separateurCreated with Sketch.

Maja Barełkowska-Cyrwus: Eucharystia – bez niej ani rusz [wywiad]

MAJA BAREŁKOWSKA-CYRWUS
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Kiedyś myślałam, że świętość polega na odrabianiu zadań etyczno-moralnych, najlepiej na piątkę. Dziś wiem, że świętość to bliskość z Bogiem, otwieranie serca na przyjęcie Jego miłości” – mówi Maja Barełkowska-Cyrwus.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Kiedyś myślałam, że świętość polega na odrabianiu zadań etyczno-moralnych, najlepiej na piątkę. Dziś wiem, że świętość to bliskość z Bogiem, otwieranie serca na przyjęcie Jego miłości” – mówi Maja Barełkowska-Cyrwus.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Z Mają Barełkowską-Cyrwus, aktorką teatralną, filmową (na ekranie debiutowała w siódmej części „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego) i telewizyjną, rozmawiamy o przyjaźni z o. Janem Górą, o tym, czym jest dla niej świętość, i jak się żyje pod jednym dachem z Piotrem Cyrwusem.

 

Katarzyna Szkarpetowska: Czy potrafi pani nagradzać siebie za sukcesy?

Maja Barełkowska-Cyrwus: Nagradzać, kupując coś sobie? Nie mam takiego zwyczaju. Ale potrafię siebie docenić, ucieszyć się czymś, co zrobiłam. Mam świadomość, że sukces rzadko jest indywidualny. Zazwyczaj to wypadkowa nie tylko moich wysiłków, ale i okoliczności czy ludzi, z którymi współpracuję.

 

Maja Barełkowska-Cyrwus wspomina o. Jana Górę

Jest pani przyjaciółką dla siebie? 

Tak, chociaż długo się tego uczyłam. Jako młoda dziewczyna nie miałam wiedzy o relacjach międzyludzkich, jaką mam dzisiaj, ani też większego wglądu w sprawy związane z duchowością. Pierwszym impulsem, by poddać refleksji moją religijność, było spotkanie z o. Janem Górą OP, którego poznałam w liceum. O. Góra prowadził w Poznaniu duszpasterstwo szkół średnich, do którego należałam. Spotkania formacyjne odbywały się w piwniczce przy klasztorze dominikanów. Modliliśmy się, formowaliśmy duchowo, ale też intelektualnie.

Co pani dały te spotkania?

Zetknęłam się z literaturą Romana Brandstaettera. Nawet byłam u niego w mieszkaniu z o. Janem. Byłam dość temperamentną dziewczyną, trochę niepokorną, która potrzebowała i próbowała zaznaczyć swoją obecność. O. Jan zawsze mnie przytulał i mówił: „Baryła, my ciebie musimy otoczyć plastrem miłości”. Nigdy tego nie zapomnę. Od tamtej pory, jak widzę, że ktoś mocno domaga się uwagi, jak ja wtedy, to go przytulam – a uwielbiam przytulać ludzi – i mówię: “Chodź, otoczę cię plastrem miłości” (uśmiech).

O. Jan był „Bożym szaleńcem”?

Dla Pana Boga i dla Kościoła zrobiłby wszystko. Dla niego nie było rzeczy niemożliwych. Jego entuzjazm czasem mnie denerwował, bo nie mogłam za nim nadążyć (śmiech). Odwiedzał mnie i męża w Łodzi. Kiedyś wpadł i zapytał: „Macie może portret Piłsudskiego? Pilnie potrzebuję”. My na to, że nie, a ojciec: „To wykombinujcie”. Albo: „Baryła, przyjedź na Lednicę. Będziemy tańczyć, śpiewać. Będzie pięknie!”. We wszystkim, co organizował, był rozmach, ale też niesamowity wdzięk. Swoją charyzmą o. Jan dodawał ludziom odwagi. Umacniał w tym, by nie chodzić wydeptanymi ścieżkami, ale wytyczać własne.

 

Maja Barełkowska-Cyrwus: Eucharystia – bez niej ani rusz

Dawał pani rady jako aktorce?

Siedzieliśmy kiedyś przy stole: o. Góra, ja i mąż. Rozmawialiśmy o pracy, specyfice zawodu aktora. W pewnym momencie ojciec powiedział zdanie, które dało mi do myślenia: „Twoich ról nikt nie zagra. To, co masz zagrać, to zagrasz”. Zrozumiałam, że porównywanie się czy też zazdrość, która z tego wynika, nie ma najmniejszego sensu. To było bardzo uwalniające.

Miała pani w życiu kryzysy wiary?

Takich większych nie. Czasem oczywiście zdarza mi się wpaść w jakąś płyciznę, w wir spraw dnia codziennego. Wtedy, zupełnie niepotrzebnie, zaczynam martwić się czymś, co powinnam powierzyć Panu Bogu.

Co pani pomaga pogłębiać wiarę? 

Przede wszystkim rozmowa z Bogiem. Bardzo lubię modlitwę brewiarzową, bo kocham poezję, a w brewiarzu proza jest zamieniona na wiersz. Korzystam z brewiarza dla świeckich, który współtworzył śp. Marek Skwarnicki, mój przyjaciel i poeta. Psalmy są arcydziełem literatury, dlatego bardzo mi z nimi po drodze. Lubię też modlić się aktami strzelistymi, mam kilka takich swoich. Praktykuję medytację chrześcijańską – przed pandemią medytowałam w grupie, z ludźmi ze Wspólnot Jerozolimskich, teraz medytuję w domowym zaciszu. I oczywiście Eucharystia – bez niej ani rusz.

 

Barełkowska-Cyrwus: Świętość to bliskość z Bogiem 

Jak pani definiuje świętość?

Kiedyś myślałam, że świętość polega na odrabianiu zadań etyczno-moralnych, najlepiej na piątkę. Uważałam, że przed Bogiem należy wykazać się dobrymi uczynkami. Dziś wiem, że świętość to bliskość z Bogiem, otwieranie serca na przyjęcie Jego miłości.

Są święci czy błogosławieni, z którymi czuje pani szczególną więź?

Miałam moment w życiu, że byłam blisko ze św. Ritą. Swego czasu zrobiłam z mężem spektakl o św. Joannie Beretcie Molli. Jestem zafascynowana tą postacią i często modlę się za jej pośrednictwem. Bliscy są mi też o. Dolindo Ruotolo i oczywiście św. Jan Paweł II. Wiele lat temu miałam zaszczyt być na audiencji u papieża. Podczas tamtego spotkania czułam tak niebywałą bliskość z Ojcem Świętym, tak wielką miłość z jego strony, że popłakałam się ze wzruszenia.

 

Małżonek nie musi być na nasz obraz

Można panią oglądać w Krakowskim Salonie Romantycznym, który jest wspaniałą muzyczno-poetycką ucztą dla ducha.

Doznania artystyczne, których dostarcza sztuka, są z niczym nieporównywalne. One nas wzbogacają wewnętrznie. Krakowski Salon Romantyczny został przygotowany z wielką starannością. Jest perełką dla tych wszystkich, którzy kochają poezję i muzykę. Reżyser i opiekun artystyczny projektu, Dorota Kadula, miała znakomitą intuicję, by nagrać koncert w przestrzeni foyer Centrum Kongresowego ICE Kraków, z widokiem na przepięknie oświetlony Wawel. Koncert, ze względu na sytuację epidemiologiczną, został sfilmowany i udostępniony w internecie.

[Krakowski Salon Romantyczny. Wizyta pierwsza TUTAJ, wizyta druga TUTAJ

W Krakowskim Salonie Romantycznym możemy podziwiać również kunszt artystyczny pani męża. Jak wygląda życie pod jednym dachem z Piotrem Cyrwusem? (uśmiech)

Nie jest łatwe (uśmiech), bywa zabawne. Mąż mówi, że ze mną zawsze jest ciekawie, bo często mam inne zdanie niż on. Oboje dbamy o autonomię, przestrzeń dla siebie w naszym cudownym związku małżeńskim. Ta druga osoba nie musi być na nasz obraz i podobieństwo. Bo niby dlaczego? Żadne z nas nie jest Panem Bogiem i nie wie, co jest najlepsze dla współmałżonka – jakie doświadczenia są mu potrzebne, jakie wyzwania itd. Podejście „Bądź taki, jak ja chcę” to zawsze ingerencja w robotę Pana Boga. A po co ingerować? Czy człowiek ma prawo do drugiego człowieka? Przecież nie. To też jest coś, czego musieliśmy się nauczyć.


PIOTR CYRWUS
Czytaj także:
Piotr Cyrwus: Konkurowałem z Bogiem. Dziś wiem, że jest miłosierny i dobry [wywiad]



Czytaj także:
10 wyjątkowych małżeństw ze świata showbiznesu


PIOTR CYRWUS
Czytaj także:
Piotr Cyrwus o epidemii: Nie szukajmy w tym kary Boskiej. Róbmy to, co daje nadzieję

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.