Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wierzącym Ostatnia Wieczerza kojarzy się przede wszystkim z chlebem i winem, pod postacią których przyjmujemy dziś Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Wiedza archeologiczna uzupełnia ówczesne menu m.in. o baraninę, sos rybny, gulasz fasolowy czy pastę daktylową. A co, gdybym powiedział wam, że w jadłospisie Ostatniej Wieczerzy znalazły się kukurydza, papaje, chili, ziemniaki czy wreszcie... świnki morskie?
Jak jednak te, typowo południowoamerykańskie przysmaki znaleźć by się miały na apostolskim stole? Od czego jest... artystyczna wyobraźnia. Wszak pisaliśmy już o inkulturacji, która pozwala nawet przedstawiać Jezusa jako czarnoskórego. Z podobnym procesem mamy do czynienia i tym razem.
Wyobrażenie Ostatniej Wieczerzy i spożywanych w jej trakcie posiłków również ulegało kulturowej adaptacji, której pierwszym, najbardziej oczywistym elementem była zmiana widocznego na wielkoczwartkowym stole jadłospisu. Stąd na przykład na terenach dzisiejszego Peru i Ekwadoru wciąż możemy się spotkać z malowidłami Ostatniej Wieczerzy ze świnką morską na talerzu. Chyba najbardziej znany taki obraz, autorstwa Marcosa Zapaty, podziwiać możemy w katedrze w dawnej inkaskiej stolicy, Cuzco.
Podobnie zresztą jak w dalszym ciągu świnka morska (pardon, kawia domowa) pozostaje w Peru popularnym daniem, sprzedawanym na równi z innymi rodzajami mięsa i serwowanym na różne sposoby w lokalnych fast foodach i restauracjach. Przy czym wynika to nie tyle z jej walorów smakowych (porównywanych niekiedy ze smakiem królika czy kurczaka), co tradycji.
W czasach inkaskich mięso kawii domowej zaspokajało większość zapotrzebowania tamtejszych mieszkańców na białko zwierzęce. Lama, wykorzystywana powszechnie jako zwierzę pociągowe, była bowiem zbyt cenna na ubój, a bydło i trzoda chlewna pojawiły się na tych terenach dopiero wraz z kolonizatorami. Gdyby Jezus przyszedł na świat w średniowiecznym Państwie Inków, niejako skazany byłby na świnki morskie w swojej diecie.
Podobne, egzotyczne inkulturacje Ostatniej Wieczerzy nie pozostały przy tym jedynie domeną potomków dawnych Indian. Warto tu wspomnieć choćby o jej przedstawieniach z kręgu krajów Oceanii, gdzie tradycyjnie pite przez apostołów wino zastąpione zostało wywarem z rytualnie tam spożywanej, lekko odurzającej kavy kavy.
Na zakończenie warto również wspomnieć, że artystyczne wyobrażenia nt. Ostatniej Wieczerzy, jej menu i okoliczności, zmieniały się również w obrębie samego kręgu judeochrześcijańskiego. Przykładowo malowidła wczesnochrześcijańskie najczęściej w roli głównego dania (na półokrągłym zwykle stole) umieszczały najlepiej wówczas rozpoznawalny symbol wyznawców Chrystusa – rybę.
Renesans przyniósł z kolei upowszechnienie na apostolskim stole pomarańczy, które szturmem zdobywały wówczas serca i żołądki wyższych warstw społecznych. Dalej jeszcze poszedł w XVI w. Paolo Veronese, który przedstawił Jezusa i apostołów w otoczeniu m.in. błazna z papugą, psa, krasnoludków czy zabójców w niemieckich strojach (wywołując tym samym wśród sobie współczesnych niemały skandal).
A jako że Ostatnia Wieczerza w dalszym ciągu pozostaje symbolem o wymowie wykraczającej szeroko poza krąg chrześcijan, kolejne jej adaptacje pojawiają się po dziś dzień (byle wspomnieć ubiegłoroczną, pandemiczną przeróbkę obrazu da Vinciego, na której Jezus łączy się z apostołami za pomocą Zooma) i towarzyszyć zapewne będą sztuce w kolejnych stuleciach.