separateurCreated with Sketch.

Św. Andrzej Bobola: drugiego tak okrutnego męczeństwa w historii Kościoła nie zanotowano

ANDRZEJ BOBOLA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna Operacz - 16.05.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Kiedy czyta się relacje świadków, trudno wręcz uwierzyć, że ludzki organizm może znieść tak wiele. Jeszcze bardziej zdumiewające są pośmiertne losy męczennika. Dziś wypada święto św. Andrzeja Boboli.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Postać św. Andrzeja Boboli możemy poznać dzięki dokumentom zakonnym. Jezuici mają zwyczaj, że drobiazgowo opisują duchowe sylwetki współbraci, ich problemy i postępy. Zgodnie z tymi opisami Andrzej Bobola – herbu Leliwa, urodzony w 1591 r. w Strachocinie koło Sanoka – był mężczyzną średniego wzrostu, krępym. Miał ciemne włosy i brodę, ale wcześnie zaczął siwieć. Wstąpił do jezuitów jako 20-latek.

W pierwszych zapiskach przełożeni określali go jako choleryka, skłonnego do zapalczywości, uporu i wybuchów niecierpliwości. W 1628 r. prepozyt Nowacki uznał nawet, że jeśli zakonnik nie utemperuje charakteru, nie będzie mógł uczyć w szkole ani być przełożonym.

W kolejnych Andrzej Bobola został już opisany jako sangwinik. Czy przez kilka lat zmienił mu się temperament? Nie, on tylko okazał „niezmordowaną energię i pewnego rodzaju zaciętość, z jaką walczył i łamał się sam z sobą, by wykorzenić swe wady, a zdobyć i wzmóc w sobie cnoty” – jak streszczał w 1936 r. zakonne zapiski autor biografii świętego o. Jan Popłatek.

Przez 46 lat przeżytych w zakonie Andrzej Bobola mieszkał w kilkunastu miejscowościach, posyłany tam, gdzie akurat był potrzebny. Pracował jako kaznodzieja, spowiednik, nauczyciel, rektor kościoła. Podczas zarazy w Wilnie z wielkim poświęceniem pomagał chorym. Uważany był za świętego kapłana.

Jak napisał o nim biograf, „dzięki Bożej łasce potrafił wznieść przeciętność na wyżyny heroizmu”. Gdzieniegdzie pojawia się informacja, że św. Andrzej Bobola był autorem tekstu Ślubów Lwowskich króla Jana Kazimierza, ale wiarygodne źródła tego nie potwierdzają.

Był już po sześćdziesiątce, kiedy trafił do Pińska na Polesiu, na terenie dzisiejszej Białorusi. Jako wędrowny misjonarz i kaznodzieja odwiedzał okoliczne wsie. Była to praca prawdziwie misyjna, bo ludzie żyli tam dziko, praktycznie nie znali żadnych sakramentów poza chrztem i żadnych modlitw poza „Hospody pomyłuj”. Hołdowali wielu zabobonom i przesądom.

Wsie były rozrzucone wśród lasów i bagien, nie było dróg. O. Bobola wędrował od osady do osady i mówił ludziom o Jezusie, spowiadał, udzielał ślubów, odprawiał msze święte. Odwiedzał zarówno tych, którzy przyznawali się do katolicyzmu, jak i tych, którzy uważali się za prawosławnych. Zdaje się zresztą, że i jedni, i drudzy często nie widzieli różnicy między tymi określeniami. Przyczynił się do tylu nawróceń, że nazywano go „duszochwatem”, czyli łowcą dusz.

Po wybuchu powstania Chmielnickiego na Ukrainie w 1657 r. zrobiło się niebezpiecznie również na przygranicznej Pińszczyźnie. O. Bobola wyjechał z Pińska, ale kozacy dogonili go na drodze między wsiami Janów i Peredił. Tam zaczęło się jego męczeństwo, o którym watykańska Kongregacja ds. Świętych Obrzędów i Ceremonii niemal sto lat później napisała, że w historii Kościoła nie zanotowano drugiego równie tak okrutnego. Kiedy czyta się relacje świadków, trudno wręcz uwierzyć, że ludzki organizm może znieść tak wiele.

Kozacy zapytali o. Bobolę, czy jest księdzem, a on potwierdził i radził im się nawrócić. Rozebrali go i dotkliwie pobili nahajkami. Wybili mu zęby, zdarli paznokcie i skórę z rąk. Potem wlekli za końmi do Janowa. Tam zaprowadzili go do drewnianej szopy, która była używana jako rzeźnia, i dali upust bestialskiej inwencji.

Wielu mieszańców wsi obserwowało tę straszną scenę przez szpary w ścianach budynku i potem ją opisało. Oprawcy między innymi przypiekali jezuitę ogniem, zdarli mu skórę z głowy i pleców w kształcie tonsury i ornatu, wyłupili oko i obcięli wargi, uszy i palce. Kiedy wzywał Jezusa i Maryi, zrobili mu dziurę w karku, wyciągnęli język i obcięli go u nasady. W końcu powiesili ofiarę głową w dół, a kiedy umęczone ciało drgało w konwulsjach, naigrawali się, że „Lach tańczy”. Dowódca dobił go szablą.

Jezuici pochowali współbrata w Pińsku. Jego męczeńska śmierć wywarła duże wrażenie na okolicznej ludności, a przełożony opisał ją w liście do generała zakonu. Jednak wojny kozackie, wymordowanie wielu jezuitów i inne niepokoje w kraju nie sprzyjały prowadzeniu procesu beatyfikacyjnego.

Andrzej Bobola przypomniał o sobie w 1702 r. rektorowi pińskiego kościoła, ukazując mu się we śnie. Kiedy odnaleziono i otwarto trumnę, świadkowie zobaczyli nienaruszone ciało (dzisiaj można je oglądać w sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Warszawie). Kult męczennika się rozwijał, przeniesiono jego ciało do Połocka i rozpoczęto proces beatyfikacyjny w Rzymie.

W 1819 r. Andrzej Bobola ukazał się dominikaninowi z Wilna, o. Alojzemu Korzeniewskiemu, zapowiadając wyzwolenie Polski. Został wyniesiony na ołtarze w 1853 r.

W 1920 r., kiedy wojska sowieckie zbliżały do Warszawy, polscy biskupi zwrócili się do papieża Benedykta XV z prośbą o kanonizację Andrzeja Boboli i ogłoszenie go patronem Polski. Wierzyli, że męczennik może wymodlić ratunek dla ojczyzny. W oblężonej stolicy odbywały się intensywne modlitwy – między innymi za pośrednictwem bł. Andrzeja Boboli, którego relikwie obnoszono w uroczystych procesjach.

W ostatnim dniu nowenny, 15 sierpnia miał miejsce „Cud nad Wisłą”. Powszechnie przypisywano to wstawiennictwu Matki Bożej i o. Boboli.

W 1922 r., kiedy Połock znajdował się pod rządami sowietów, ciało Andrzeja Boboli wywieziono do Moskwy jako eksponat „religijnego fanatyzmu” i umieszczono na Wystawie Higienicznej w Ludowym Komisariacie Zdrowia. Polski rząd bezskutecznie starał się odzyskać szczątki (dopóki znajdowały się w Pińsku, Józef Piłsudski myślał nawet o szarży na miasto).

Udało się je odebrać dopiero dwa lata później za pośrednictwem Stolicy Apostolskiej, która otrzymała relikwie w zamian za zboże przekazane głodującej Rosji. Ponieważ Sowieci nie zgadzali się na przewiezienie ciała do Polski, spoczęło ono w rzymskim kościele jezuitów.

Wróciło ono do Polski 1938 r., już po kanonizacji, w triumfalnej podróży kolejowej z przystankami w wielu miastach. W 2000 r. św. Andrzej Bobola został ogłoszony patronem Polski.

Film: powrót relikwii św. Andrzeja Boboli do Polski w 1938 r.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.