separateurCreated with Sketch.

Usunęłam media społecznościowe z telefonu. Oto co się stało!

PHONE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Isis Barajas - 25.03.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Podczas adoracji zapytałam Pana, jak mogę się do Niego zbliżyć. Dostałam od Niego bardzo bezpośrednią odpowiedź...
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Podczas adoracji zapytałam Pana, jak mogę się do Niego zbliżyć. Zadałam to pytanie bezpośrednio – i taką też dostałam odpowiedź. W moim sercu zrodziła się pewność, że muszę pozbyć się z telefonu – przynajmniej na jakiś czas – aplikacji mediów społecznościowych. Wyszłam z kościoła zdeterminowana, żeby to zrobić.

Kiedy wróciłam do domu, usunęłam konto na Facebooku, którego używałam od zawsze. Potem pozbyłam się aplikacji Twittera i Instagrama.

Na efekty tej decyzji nie trzeba było długo czekać. W ciągu pierwszych kilku dni po usunięciu aplikacji bezmyślnie brałam do ręki telefon, aby „rzucić okiem”. Po kilku sekundach błądzenia wzrokiem po ekranie uświadamiałam sobie, że nie mam już czego oglądać.

Zerkanie na ekran stało się automatycznie odtwarzanym ruchem. Powtarzałam go, nie zdając sobie z tego sprawy, w różnych codziennych sytuacjach.

Scrollowanie

Każda wolna chwila, choćby najkrótsza, może zostać wypełniona przeglądaniem najnowszych historii z Instagrama lub postów z osi czasu. Kilka minut oczekiwania na windę lub przed drzwiami szkoły, czas spędzony na karmieniu dziecka piersią, ostatnie spojrzenie przed snem, a nawet 8 minut potrzebnych na ugotowanie ryżu w szybkowarze... Wszystkie te małe chwile mogą łatwo zamienić się w pół godziny stracone na niekończącym się scrollowaniu.

W miarę upływu dni i pozbywania się tego odruchu ciągłego i automatycznego sprawdzania telefonu, zyskałam dodatkowy czas. Nie wypełniałam go już tym "gazem" z sieci społecznościowych, który wdziera się we wszystko, więc mogłam zacząć wykorzystywać go sama w sposób intencjonalny. Czas się rozszerza, a nawet zwalnia, kiedy telefon przestaje wypełniać każdą lukę wolnego czasu.

Modlitwa bez przerwy

Pierwszym owocem – na który od początku liczyłam – było niewątpliwie poświęcenie większej ilości czasu na modlitwę. Ta „nieustanna modlitwa”, do której wzywa nas św. Paweł, jest bardziej możliwa do wykonania, gdy nie jesteśmy zanurzeni w nieustannym hałasie wiadomości (w większości bezsensownych), docierających do nas przez nasze telefony.

To, co zaczyna się od „sprawdzę na chwilę WhatsApp, zanim zacznę się modlić”, staje się łańcuchem rozproszeń, które w końcu marnują cenne chwile, jakie mamy na rozmowę z Bogiem.

Pamiętajmy, że nie zawsze trzeba mieć dużo czasu na modlitwę. Co by się stało, gdybyśmy zastąpili każde sprawdzenie telefonu modlitwą serca zaproponowaną w Opowieściach Pielgrzyma („Panie Jezu, zmiłuj się nade mną”)? Niewątpliwie doświadczylibyśmy o wiele większego zjednoczenia z Panem w naszym życiu.

Zadaj sobie pytanie: „Ile razy sprawdziłem dziś swój telefon?”. Jeśli mamy być szczerzy, to czy jest to 20, 60, 90 razy?

Tu i teraz

Oderwanie wzroku od naszych telefonów i pożegnanie się z mediami społecznościowymi pomaga nam być bardziej uważnymi na moment, który przeżywamy wśród bliskich ludzi. Tylko w ten sposób mogę delektować się tą piękną chwilą, kiedy karmię piersią moje maleństwo, słuchać tego, co córka opowiada mi po szkole – bez pośpiechu i poczucia, że mi przerywa, albo rozmawiać z mężem w samochodzie, kiedy on prowadzi, bez automatycznego wyjmowania telefonu komórkowego po zapięciu pasów.

Rozszerzyliśmy naszą sieć kontaktów online (followersów i obserwowanych) do tego stopnia, że dbanie o nią oznacza w pewnym stopniu zaniedbywanie tych, którzy dzielą z nami tę samą przestrzeń. Z tego powodu wyjście z wirtualnej przestrzeni życia innych ludzi i ponowne wprowadzenie się w rzeczywistość mojego własnego życia jest niezbędne, by wejść w komunię z ludźmi, których kocham i którzy naprawdę mnie potrzebują.

Stop porównywaniu się z innymi

Media społecznościowe przynoszą ciągłą pokusę porównywania się z innymi. Skupienie się na własnym życiu, zamiast bycia obserwatorem życia innych, jest niewątpliwie antidotum na zazdrość i zachętą do wdzięczności.

Nasza codzienność może wydawać się mniej fascynująca niż życie influencera. I tak, nasze twarze prawdopodobnie wyglądają na bardziej pomarszczone i zmęczone niż olśniewający (oraz przefiltrowany i zmontowany) wizerunek popularnego instagramera. Ale nasze życie jest ogromnym darem, który możemy docenić tylko po zdjęciu okularów permanentnego porównywania.

Pytanie nie brzmi, czy media społecznościowe są dobre czy złe. Moglibyśmy wytoczyć długi argument na obronę jednego lub drugiego stanowiska. Jasne jest to, że, z sieciami społecznościowymi lub bez nich, są chwile, kiedy musimy wyeliminować hałas z naszego życia. Nie chodzi tu o hałas dzieci bawiących się w domu, ale o taki, który pochodzi z naszego wnętrza, który wdziera się w nasze codzienne życie, rozprasza nas i oddala nie tylko od Boga, ale także od naszych najbliższych.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.