Trauma kojarzy się wielu ludziom tylko z doświadczeniem zagrożenia życia. Ale termin ten oznacza, że doświadczyliśmy więcej trudnego, niż byliśmy w stanie przeżyć. Jak to się ma do wysokiej wrażliwości?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Pisaliście w komentarzach do tekstów o wysokiej wrażliwości dużo o cierpieniu, jakie ona sprawia. Dlatego chciałabym dodać jeszcze jedną perspektywę oglądania wysokiej wrażliwości – która sama w sobie jest naprawdę rzeczą do ogarnięcia. Sytuacja komplikuje się, jeśli na naszą wrażliwość spadły nadzwyczajne ciężary. Bo sama wysoka wrażliwość nie powoduje cierpienia, z którym może być trudno żyć.
Tak jak nie powoduje, że czujemy się ciągle niepewni, zmęczeni albo osamotnieni. Nie wywołuje rewolucji organizmu tylko dlatego, że coś trudnego się dzieje w naszym otoczeniu. To nie przez nią przeżywamy koszmar, gdy ktoś wzruszył ramionami, coś powiedział albo się obraził.
Jeśli w kosmos wysyłają nas zwykłe sytuacje, istnieje duże prawdopodobieństwo, że u podłoża naszego sposobu reagowania leży co innego niż tylko wysoka wrażliwość. Silne reakcje mogą wynikać z naszych trudnych doświadczeń, zwłaszcza traumatycznych. I jeśli otoczenie od małego zarzucało nam „nad”-wrażliwość, to na poprzednie zdanie możemy wzruszyć odruchowo ramionami, przyzwyczajeni do tego, żeby nie zwracać na siebie samych uwagi.
Bliskość. Wsparcie. Szacunek
Pisałam o tym, że dzieci wysoko wrażliwe potrzebują więcej zadbania o ich poczucie bezpieczeństwa. I o ile każde dziecko potrzebuje właśnie tak się czuć: bezpieczne i wspierane, to dzieci wysoko wrażliwe potrzebują tego tym bardziej, bo więcej rzeczy je wytrąca z równowagi i dobrostanu. Jeśli zaś na tę naturalną delikatność nałożą się okoliczności wyjątkowo niesprzyjające i mało wsparcia, to ich psychika może się rozsypać jak potłuczone szkło.
Choć słowo „trauma” kojarzy się wielu ludziom tylko z doświadczeniem zagrożenia życia, termin ten oznacza, że doświadczyliśmy więcej trudnego, niż byliśmy w stanie przeżyć. Może to dotyczyć zarówno bezpieczeństwa fizycznego, jak i psychicznego, ale traumą jest też zaniedbanie – kiedy fundamentalne potrzeby dziecka są przewlekle niezaspakajane. I nie chodzi jedynie o posiadanie dachu nad głową czy pożywienie. Te fundamentalne potrzeby, obok bezpieczeństwa, to także kontakt, bliskość, szacunek. I ogromnie ważna potrzeba: wsparcia, dzięki któremu zresztą można przeżyć dramat i nie rozwinąć zespołu stresu pourazowego.
Nieśmiałość czy wspomnienie zawstydzenia?
Może więc jako kruche i delikatne naczynie, wyposażone w hiperczułe radary i skomplikowane układy scalone, doświadczyliśmy czegoś, co nas rozstroiło, zdemontowało i pokruszyło. Wówczas w sytuacji, która jedynie nosi ślad podobieństwa do traumatycznej, odzywa się echo tamtego rozbicia.
Możemy więc myśleć, że przed wyjściem na scenę powstrzymuje nas silna nieśmiałość, a nie wspomnienie ogromnego zawstydzenia. Że źle się czujemy wśród ludzi, bo wrażliwość wzmaga w nas introwertyzm – a nie dlatego, że rozwinął się u nas tak silny lęk społeczny, bo nie zaznaliśmy siły bezpiecznej, zdrowej relacji. Możemy myśleć o sobie, że „źle znosimy krytykę” i potrzebujemy to swoje „przewrażliwienie” jakoś „naprawić” – podczas gdy prawdziwą przyczyną długiego odchorowywania przykrej uwagi mogą być stratowane w dzieciństwie granice czy przemocy słownej, jaka się na nas wtedy wylewała. I dziś każda uwaga wydaje się ostateczna, odrzucająca, całościowa i miażdżąca, choć drugi człowiek jedynie pokręcił głową.
Akceptacja
Co możemy dla siebie zrobić? Podobnie jak w wypadku wysokiej wrażliwości niepowikłanej traumą – możemy zacząć od akceptacji. Uznać miejsce, w którym jesteśmy. Uznać także powagę sytuacji, jeśli to, co przeżywamy, utrudnia nasze funkcjonowanie. Akceptacja to też spojrzenie na siebie z życzliwością, dobrocią i troską. Z takim współczuciem, jakie okazalibyśmy najbliższemu przyjacielowi. Albo bohaterowi ulubionego filmu.
Jeśli nosimy w sobie skutki traumy, potrzebujemy odnaleźć pierwsze zdarzenia, które nas tak poturbowały, że dziś najmniejsze dotknięcie boli, jakby ktoś dotykał żywej rany. Nie tylko dlatego, że wrażliwa skóra bywa taka cienka, ale i dlatego, że rana tak rozległa i głęboka. I wtedy potrzeba zaopiekować ją w psychoterapii. By rozwinąć w sobie siłę i uczyć się sobie sprzyjać z tym wszystkim, kim jesteśmy i czego doświadczyliśmy.
Czytaj także:
Wysoka wrażliwość. Jak dbać o siebie, gdy masz ten kosztowny dar
Czytaj także:
Kiedy wysoko wrażliwe dzieci rozkwitają? Warto to wiedzieć
Czytaj także:
„Przewrażliwiona”, „nieodporny”. Wysoko wrażliwe osoby w relacji