separateurCreated with Sketch.

Modlitwa Gabrieli i cud uzdrowienia Marka – historia pełna nadziei

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Było coraz gorzej. Niemal cały organizm Marka przestał funkcjonować, a lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Pan Jezus jednak wciąż zachęcał jego żonę do modlitwy. I… stał się cud.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Był 2018 r., gdy Marek Rosiek poważnie zachorował. Miał zaledwie 34 lata. Państwo Rośkowie byli wtedy 8 lat po ślubie i mieli trójkę dzieci: 7-letnią Maję, 4-letniego Filipa i 3-miesięcznego Tomka. Marek pracował, Gabrysia zajmowała się domem. Nic nie wskazywało, że w życiu będzie im potrzebny cud.

– Mąż był okazem zdrowia, zdarzały mu się przeziębienia, ale nigdy poważniej nie chorował – mówi Gabriela. – Byliśmy więc zupełnie zaskoczeni.

Marek czuł się coraz gorzej, aż 22 kwietnia pojawiły się tak duże trudności z oddychaniem, że gdyby pomoc spóźniła się choć trochę, już by nie żył. W szpitalu okazało się, że po nierozpoznanym zapaleniu płuc na lewym płucu powstał ropień, który zajął je całe. Stan był bardzo poważny.

„Czy będzie żył?” – zapytała zaprzyjaźnionego ks. Krystiana, który udzielił Markowi namaszczenia chorych. „Tak. Ale leczenie będzie bardzo długo trwało” – odparł charyzmatyczny kapłan.

To był czas, kiedy po pierwszej operacji Marek wracał do zdrowia. Zjadł już nawet normalny obiad, spacerował. I wtedy, po półtora tygodnia, zaczął gorączkować i kaszleć krwią. Gabriela wiedziała, że jest bardzo źle.

Maryja: Boska tarcza

– Przyśnił mi się wtedy Pan Jezus w białej szacie i powiedział, że o Marka życie toczy się ogromna walka – wspomina. – „Jezu, czy on umrze?” – zapytałam. Jezus nie odpowiedział, tylko z uśmiechem zaprowadził mnie do łóżka męża i polecił, bym czuwała przy nim cały czas. Po chwili zobaczyłam tłum diabłów, które chciały zabić Marka. Chroniła go jednak moje modlitwa. Po dłuższym czasie zaczęłam opadać z sił. Wiedziałam, że sama nie dam rady go obronić… I wtedy pojawiła się Maryja, która stanęła między nami, a demonami. Stała się naszą tarczą i złe duchy już nam nic nie mogły zrobić.

Gabriela odpowiedziała na zaproszenie, usłyszane w proroczym śnie. Codziennie rano uczestniczyła we Mszy św. i pytała Boga, co ma uczynić, by mąż przeżył. W kościele w Starej Miłosnej pod Warszawą, do którego chodziła, wisiał w głównym ołtarzu obraz Najświętszego Serca Pana Jezusa. Lubiła wpatrywać się w Niego, i zawierzała męża i cały swój ból. To dawało jej ukojenie i nadzieję.

Ostatnie pieniądze

Marek po drugiej operacji nie reagował na leczenie. Po kolejnej operacji było jeszcze gorzej. Zapadł na sepsę, niemal wszystkie narządy były zainfekowane, na nerkach pojawiły się krwiaki. Leżał pod respiratorem w śpiączce farmakologicznej i był dializowany. Rokowania były tragiczne.

– Widziałam, jak lekarze bardzo chcieli nam pomóc, ale mogli jedynie bezradnie rozkładać ręce – wspomina.

I wtedy, po kolejnej Eucharystii, kiedy wychodziła z kościoła, usłyszała w sercu głos: „Zamów Mszę Świętą za Marka za wszystkie pieniądze, które masz w portfelu”. „Ale jak to? Panie Boże, ja mam ostatnie dziewięćset złotych” - zareagowała. „Najmłodsze dziecko jest na piersi, dzieci starsze jedzą w szkole i przedszkolu, więc wystarczy, że dam im tylko kolację… W lodówce mamy jedzenie na kilka dni – myślała intensywnie. – Ja sobie poradzę, przecież i tak cały czas poszczę, więc chleb i woda mi wystarczą”. Po chwili wahania zdecydowała: „Zrobię to, ale proszę Cię, Jezu, zadbaj, byśmy mieli co jeść”. Dzień później brat Marka dał Gabrysi tysiąc złotych, chcąc jej pomóc. Już miała odmówić, gdy uświadomiła sobie, że w ten sposób Pan Jezus odpowiada na jej prośbę. Kolejnego dnia przyszła wiadomość o wyrównaniu zaległego zasiłku macierzyńskiego: w sumie 6700 zł.

- Zupełnie o nim zapomniałam, ale Pan Jezus pamiętał i myślę, że chciał sprawdzić, czy Mu całkowicie zaufam – mówi.

Jak ufać, gdy mąż umiera?

Dni mijały. Lekarze nie widzieli szans na ratunek. Marek czuł, że umiera. „Panie Jezu, co mam zrobić? Dlaczego nic się nie zmienia?” – pytała Gabriela i błagała o życie męża nieustannie. I wtedy odczytała kolejne polecenie od Pana Jezusa: „Przejdź na kolanach z OIOM-u do szpitalnej kaplicy”. Oznaczało to przejście z drugiego piętra po schodach, obejście patio i wejście drugim wejściem do głównego holu, a potem na trzecie piętro do kaplicy. Czyli przejście na klęczkach na oczach personelu, chorych i odwiedzających. Gdy się wahała, słyszała w sercu po raz kolejny zaproszenia.

„Przykro mi, ale stan męża tak się pogorszył, że nie wiemy, czy dożyje jutra – usłyszała pewnego dnia, gdy przyszła do męża. Ta noc jest decydująca” – lekarz nie miał wątpliwości, że medycyna nic już nie może tu zrobić, a pomóc może jedynie Moc z wysoka. Gabriela już się nie wahała. Uklękła i zaczęła iść, odmawiając różaniec i płacząc. Zeszła po schodach, przeszła przez plac przed szpitalem, zupełnie nie zajmując się tym, co ludzie sobie pomyślą. „Ja się za panią pomodlę” – powiedziała, wzruszona do łez starsza pani. Im bliżej kaplicy była Gabrysia, tym bardziej jej serce napełniała otucha i pokój. W kaplicy była pewna: Marek będzie żył! I rzeczywiście, Marek przeżył noc, której miał nie przeżyć i stopniowo zaczął wracać do zdrowia. Pełnego. Dziś nerki, które miały nie działać, działają prawidłowo, płuco, które miało zwapnieć i być usunięte, funkcjonuje normalnie. Wszystkie narządy wróciły do pełni zdrowia po przebytej sepsie. A Rośkowie z wdzięcznością wspominają wszystkich bliskich ludzi, którzy pomagali im w trudnym czasie.

Tarcza Najświętszego Serca

- Od tamtego czasu Pan Bóg pozwala mi bardzo głęboko przeżywać codzienną Eucharystię. – mówi Gabriela. – Gdy zaczęłam szukać w internecie informacji o Najświętszym Sercu Pana Jezusa, którego obraz tak przykuwał moja uwagę w trakcie choroby męża, trafiłam na informację o Tarczy Najświętszego Serca.

- To katolickie sakramentaliom, związany z objawieniami św. s. Małgorzacie Marii Alacoque ponad 300 lat temu – wyjaśnia. – Pan Jezus obiecał, że noszącym ją ześle szczególne łaski. W 1870 roku papież bł. Pius IX pobłogosławił tę Tarczę, wiążąc z nią szczególne łaski. Liczne świadectwa udowadniają, że noszący ją doświadczają szczególnej ochrony przed chorobami i niebezpieczeństwami.

Na zaproszenie, które Gabriela usłyszała w modlitwie, mąż wykonał z blachy miedzianej Serce Jezusa jako wotum dziękczynne za uzdrowienie. Bardzo ważnym wydarzeniem w życiu rodziny było oddanie się Sercu Jezusowemu i przyjęcie Tarczy Serca Pana Jezusa, 16 czerwca 2023 r. – jako wyraz wdzięczności Bogu za cud. Rośkowie czują tę ochronę i z radością szerzą kult Najświętszego Serca Pana Jezusa i propagują przyjęcie Tarczy.

Najświętsze Serce Jezusa i my

W ostatnich latach wiele się zmieniło. Po chorobie jeszcze więcej czasu starają się spędzić razem, w rodzinnym gronie. Marek kończy budowę wymarzonego domu, do którego lada chwila się sprowadzą.

– Wieczorami, wymykamy się do niego, planujemy i marzymy – mówią z uśmiechem.

Wydrukowali książkę – świadectwo uzdrowienia Marka. Gabriela znalazła nową, bardzo satysfakcjonującą pracę w drukarni.

– Choroba Marka przypomniała mi, że Pan Jezus prowadził mnie przez życie, dając poznać, że jest i się mną opiekuje – mówi. – Zrozumiałam przez to, że cierpienie ma sens, że jest ono łaską, bo jeszcze bardziej może podprowadzić nas do Boga.

Dzisiaj zapraszają wszystkich, którzy pragną Oddać się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i przyjąć Tarczę do Parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Warszawie Starej Miłosnej w każdy pierwszy piątek miesiąca na godz. 18.00.

– To jedyne miejsce w Polsce, gdzie można uroczyście oddać się Najświętszemu Sercu Jezusa i Przyjąć Tarczę – mówi pani Gabriela. – I już spływają do nas liczne świadectwa od osób, które przyjęły Tarczę w tym wyjątkowym miejscu.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!