separateurCreated with Sketch.

“Rosjanie nas szukają, wiedzą kim jesteśmy”. Relacja kapelana wojskowego z okupowanego Chersonia

Ojciec Maksym
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Karol Wojteczek - 11.03.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Wstrząsającym obrazem walk i realiów rosyjskiej okupacji podzielił się kapelan wojskowy, o. Maksym z prawosławnej parafii Narodzenia NMP w podchersońskiej Dariwce (Patriarchat Kijowski).

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

O trudach swojej posługi o. Maksym opowiedział w rozmowie z portalem MarketWatch. Gdy 24 lutego stało się jasne, że Ukraina została zaatakowana, duchowny, wraz z kolegami ze 124. batalionu obrony terytorialnej, od razu udał się do punktu zbiórki, gdzie wszystkim przydzielono broń automatyczną. Kapelan wspomina, że był słoneczny poranek, a w powietrzu czuć było wiosnę. Wszyscy mieli jednak świadomość, że oto nastał punkt zwrotny w historii współczesnej Europy.

Ukraińscy żołnierze liczyli się z ryzykiem napaści od kilku miesięcy. Gdy tylko pobrali broń, oddział ostrzelany został przez eskadrę rosyjskich śmigłowców. Kilku kolegów o. Maksyma odniosło wówczas rany. "Pierwsze trzy dni zlały mi się w jeden. Nie było czasu na sen, na jedzenie, nawet na modlitwę" – relacjonuje o. Maksym.

"Jestem kapłanem, ale mam też moralne prawo, by z karabinem w ręku bronić moich rodaków i mojej rodziny" – tłumaczy swoje motywacje duchowny. Już pierwszego dnia walk jego oddział dostał się pod ciężki ogień rakietowy wyrzutni Grad. O. Maksym był również świadkiem ostrzeliwania przez Rosjan próbujących uciec z miasta cywilów.

Piątego dnia wojny jednostka odważnego kapelana pod naciskiem wroga zmuszona została do wycofania się w kierunku Mikołajowa. Tam też linia frontu ustabilizowała się. Chersoń natomiast, według rozmówcy MarketWatch, został splądrowany przez wojska rosyjskie. Łupem rabusiów padać miały przede wszystkim cywilne samochody oraz asortyment sklepów z telefonami komórkowymi.

Sam o. Maksym, wraz z częścią żołnierzy, pozostał w mieście, gdzie ukrywa się przed Rosjanami. "Wiemy, że nas szukają i wiemy, że wiedzą kim jesteśmy. Póki co możemy jedynie czekać na rozwój zdarzeń" – kończy swoją opowieść duchowny.

***

Chersoń to przeszło 300-tysięczne miasto portowe położone u ujścia Dniepru do Morza Czarnego. Od początku wojny było jasne, że z uwagi na swoje strategiczne położenie, stanie się on jednym z głównych celów nadciągających od strony Krymu Rosjan. Po tygodniu ciężkich walk, 2 marca br. miasto zostało zdobyte przez agresora. Jak do tej pory jest to największa metropolia zajęta przez Rosjan.

Mimo represji i aresztowań (wg strony ukraińskiej Rosjanie osadzili tam w więzieniach już przeszło 400 osób) mieszkańcy Chersonia w dalszym ciągu wychodzą na ulice, by demonstrować przeciw okupantom. Na obrzeżach miasta cały czas trwają również walki z grupkami ukraińskich żołnierzy. Niespokojna sytuacja i postawa okupantów uniemożliwiają ewakuację z Chersonia cywilów, jak również blokowane są dostawy żywności i leków. Administrujący miastem Rosjanie rozwinęli za to szeroko zakrojoną operację propagandową, zastępując ukraińskie media i sieci komórkowe własnymi.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!