Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Na scenie jesteśmy sobą
Gdy pytam, czy chodzi o to, że Marcin wychodzi na scenę i nie musi grać, bo jest tam po prostu sobą, mój rozmówca reaguje bardzo żywiołowo.
– Tak, właśnie o to dokładnie chodzi – przytakuje. – Mam czasem różne stany emocjonalne, zazwyczaj jestem wesołym człowiekiem, ale czasami płaczę…
Tak było, gdy Marcin Konik wcielił się w rolę Boga – to jego specjalność – w spektaklu Genesis i filmie Jonasz.
– Marcin, który porusza się na wózku i ma czterokończynowe porażenie mózgowe, jest człowiekiem nieprawdopodobnie wrażliwym. Jesteśmy zazwyczaj przyzwyczajeni do Boga starotestamentowego, który karci. W filmie Jonasz jest scena, gdzie Marcin jako Bóg zwraca uwagę Jonaszowi. Wyobrażamy sobie tego Boga z karcąco podniesioną ręką, tymczasem Marcin mówi to głosem pełnym miłości, a na koniec płacze. To było zupełnie poza scenariuszem, ale za to bardzo prawdziwe, bo osobiście wierzę bardziej w takiego Boga, który płacze nad moim grzechem – opowiada Maciej Sikorski, reżyser, scenarzysta, aktor oraz twórca i dyrektor Teatru Exit, w którym grają osoby z niepełnosprawnościami.
Teatr Exit – teatr niezwykły
Teatr powstał w 2016 r., a jego aktorzy to uczestnicy warsztatów terapii zajęciowej Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół „Klika”. Przez 5 lat teatr zrealizował 6 spektakli, 4 filmy fabularne, widowisko internetowe i inne mniejsze formy, jak np. teledyski. Powstały też 3 filmy dokumentalne o samym teatrze.
Stały trzon zespołu stanowi 7 osób z różnymi niepełnosprawnościami. Pracują na próbach codziennie, od poniedziałku do piątku. Szczególnym polem do ćwiczeń jest dla nich poezja, którą uwielbiają. Bezpośrednio przed przedstawieniami do prób dołączają zapraszani goście, profesjonalni, zawodowi aktorzy i muzycy. Dotąd był to m.in. Rafał Siwek, Marek Piekarczyk, Michał Koterski, Adam Szabas-Kowalewski, Bogusław Kaczmar, Tomasz Drozdek czy Małgorzata Oczko, wiolonczelistka. Na stałe współpracują m.in. Adam Szewczyk czy Olgierd Chmielowski odpowiedzialny za scenografię, oraz aktor Tadeusz Dylawerski.
Teatr Exit to teatr niezwykły, dlatego, że aktorzy właściwie nie grają na scenie. Stają na niej i są sobą. Tak są też dobierane role, aby jeszcze bardziej uwypuklić ich naturalne cechy tożsame z cechami granych biblijnych postaci.
Bez iluzji
– Nasi aktorzy są pewnymi figurami. Aktor jest dobierany do roli w taki sposób, jakby był postacią, którą gra. Miałem wielkie szczęście, że przyszli do teatru ludzie niezwykli, o wielkiej wrażliwości, wyrazistych cechach. Tak jak było z Marcinem grającym Boga, albo Tomkiem Balonem, który ma porażenie mózgowe i niepełnosprawność intelektualną, który wcielił się w rolę Hioba. Jego mama, będąc w ciąży, potknęła się i przewróciła, w efekcie czego Tomek urodził się z porażeniem. Był oczywistym kandydatem do roli Hioba – fakt niezawinionego cierpienia predestynuje go do tej roli. Tutaj już nie wiadomo, czy Tomek jest Hiobem, czy Hiob jest Tomkiem – mówi Maciej Sikorski.
Podobnie było z obsadzeniem w roli oblubienicy w spektaklu Pieśń nad Pieśniami niewidomej Natalii Lewandowskiej.
– Natalia jest osobą o nieprawdopodobnej miłości do człowieka, czystej, nieskazitelnej, jest więc urodzona do tej roli. Gdy na pierwszych próbach Natalia śpiewała pieśni, a Marcin jako oblubieniec recytował biblijne teksty, wszyscy płakaliśmy, tak było to czyste i piękne, wskazujące na miłość w czystej postaci, nie pomyloną z niczym. Pokazali ją taką, jaką ona jest naprawdę – dodaje reżyser Teatru Exit.
Właśnie w ten sposób wykorzystuje on potencjał swoich aktorów – wyszukując postaci biblijne, które odpowiadają ich doświadczeniu i wrażliwości.
– Wtedy nie ma iluzji aktorstwa, widzimy tylko prawdę danej postaci. Aktorzy nie tylko przepuszczają daną rolę przez swoje doświadczenie, oni po prostu są tymi granymi postaciami. Myślę, że publiczność to tak właśnie postrzega – mówi Maciej Sikorski.
– Dla mnie to jest duża satysfakcja i radość, że mogę się dzielić z ludźmi tym, co mam, swoim talentem, sobą po prostu – podkreśla Natalia Lewandowska. Teraz ma nauczycielkę i rozwija swój talent wokalny, wciąż kształcąc swój głos.
Podobnie swój udział w przedstawieniach i pracę w teatrze traktuje Marcin Konik. Daje mu ona ogromną satysfakcję.
– Ludzie podchodzą po przedstawieniach, wręczają nam kwiaty, gratulują. Ludzie kochają mnie takim, jakim jestem. Dzięki teatrowi odkryłem siebie – mówi. – Ale to wszystko dzięki panu Maciejowi, który odkrył we mnie talent, on się do tego przyczynił. Wiele robi dla nas wszystkich. Powierzę panią Panu Bogu, bo ja się modlę – zapewnia na końcu naszej rozmowy.
Odwrócić myślenie
Ta wdzięczność dla Macieja Sikorskiego nie jest jednostronna. On sam podkreśla, że jego wielkim odkryciem w pracy artystycznej z osobami z niepełnosprawnościami jest to, jak bardzo są oni nam wszystkim potrzebni.
– Od Marcina uczę się bezinteresownej przyjaźni, którą on ma do każdego poznanego człowieka. To jest odwrócenie myślenia, bo nam wszystkim wydaje się zazwyczaj, że to my jesteśmy potrzebni osobom z niepełnosprawnościami, żeby im pomagać. Owszem, my im też pomagamy, to jest w jakimś stopniu prawda. Natomiast te osoby zachowały w sobie pewne wartości w czystej, nieskalanej formie. Kontakt z takim światem jest nam bardzo potrzebny, bo w nim jest rezerwuar wartości, których w naszym „normalnym” świecie nie udało się zachować. Jesteśmy wypaczeni na wielu polach, dążymy do przyjemności i wydaje nam się, że to jest szczęście – mówi Maciej Sikorski.
Zwraca też uwagę, że w jego doświadczeniu przebywanie z osobami z niepełnosprawnościami sprawia, że on staje się lepszym człowiekiem.
– Gdy przychodzę na próbę i ktoś mówi, że musi iść do toalety, a nie może tego zrobić sam, to nie mogę przeżywać artystycznych uniesień, tylko muszę mu pomóc. Dzięki tym ludziom my wychodzimy ze skorupy egoizmu i myślę, że bardzo tego potrzebujemy. To nie są tylko moje refleksje, ale też np. Rafała Siwka, który jest sławą światowych scen operowych, a gdy przyjeżdża na naszą próbę, to musi np. wnieść wózek z Asią, co razem waży 100 kg. On ma szansę eksplorować takie swoje zasoby, których nie ma możliwości wykorzystywać na co dzień, noszony nieomalże w lektyce pochwał krytyków sztuki i publiczności na całym świecie.
Tomek Balon powiedział kiedyś, że najważniejsze w relacji ze współpracującym z teatrem znanym rockmanem Markiem Piekarczykiem jest to, gdy ten zakłada mu buty.
– Myślę, że to pozwala nam mieć otwarte oczy na problemy innych, prawdziwe problemy: że coś naprawdę boli, że trzeba szukać sposobu, jak zjeść obiad, mając niesprawne ręce. W zawodach artystycznych łatwo o takie oderwanie od rzeczywistości. To było piękne, że gwiazda rocka jedzie z nami w trasę, pcha wózek, zakłada buty Tomkowi, karmi go na kolacji i pije z nim piwo. Nie jest traktowany jak idol, tylko jak zwykły człowiek i to jest dla niego budujące, kiedy może dawać z siebie więcej. W tym kontekście nierzadko okazuje się, że wiele z naszych problemów jest wyimaginowanych – mówi Maciej Sikorski.
To nie tylko praca
Najbardziej bolesnym problemem Teatru Exit jest ten bardzo przyziemny, związany z jego finansowaniem. Owszem, poprawia się świadomość, jest coraz lepiej, ale jednak wciąż, jak mówi Maciej Sikorski, w większości udajemy, że troszczymy się o osoby z niepełnosprawnościami. Rzeczywistość jednak skrzeczy. Teatr ma za sobą sporo sukcesów, także zagranicznych. Można nawet powiedzieć, że na Węgrzech jest bardziej znany, niż w rodzimym Krakowie, wciąż jednak nie może być uznany za instytucję kultury. W związku z tym jego finansowanie zawsze jest na granicy, od projektu do projektu, choć Fundacja Budzenie Pasji robi co może (jeśli nie więcej), by tak nie było.
– To dość powszechne, że ludzie nie chcą przyjąć, że osoby z niepełnosprawnościami mogą być pełnosprawnymi artystami. Ja uważam, że mogą, a wręcz powinni, i taka jest nasza wobec nich powinność, skoro są zdolni i mają talenty – podkreśla Maciej Sikorski.
Wbrew wszystkiemu przed Teatrem Exit liczne plany na ten rok, jak choćby premiera kolejnego dzieła Eliasz za kołem podbiegunowym w Szwecji czy trasa do Gruzji. W przygotowaniu wyjazd także do USA.
Teatr Exit poza dokonaniami artystycznymi to także wspólnota przyjaciół – po prostu. Podkreślają to wszyscy aktorzy, z którymi rozmawiam.
– Cenię sobie przyjaźń z ludźmi z zespołu, także z Maciejem Sikorskim, ale również z aktorami i muzykami, którzy z nami współpracują. To bardzo rozwojowe – zaznacza jeden z aktorów z niepełnosprawnością wzroku, Ryszard Waligóra.
Sam jest muzykiem z wykształcenia, gra na klarnecie i akordeonie. Teatr pozwolił mu rozwinąć się nie tylko muzycznie, ale też aktorsko.
– Nasz teatr utrzymany jest w konwencji cieni. Musiałem nauczyć się wielu nowych umiejętności – mówi.
Natalia Lewandowska podkreśla, że zespół teatru jest jak rodzina.
– To nie tylko praca, ale jesteśmy bardzo zżyci, zaprzyjaźnieni – mówi.
– Po każdej trasie razem ze współpracującymi z nami aktorami i muzykami wracamy jak z równoległego świata, do tego "normalnego", gdzie słowo "normalny" trzeba by było wziąć w cudzysłów. Te relacje są zupełnie inne, dużo głębsze, na zupełnie innym poziomie – dodaje Maciej Sikorski.
Pozostaje zatem trzymać kciuki za premierę Eliasza, nowe pomysły artystyczne i coraz większe zrozumienie dla faktu, że aktorzy z niepełnosprawnością to pełnosprawni artyści. U progu nowego roku wciąż można o tym marzyć.