separateurCreated with Sketch.

Geografia z sąsiadką? W tajniki edukacji domowej wprowadza Paweł Zakrzewski, tata… 12 dzieci [wywiad]

EDUKACJA DOMOWA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Zalety edukacji domowej? Samodzielność myślenia dzieci, otwartość umysłu, samodyscyplina ukierunkowana na rozwój. Pogłębiona relacja międzypokoleniowa. Szansa na komunię osób, domowy kościół – wylicza Paweł Zakrzewski.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Paweł Zakrzewski jest profesorem, twórcą klubów edukacji spersonalizowanej i demokratycznej, innowacyjnym pedagogiem, działaczem społecznym. Z żoną Marzeną założył nowatorską sieć szkół Salomon działającą w oparciu o edukację domową. Nam opowiada o tym, jak zacząć przygodę z uczeniem dzieci w domu, rozwiewa wątpliwości (np. co z kontaktem z rówieśnikami), a także dzieli się doświadczeniem… bycia tatą dwanaściorga dzieci.

Marta Brzezińska-Waleszczyk: W ostatnich miesiącach coraz więcej rodziców zaczęło się interesować edukacją domową. To efekt zamkniętych szkół i lekcji online?

Paweł Zakrzewski: Społeczne konsekwencje sytuacji, w której przyszło nam żyć wytworzyły środowisko dla alternatywnych form kształcenia. Zresztą nie tylko podejście do edukacji dynamicznie ewaluuje. Przyzwyczajony do monotonii człowiek został wyrwany z egzystencjalnego letargu. Ten stan pozwala na zmiany. Łatwiej zostaną przyjęte. Opatrzność pozwoliła, że na tej sytuacji „skorzystała” polska tradycyjna rodzina – może bez większych administracyjnych barier zająć się prowadzeniem ku dojrzałości własnych dzieci. Bo na tym w dużym skrócie polega właśnie edukacja domowa.

Co takiego się wydarzyło?

Rodzice zauważyli niewydolność i archaiczność proponowanego przez państwo od kilkudziesięciu lat modelu nauczania. Nastąpiło zmęczenie wielogodzinną koniecznością przesiadywania dzieci przed komputerem, do tego popołudniowe tzw. odrabianie lekcji. Wydaje się ponadto, że część rodzin doświadczyła nowej rzeczywistości – wspólnoty, która może sobie wspaniale dawać radę bez szkoły. Rosnące zainteresowanie edukacją domową to też efekt zmian legislacyjnych, o których wspomniałem wcześniej – porozumienia ponad podziałami w polskim parlamencie i ułatwienia w dostępie do edukacji pozaszkolnej.

Z jakich jeszcze powodów rodzice decydują się na edukację domową?

Od chęci prezentowania dzieciom świata i wiedzy w sposób nowoczesny, swobodny i spontaniczny po tak prozaiczne potrzeby, jak wynikające np. z choroby dziecka. Zdarza się, że mama pełniącą rolę kierowcy pomiędzy różnymi szkołami dzieci odkrywa ontyczny bezsens sytuacji i pragnie ją zmienić. Z kierowcy woli stać się tutorem dziecka.

A po stronie dzieci?

Dzieci mają różnorodne problemy szkolne, zaległości niepozwalające nadążać za klasą czy nerwice, które mogą  zaniknąć po zmianie sposobu kształcenia. Niedawno słyszeliśmy o nastolatce, która z powodu złego samopoczucia podczas ciąży nie chodziła do szkoły, a w konsekwencji trafiła do ośrodka wychowawczego. Choć otrzymywała należyte wsparcie w domu. Można było tego uniknąć. Przez wiele lat spotykaliśmy się z podobnymi sytuacjami – dziecko unika szkoły (z powodu lęku, przemocy wśród rówieśników czy innych patologicznych czynników). W konsekwencji jest bezzasadnie odbierane z normalnie funkcjonującej rodziny do ośrodka opiekuńczego.

Gdzie tkwi błąd?

Nauka w szkole nie może być traktowana jako cel. To środek do celu. Celem edukacji jest uformowanie dojrzałego człowieka. Szczęśliwa rodzina, zdrowie psychiczne dziecka powinny być traktowane priorytetowo. Edukacja domowa pozwala efektywnie rozwinąć pasje u młodego człowieka. Rodzic szybko zauważa to, w czym dziecko jest lepsze, czym się interesuje. Duża część rodzin decyduje się na tę formę kształcenia, aby holistycznie podejść do dziecka, przekazać mu wartości transcendentne, dać szansę na pogłębione życie duchowe – na szczęśliwe życie.

Jak w ogóle zacząć tę przygodę?

Dzięki nowelizacji ustawy jest prosto. Wystarczy złożyć wnioski do wybranej placówki oświatowej. Istotne, aby szkoła, do której zapiszemy dziecko miała bogatą ofertę edukacyjną i przyjazną kadrę nauczycielską. 

Edukacja domowa wymaga czasu i poświęcenia rodziców. Czy w sytuacji, gdy oboje pracują na etacie, to w ogóle jest możliwe?

Tak, aczkolwiek wymaga zaangażowania osób trzecich, np. ukochanej babci, która troskliwie spojrzy na wnuka i usiądzie z nim nad książką. Jest możliwe zatrudnienie osób odpowiedzialnych za kształcenie dziecka. Znam nastolatków, którzy potrafią samodzielnie i z sukcesami zorganizować sobie proces kształcenia. Każdy powinien indywidualnie ocenić możliwości swoje i dziecka w tym zakresie. 

Mam synka w wieku przedszkolnym. O ile uczenie czytania, pisania, było dla mnie do tej pory wyzwaniem, któremu mogłam sprostać, o tyle obawiam się, że za kilka lat uczenie chemii, matematyki będzie ponad moje możliwości. Jak sobie z tym poradzić?

To najczęstsze zmartwienie rodziców. W pewnym momencie warto skorzystać z pomocy specjalistów. Będzie to urozmaicenie naukowe i interpersonalne. Rodziny, które uczą dzieci w domu często organizują się same i pomagają sobie nawzajem. Są szkoły dedykowane edukacji domowej (np. Salomon), które zapewniają nieodpłatną pomoc ze strony wykwalifikowanych nauczycieli. Z doświadczenia wiem, że podręczniki szkolne są obecnie na tyle merytorycznie przygotowane, że rodzic z dzieckiem, poświęcając na to trochę czasu, świetnie poradzą sobie z problematycznym zagadnieniem. Skoro 13-letnie dziecko ma opanować materiał, dlaczego nie możemy zrobić tego wspólnie? I tak można skorzystać w razie czego z pomocy profesjonalistów.

Może rozwiązaniem byłoby organizowanie się ze znajomymi, korzystanie z ich umiejętności? Ktoś świetnie ogarnia matematykę, ktoś inny geografię?

Nauczanie domowe często polega na wspólnym spędzaniu czasu, choćby z sąsiadami czy znajomymi. Współtworzyłem kluby edukacji spersonalizowanej, które stawiały sobie za cel integrację środowiska rodzin edukacji domowej. Rodziny poznawały się, wymieniały doświadczeniami, wiedzą. Edukacja domowa uczy przede wszystkim kreatywności, także rodziców.

Co z kontaktem z rówieśnikami. W szkole to naturalne, a w domu? Zwłaszcza kiedy dziecko nie ma rodzeństwa?      

Dlatego tak ważne jest organizowanie się z innymi rodzinami, które wspólnie tworzą przyjazne miejsce rozwoju dzieci. Istotne są szkoły wspierające edukację domową, gdzie można przyjść na zajęcia lub warsztaty, wybrać się na wspólny wyjazd i spotkać dzieci, które też uczą się w domu. Jedną z konsekwencji przejścia na edukację domową jest poszerzenie przestrzeni tzw. wolnego czasu. I właśnie ten czas można przeznaczyć na ciekawe spotkania w grupie rówieśniczej. Czy dziecko poznaje kolegów jedynie w szkole? Tradycyjna szkoła traci monopol na prawidłowe uspołecznienie dziecka.

Jak przejść na edukację domową, kiedy dziecko posmakowało tej systemowej? Weszło w pewien schemat, rytm, ma kolegów...?

Najważniejsze jest podjęcie decyzji. Sytuacje są różne. Czasami sama zmiana przynosi ulgę. Obserwując rodziny z perspektywy szkoły zauważyłem, że pierwszy rok po zrezygnowaniu z nauki szkolnej jest okresem przejściowym, swoistą „kwarantanną”, w której rodzice i dzieci poznają smak edukacji domowej i możliwości, jakie im ona daje. Odkrywają na nowo siebie i potrzeby związane z samodzielnym zdobywaniem wiedzy. Pozwala to obrać wspólny kurs na przyszłość – ku dojrzałości.

Czy państwo wystarczająco wspiera rodziców edukujących w domu?

Wchodzi w życie nowelizacja ustawy, która poprawia sytuację rodzin w edukacji domowej. Zniesiono rejonizację i konieczność posiadania opinii z poradni psychologiczno-pedagogicznej. Daje to możliwość rodzicom i dzieciom wyboru najlepszych placówek oświatowych, a szkołom poszerzenie oferty dla dzieci. W tej sytuacji od szkół i pracowników zależy, jak zostaną potraktowani uczniowie, czy wyjdzie się naprzeciw ich potrzebom. Widzi pani, jak wiele zależy tu od człowieka... Przez lata walczyliśmy o normalizację legislacyjną w tym zakresie. O brak zbędnej biurokracji. Po kilkunastu latach starań udało się. Można jeszcze wiele zrobić dla edukacji domowej – szczególnie w kontekście regulacji prawnych.

Ma pan dwanaścioro dzieci. Co sprawiało państwu największe trudności w edukacji domowej?

Na początku przede wszystkim brak zrozumienia ze strony państwa i ograniczanie możliwości rozwoju. Największe trudności sprawił nam aparat urzędniczy. Obecnie, prócz radosnego wysiłku, jaki wiąże się z wychowaniem tak dużej liczby dzieci, każdy dzień jest przygodą. I nadzieją na coraz szczęśliwsze jutro. Staramy się poszerzać horyzonty dzieci. To niesamowita radość widzieć, jak naszym dzieciom chce się chcieć!

Jakie dziś, z perspektywy czasu, widzi pan największe zalety tego rozwiązania?

Cieszy samodzielność myślenia dzieci, ich otwartość umysłu i samodyscyplina ukierunkowana na wszechstronny rozwój. Rodziny odkrywają wzajemny dar, jakim jest pogłębiona relacja międzypokoleniowa. Mają większą szansę stać się komunią osób – domowym kościołem. Trzeba pamiętać, że to dzięki edukacji domowej w okresie zaborów mieliśmy jako naród możliwość utrzymać i  przenieść w następne pokolenia polski kod kulturowy. Nie utraciliśmy tożsamości religijnej i narodowej. Dziś, może bardziej niż wtedy, edukacja domowa staje się szansą na odrodzenie moralne polskiego społeczeństwa, na prawdziwy rozwój Polski. 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.