separateurCreated with Sketch.

Ks. Popiełuszko: „Ale wiesz, że nie mogę udzielić ci rozgrzeszenia”. Szkoła patriotyzmu i wyzwalania z nienawiści

Jerzy Popiełuszko
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Agnieszka Bugała - publikacja 19.10.21, aktualizacja 04.06.2024
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Jesteśmy narodem, który ma przekazać w daleką przyszłość moce nagromadzone przez całe tysiąclecia… Tylko naród, który ma zdrowego ducha i czułe sumienie może tworzyć śmiałą przyszłość”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Pytałem, czy się boi, bo to już wtedy miało miejsce wrzucanie cegieł, straszenie. On spytał tylko: „A co oni mi mogą zrobić? Najwyżej mogą mnie zabić...” – wspomina ks. Andrzej Dziełak, który poznał błogosławionego w wojsku dla kleryków.

Morderstwo ks. Jerzego Popiełuszki

19 października 1984 r. w czasie powrotu z Bydgoszczy do Warszawy, niedaleko miejscowości Górsk, funkcjonariusze Samodzielnej Grupy „D” Departamentu IV MSW uprowadzili ks. Jerzego Popiełuszkę. Bity i torturowany, był związany w taki sposób, aby każdy ruch zaciskał pętlę na szyi.

Gdy 30 października wyłowiono ciało księdza, było obciążone workiem z kamieniami. Sekcja wykazała, że w czasie wrzucania do Wisły mógł jeszcze żyć.

Mimo, że od zamordowania kapłana przez oficerów PRL-owskiej milicji politycznej minęło 40 lat, wciąż nie wiemy, kto wydał na niego wyrok śmierci.

Kto wydał wyrok?

Do ataku szykowano się przez dłuższy czas. 12 września 1984 r. w radzieckiej Izwiestii Leonid Toporkow pisał: „(...) przekształcił swoje mieszkanie w składnicę literatury nielegalnej i ściśle współpracuje z zaciekłymi kontrrewolucjonistami. Ma się wrażenie, że nie czyta z ambony kazań, lecz ulotki napisane przez Bujaka. Zieje z nich nienawiść do socjalizmu”.

13 września w czasie spotkania z Czesławem Kiszczakiem Wojciech Jaruzelski miał powiedzieć wprost: „Załatw to, niech on nie szczeka”.

W tym okresie wzrosła też ilość anonimów wysyłanych do księdza. „Zostaniesz bohaterem narodowym numer dwa – po Przemyku” – pisano. Albo: „Ty obrzydliwy faszysto! Niech nie dziwią się twoi kumple, że znajdą cię wkrótce z poderżniętym gardłem. Ty k… jedna! Módl się, może to ci coś pomoże. Ty wyrodku rodu ludzkiego, kreaturo!”.

Ojczyzna wymaga modlitwy

Pierwsza msza święta w intencji ojczyzny w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu została odprawiona przez ks. Jerzego 28 lutego 1982 r. Odprawił ich w sumie dwadzieścia sześć, w okresie od 28 lutego 1982 r. do 26 sierpnia 1984 r. jednak pierwszą mszę dla robotników odprawił 31 sierpnia 1980 r. To nie była jego inicjatywa.

Kiedy 28 sierpnia 1980 r. na znak poparcia dla Wybrzeża stanęła Huta Warszawa, robotnicy poszli do prymasa Polski z prośbą o niedzielną mszę świętą. W przedsiębiorstwie strajkowało kilka tysięcy ludzi, potrzebowali kapłana. W wywiadzie tak mówił o tamtym dniu: „Szedłem z ogromną tremą. Już sama sytuacja była zupełnie nowa. Co zastanę? Jak mnie przyjmą? Czy będzie gdzie odprawiać?”.

Jednak wszystkie lęki rozwiały się, gdy zobaczył tłumy robotników witających go oklaskami. Był pierwszym w historii Huty księdzem, który przekroczył bramę zakładu.

Nie głosił prawd ks. Jerzego

„Nie uprawiam polityki z ambony. Mnie chodzi o sprawę moralności, a nie o politykę” – mówił w wywiadzie. Przez półtora roku msze i głoszone homilie były pogłębioną katechezą na temat sumienia, prawdy, wolności, patriotyzmu i poszanowania praw człowieka. Często zachęcał do trwania w ciszy modlitewnej po wyjściu z kościoła. Prosił, by nie dać się sprowokować tajniakom, którzy wywołują zamęt, aby ewentualne reakcje przypisać modlącym się.

Msze nie były wymierzone w nikogo. Nie potępiały komunistów i ich sługusów. Były szkołą wyzwalania z nienawiści do kogokolwiek nawet wtedy, gdy nas skrzywdził. Ks. Jerzy formował do wolności, w duchu Ewangelii, a tej, ze swej natury, komunistyczny system sprzeciwiał się i ją odrzucał.

„Na mszach świętych za ojczyznę i tych, którzy dla niej cierpią najbardziej, nigdy nie głosiłem własnej mądrości, ale kierowałem się Ewangelią oraz nauczaniem Prymasa Tysiąclecia, księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego i Ojca Świętego Jana Pawła II” – mówił w czasie Bożego Narodzenia 25 grudnia 1983 r. Mimo, że słuchały go tysiące ludzi, nigdy nie grał na siebie, nie przyciągał do Jerzego, głosił Chrystusa.

Czy chciał zostać męczennikiem?

Mówienie o ojczyźnie i obowiązku służenia jej w sytuacji, gdy rządzący w Polsce podlegali poleceniom z Moskwy, a czerpiący zyski z wspierania zbrodniczego systemu nie widzieli w swych działaniach moralnego zgrzytu było nie tylko trudne, to był podwójny heroizm.

Z jednej strony przypominanie prawdy historycznej, upominanie się o internowanych i więzionych, stanowcze stawanie po stronie pokrzywdzonych, bitych, zabijanych – od pierwszego kazania wygłoszonego w czasie mszy w intencji ojczyzny Popiełuszko narażał się władzy. Z drugiej strony przypominanie definicji słów: ojczyzna, naród, służba, bezinteresowność, patriotyzm, po latach komunistycznego wypaczania tych pojęć były wielkim ryzykiem Popiełuszki. Mogły wystawiać go na pośmiewisko.

Rządzący wydają wyroki śmierci, a naród ma szukać sposobu, by nie odpłacić złem za zło? Tysiące aparatczyków w całym kraju czerpie korzyści z przynależności do PZPR, a właściwe formowane sumienie powinno chronić przez chęcią odnalezienia ich i wymierzenia sprawiedliwości? To się wydawało nie do przejścia, za trudne. Dokładnie takie, jaka jest ewangelia.

Wielu pytało po latach o to, czemu nie przestał? Dlaczego – być może – ich prowokował? Dlaczego nie wycofał się w porę? Nie poszedł na układ? Przecież mógł się modlić w zaciszu plebanii na Żoliborzu. Czy chciał zostać męczennikiem?

Znajomość historii Polski

„Naród nie dał się zniszczyć mimo rozbiorów, przegranych powstań i Sybiru, mimo wynaradawiania, rusyfikacji i Kulturkampfu, bo miał mocno zapuszczone korzenie w poprzednich wiekach dziejów ojczystych. Nie dał się zniszczyć, bo żywił się kulturą poprzednich wieków” – mówił. I zaraz też odważnie pytał, odnosząc się do aktualnej sytuacji:

„A czym pożywi się naród w niedalekiej przyszłości z dzisiaj tworzonej historii i kultury? Tylko naród wolny duchowo i miłujący prawdę może trwać i tworzyć dla przyszłości tak, jak tworzyli przyszłość powstańcy padający na polach bitew, czy wieszczowie, którzy patrzyli daleko w przyszłość”.

W znajomości historii Polski i poszanowaniu wszystkich prób podejmowanych przez przodków w walce o wolność widział fundament, na którym stawia się kolejne warstwy budowli jaką jest ojczyzna.

Od nienawiści chroń nas, Boże…

„Naród Polski nie nosi w sobie nienawiści i dlatego zdolny jest wiele przebaczyć, ale tylko za cenę powrotu do prawdy. Nie da się domu ojczystego budować na kłamstwie, przemocy i nienawiści” – uczył.

Marzył o kraju wolnym, bezpiecznym i praworządnym. Jednocześnie, w zawirowaniach i trudnościach widział etap, odcinek w czasie. Nadzieję na pokojową zmianę, bez rozlewu krwi, pokładał w Bogu, jednak nie liczył na cud. Wiedział, że Bóg oczekuje współpracy.

„Bóg jest zdolny wyprowadzić naród ku wolności, gdy lud jest wierny Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie, i gdy żyje wiarą, nadzieją, prawdą i solidarnością” – mówił w jednym z kazań.

„W pojednaniu musi być jeden cel, mianowicie dobro ojczyzny i poszanowanie godności ludzkiej. Jeśli wyciągasz rękę do pojednania, nie trzymaj w niej narzędzi do zadawania cierpienia i bólu” – mówił w innym miejscu.

Co może Kościół?

Zasady funkcjonowania relacji państwo – Kościół jasno przedstawił 27 maja 1984 r. Na zakończenie mszy, tuż przed błogosławieństwem powiedział słowa, z których przyjęciem i dziś, 35 lat po odzyskaniu wolności, wielu miałoby kłopot.

„Kościół ma prawo i obowiązek pouczania wiernych o ich prawach i obowiązkach wobec państwa. Katolicy jako członkowie społeczności państwowej mają prawo wypowiadania swoich przekonań politycznych. Katolicy nie mogą należeć do organizacji ani do partii, których zasady są sprzeczne z nauką chrześcijańską lub których czyny i działalność zmierzają do podważenia etyki chrześcijańskiej”.

Po władzę mogą sięgnąć tyko ludzie moralni, to znaczy tacy, którzy rozumieją istotę dobra wspólnego obywateli”. Podkreślał, że nie jesteśmy narodem tylko na dziś. Wszystkie nasze działania muszą brać pod uwagę tych, co urodzą się po nas.

„Jesteśmy narodem, który ma przekazać w daleką przyszłość moce nagromadzone przez całe tysiąclecia” – podkreślał i wskazywał na niebezpieczeństwo utraty przez młodzież więzi z przeszłością narodu i kulturą. „Tylko naród, który ma zdrowego ducha i czułe sumienie może tworzyć śmiałą przyszłość”.

Nienawiść wyklucza rozgrzeszenie

W jednej z książek o księdzu Jerzym Milena Kindziuk, jego biografka, przytacza historię opowiedzianą przez Romę Szczepkowską, aktorkę. Ks. Popiełuszko surowo karał wtedy, gdy ktoś mówił, że nie może pozbyć się uczucia nienawiści. Nie dawał rozgrzeszenia, gdy ktoś nie okazał przynajmniej woli przebaczenia. Szczepkowska doświadczyła tego w czasie swojej spowiedzi. „Ja tego nie przewalczę…” – mówiła. „Ale wiesz, że nie mogę udzielić ci rozgrzeszenia… Gdy odeszła, dogonił ją tuż przy bramie i powiedział, niemal błagając: Proszę, spróbuj”. I uczynił znak krzyża. „I od tej chwili nigdy już nie doświadczyłam uczucia nienawiści” – mówiła aktorka.

Duma z bycia Polakiem

Mimo wielkich trudności, których Polska doświadczała przez wieki – zwłaszcza, gdy na 123 lata trzy mocarstwa starły ją z mapy Europy – ks. Popiełuszko wielokrotnie podkreślał dumę z przynależności do narodu polskiego.

Jego patriotyzm nie miał nic z narodowego tryumfalizmu, unoszącego się ponad tych, którzy zadali Polsce razy. Był patriotyzmem człowieka o dobrze ukształtowanym sumieniu, który zna historię, ale daje szansę. Ma świadomość zła uczynionego, ale nie ulega złu domagającemu się odwetu.

Sprawiedliwość według księdza Jerzego jest ściśle połączona z miłością, ale zawsze opiera się na prawdzie – prawdzie o winie i prawdzie o słabości człowieka. Te zaś są możliwe do uniesienia tylko i wyłącznie we współpracy z Bogiem.

„Jesteśmy dziećmi narodu, który od tysiąca z górą lat oddaje chwałę Bogu w Trójcy Jedynemu. Nasz naród słynął ze znanej w świecie tolerancji religijnej. U nas znajdowali miejsce ci, którzy z powodu prześladowań religijnych musieli opuszczać rodzinny kraj” – mówił.

29 stycznia 1984 r. przekonywał, że „lepiej jest cierpieć z gorliwości o sprawy Boże niż uzyskać pochwałę roztropności od nieprzyjaciół Boga i Kościoła”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.