Naprawdę dziwne to założenie, że kiedy człowiek zabiera sobie coś, to sprawia to Bogu satysfakcję. Nie chodzi o to.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
O tym, że pokuta zadana podczas spowiedzi ma odwracać uwagę od siebie samego i kierować ją na Boga i bliźniego w rozmowie z Łukaszem Kaczyńskim opowiada o. Jordan Śliwiński OFMCap., inicjator kapucyńskiej Szkoły dla Spowiedników.
Łukasz Kaczyński: Co Kościół mówi o pokucie?
O. Jordan Śliwiński OFMCap.: Pokutę trzeba dobrze zrozumieć i myślę, że przede wszystkim odejść w tym od schematycznego myślenia, że polega ona na umartwianiu siebie. To nie jest wcale tak, że Bóg cieszy się, że ja zadaję sobie jakieś cierpienie, w centrum którego jest brak np. słodyczy czy kawy.
Czytaj także:
Prawdziwa pokuta nie oznacza dręczenia siebie. Ojciec Pio ma lepszy pomysł
Bo takie rozumienie pokuty koncentruje ją na nas samych, a nie o to chodzi. Pokuta to po pierwsze odwrócenie się od siebie, od tego, że to centrum świata to moje „ja” w kierunku Boga i drugiego człowieka.
Po drugie, warto wspomnieć tutaj Ojców Pustyni, którzy podejmując post pokutny, chlebem, który zaoszczędzili, obdarowywali ubogich. I to jest wyraźna odpowiedź na wyraźnie za mocne skoncentrowanie uwagi na sobie samym. Naprawdę dziwne to założenie, że kiedy człowiek zabiera sobie coś, to sprawia to Bogu satysfakcję.
Nie chodzi o to – odebranie sobie czegoś ma sens, jeśli kieruje nas ku Bogu i bliźniemu i odrywa nas od myślenia tylko o swoim przeżywaniu czy przyjemności.
Jak w takim pryzmacie zatem rozumieć pokutę, którą otrzymujemy w konfesjonale?
Tam mamy do czynienia z pewną czynnością pokutną. Sakramentalną, którą ściśle nakłada nam kapłan. I zrozummy od razu – to nie jest zapłata za grzechy, które uczyniliśmy. Bo gdyby tak było, to nigdy byśmy się nie wypłacili, bo przed Bogiem zawsze jesteśmy jako dłużnicy.
Pokuta to jest ćwiczenie, które ma przede wszystkim pomóc nam wyrazić miłość do Boga i drugiego człowieka. I w tym wymiarze jest swoistym antidotum wobec grzechu, który skupia nas tylko na sobie.
A jak sobie poradzić z myśleniem, że znów otrzymałem do „odklepania trzy zdrowaśki”?
Tak, to prawda, że często mówi się z lekceważeniem o prostych modlitwach, które kapłan zadaje penitentowi w ramach pokuty. Ale te modlitwy mają w nas przywrócić odpowiednią hierarchię w naszym życiu – Bóg w centrum, a my pokornie zwracamy się ku Niemu.
Czytaj także:
Czy wiesz, że możesz „pokłócić” się z księdzem o pokutę na spowiedzi?
Grzech z kolei nas stawia w centrum. Modlitwa to zmienia. I w tym sensie modlitwa ma wymiar pokutny. I to prawda, że często sakramentalna pokuta jest symboliczna, bo kapłan chce, by spowiadający się mógł ją dopełnić w określonym czasie.
Ale jeśli spowiednik zadaje nam 3 dni modlitwy, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy modlili się tydzień. Więc można sakramentalną pokutę rozwinąć. Jeśli widzę, że modlitwa to za mało, bo na przykład nie poświęcałem czasu rodzinie, to dodam do niej po prostu otwarcie na moich najbliższych. Naprawdę ćwiczenia pokutne od kapłana nie ograniczają penitentów i można je dowolnie rozszerzać.
A co się dzieje, jeśli zapominamy odprawić pokutę?
Spowiednicy starają się zadawać takie pokuty, by były do zrealizowania. Jeśli zdarza się osoba starsza lub chora, z trudnością z zapamiętywaniem, to często nawet odmawiają z nią pokutę po spowiedzi.
I tutaj też rada – wypełniajmy pokutę jak najszybciej, by zabiegania i szara codzienność nie sprawiły, że o niej zapomnimy. A kiedy już się to zdarzy i pamiętamy, że pokutą miała być jakaś modlitwa – odmówmy inną i powiedzmy o tym kapłanowi przy kolejnej spowiedzi.
Jak dobrze przeżyć Wielki Post w kontekście sakramentu pokuty i pojednania?
Zachęcam, by nie odkładać spowiedzi na jego koniec. Jeśli Wielki Post ma być czasem, w którym się nawracamy i zwracamy ku Bogu, to dobrze go zacząć w stanie łaski uświęcającej. Dobrze rozpocząć i podjąć właśnie ten wysiłek pokutny odwrócenia od siebie w stronę Boga i bliźniego. A potem zakończyć go drugą spowiedzią, jeśli będzie taka konieczność.
Czytaj także:
Zabijali i przychodzili do niego do spowiedzi. Świadectwo ks. Jana Ziei, kapelana Szarych Szeregów