separateurCreated with Sketch.

W ostatniej chwili polecieli do Ukrainy po 4-letniego Rusłana. Historia, która jest promykiem nadziei

RUSLAN JAGGE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Annalisa Teggi - 05.03.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Dokładnie wtedy, kiedy Amerykanom zalecono ewakuację, młode małżeństwo, od niedawna chrześcijanie, lecieli do Ukrainy po porzuconego w ośrodku dla dzieci 4-latka. Chłopiec ma porażenie mózgowe, był niedożywiony.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Jeden z ostatnich amerykańskich paszportów umożliwiających wyjazd, a raczej ucieczkę z Ukrainy, wydano Rusłanowi – uroczemu chłopcu ze zdjęcia. Jego rodzicom adopcyjnym udało się go wyrobić na kilka godzin przed ewakuacją ambasady amerykańskiej.

RUSLAN JAGGE

W morzu coraz tragiczniejszych wiadomości, które co chwilę napływają z Ukrainy, jest i mała historia z happy endem: Theron i Kelci Jagge z San Antonio w Teksasie adoptowali niepełnosprawnego, niedożywionego chłopczyka, który przebywał w jednym z domów dziecka we wschodniej Ukrainie. Sami po niego pojechali i zabrali go do Stanów Zjednoczonych na kilka dni przed rosyjską inwazją. Theron, ojciec adopcyjny, powiedział:

Skontaktowałam się z Kelci – adopcyjną mamą. Podkreśla, że nie tylko chce podziękować za to, że Rusłan jest teraz w bezpiecznym miejscu, otoczony miłością, ale także zaapelować, żeby świat nie zapomniał o tym, że w ukraińskich sierocińcach ciągle jest wiele niepełnosprawnych dzieci, których życie jest teraz zagrożone.

Trudna droga, która zaczęła się od nawrócenia

Gdzie jest początek tej historii? Decyzja o adopcji niepełnosprawnego dziecka może być owocem czysto ludzkiego aktu miłości. Ale historia Theron i Kelci Jagge, małżonków po trzydziestce, zaczęła się od pewnego zdarzenia, które zmieniło ich życie.

W pełni pandemii zostali „pochwyceni” przez Chrystusa i postanowili podjąć drogę międzynarodowej adopcji, z całą biurokracją, którą możemy sobie (nie całkiem) wyobrazić, a na dodatek w okresie obowiązywania restrykcji sanitarnych. Kiedy pytam Kelci, czy tak właśnie było, podsumowuje zwięźle w amerykańskim stylu:

Decyzja nie była więc podyktowana względami czysto dobroczynnymi i humanitarnymi, choć oczywiście nie byłoby w tym nic złego. Kelci podkreśla, że jako pierwszy zadziałał Bóg. To On wyrywa nas z naszych wojenek i katapultuje w sam środek bitwy. Zostaliśmy ocaleni – możemy zakasać rękawy. Przesłanką wszelkiej chrześcijańskiej dobroczynności jest uznanie, że to przede wszystkim my sami doświadczamy nieskończonego miłosierdzia.

RUSLAN JAGGE

Urodzić się niepełnosprawnym w Ukrainie

Ktoś może powiedzieć, że raczej najgorszy, biorąc pod uwagę sytuację w Ukrainie. Na zdjęciu był mały Rusłan, który od ósmego miesiąca życia mieszkał w domu dziecka we wschodniej Ukrainie, na terenie jednej z separatystycznych republik. Kiedy w zeszłym miesiącu państwo Jagge przyjechali na miejsce, przy granicy zbierały się wojska rosyjskie, a obywatele amerykańscy zostali wezwani do ewakuacji. A oni polecieli właśnie tam, w miejsce, z którego należało uciekać.

Ktoś już wcześniej porzucił Rusłana. Państwo Jagge nie zrobili tego, walczyli o to, by zabrać go do Ameryki. W Ukrainie niestety niepełnosprawne noworodki często są porzucane. Państwo Jagge modlą się teraz, już w domu, za wszystkie dzieci, które zostały w ośrodkach i za wszystkich, którzy pomogli im zabrać Rusłana w bezpieczne miejsce.

„Udało nam się skontaktować z jednym z naszych tłumaczy. Schronił się teraz w metrze” – mówi Theron Jagge.

Czterolatek, który dostawał opioidy

Od kiedy Rusłan wylądował w Teksasie, jest objęty pełną opieką w szpitalu pediatrycznym w San Antonio. Jego adopcyjni rodzicie są razem z nim i dostrzegają wyraźne sygnały poprawy.

Rusłan ma porażenie mózgowe, musi być karmiony sondą, a w ostatnich tygodniach, podczas gdy państwo Jagge starali się poruszyć niebo i ziemię, żeby go zabrać do Stanów Zjednoczonych, zachorował na zapalenie płuc. W dodatku był poważnie niedożywiony. Jeszcze kilka dni bez leczenia, a stałoby się najgorsze.

Uderza jeden szczegół.

Rusłan cierpiał więc również z powodu zespołu odstawiennego, ponieważ w ośrodku podawano mu opioidy.

Teraz, patrząc wstecz z bezpiecznej, świetnie wyposażonej sali szpitalnej, adopcyjny ojciec Rusłana mówi:

I to jest sedno modlitwy, w której powierzamy Bogu obecną sytuację Ukrainy. W przypadku Rusłana mamy happy end – pociechę dla drżącego serca. Bądźmy pewni, że w mroku, który spowija teraźniejszość, Matka Boże i Bóg Ojciec prowadzą do domu ludzkość w godzinie próby.  

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.