciszą? Z jednego prostego powodu – „Bóg mieszka w ciszy. Spowija się ciszą” (Kard. Sarah). Są tylko dwa wyjścia – od ciszy możesz uciec albo rzucić się w nią z miłością. Same słowa, w pewnym momencie mogą uwierać, a po dłuższej rozmowie, zwyczajnie się zużywają, pływają na powierzchni. Dialogi stają się ciasne, natarczywe, a słowa małostkowe. Mocno przesadzone. I choć niekiedy niosą pocieszenie i umocnienie, to jednak milczenie jest tą uprzywilejowaną przestrzenią, w której rodzi się Chrystus.
Kardynał Sarah dodaje, że „nie wystarczy zamilknąć. Trzeba stać się milczeniem”. A do takiego stanu może doprowadzić cię tylko Duch Święty, dając ci Maryję za nauczycielkę samotności i ciszy. Ona nauczy cię rozważać Słowa Pana. Przeprowadzi cię przez wszystkie tajemnice różańca świętego, abyś w chwilach cierpienia, stał pod krzyżem. W milczeniu. Bez buntu. I bez narzekania.
Po pewnym czasie stwierdzisz, że cisza daje wytęsknioną wolność, a z milczenia wypływa upragniony pokój. Życie staje proste, a jednocześnie głębokie. Wystarczy już tylko spojrzenie na Pana i krótki akt strzelisty: „Jezu, ufam Tobie”. Staniesz się jak kobieta kananejska, która cicho prosi: „Panie, dopomóż mi”.