separateurCreated with Sketch.

Rozgrzeszenie warunkowe: czy spowiednik może uzależnić rozgrzeszenie od spełnienia jakiegoś warunku?

PRIEST, CONFESSION, WOMAN
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
W takiej sytuacji problem nie polega na tym, że „naciągnę” spowiednika na rozgrzeszenie, ale na tym, że choćby wypowiedział on nade mną formułę rozgrzeszenia, to faktycznie ono nie nastąpi.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Rozgrzeszenie warunkowe?

Jeśli kiedykolwiek usłyszałeś podczas spowiedzi: „Udzielę ci rozgrzeszenia pod warunkiem, że…”, to zasadniczo są dwie możliwości.

Pierwsza możliwość: Spowiednikowi poprzewracało się w głowie i zapomniał, że to nie on umarł za ciebie na krzyżu. Ponieważ nie on jest twoim Zbawicielem, więc nie do niego należy decyzja na jakich warunkach udzieli ci przebaczenia i uwolni cię od twoich grzechów. Najlepiej, żeby wyszedł z konfesjonału, poszedł pod krzyż, uklęknął i popatrzył, kto na nim wisi.

Ewentualnie może podskoczyć do budowlanego, tam nabyć sobie ku pamięci trzy długie, grube gwoździe i ściskać je w dłoni, kiedy przychodziłaby mu w przyszłości ochota uzależniać udzielenie rozgrzeszenia od wymyślonych przez siebie warunków, których stawiać nie ma najmniejszego prawa. Bo i co miałoby mu takie prawo dać, skoro to nie przez jego śmierć i zmartwychwstanie Bóg „pojednał świat ze sobą”? Jest szafarzem Bożego przebaczenia, nie jego właścicielem.

Druga możliwość (dużo bardziej prawdopodobna): Spowiednik dokonał pewnego karkołomnego skrótu myślowego (i ewentualnie nieco się zagalopował).O ile bowiem nie ma on kompetencji, by uzależniać odpuszczenie grzechów od spełnienia jakichkolwiek wymyślonych przez siebie warunków (dotyczących przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości), o tyle jest jego zadaniem rozeznać, czy penitent ma dyspozycję do przyjęcia rozgrzeszenia. To znaczy?

Czy jesteś w stanie przyjąć odpuszczenie grzechów?

Układ i sposób celebracji sakramentu pokuty i pojednania zmieniały się w ciągu wieków. Mimo to jego zasadnicza struktura nie ulega zmianie. „Obejmuje ona dwa istotne elementy: z jednej strony akty człowieka, który nawraca się pod działaniem Ducha Świętego, a mianowicie żal, wyznanie grzechów i zadośćuczynienie, a z drugiej strony działanie Boże za pośrednictwem Kościoła” (KKK 1448).

W formule rozgrzeszenia mowa jest o tym, że Bóg „pojednał świat ze sobą przez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów”. To już się stało. Obrazowo mówiąc: po stronie Boga wszystko jest dokonane, gotowe. On nie zastanawia się, czy ci wybaczyć.

Natomiast istotne pytanie brzmi: Czy ty jesteś zdolny przyjąć Jego przebaczenie i odpuszczenie grzechów. O tym decyduje przyjęcie (lub nie) postaw i podjęcie (lub nie) działań, które w powyżej przytoczonym fragmencie Katechizmu nazwane zostały „aktami człowieka, który się nawraca”. Należą do nich: żal za grzechy, wyznanie ich podczas spowiedzi oraz zadośćuczynienie.

Być w stanie przyjąć przebaczenie

Oczywiście żal wynika z rachunku sumienia. Rachunku sumienia dokonujemy intencjonalnie przed spowiedzią, ale i spontanicznie, słuchając swojego sumienia na bieżąco. Żal za grzechy niekoniecznie musi oznaczać emocjonalne odczuwanie przykrości z powodu tego, czego się dopuściliśmy. Jego istotą jest uznanie, że to, co zrobiłem (zamierzałem zrobić), było złe.

To zaś w logiczny sposób zakłada oczywiście także szczere postanowienie niedopuszczania się już więcej postępowania, które rozeznałem jako grzeszne. Nazywamy je zwyczajowo „mocnym postanowieniem poprawy”.

Wyznanie grzechów z oczywistych powodów zakłada szczerość tegoż wyznania. Szczerość oznacza, że niczego nie ukrywam i nazywam swoje grzechy po imieniu, konkretnie i precyzyjnie (acz niekoniecznie opisuję je w spowiedzi ze wszystkimi możliwymi szczegółami, jeśli ich podanie nie jest istotne dla wyrażenia istoty mojego grzechu i ciężaru winy). Bez szczerości i kompletności wyznania, byłoby ono tak naprawdę kłamstwem, a więc kolejnym grzechem. „Pół prawdy, to już całe kłamstwo”, jak mówi stare żydowskie porzekadło.

Zadośćuczynienie to „w wersji minimum” autentyczna gotowość naprawienia wyrządzonych krzywd i szeroko rozumianych strat spowodowanych uprzednio moim grzesznym działaniem. Nie zawsze (z różnych powodów) ten szczery zamiar będę w stanie i zdołam doprowadzić do skutku. Niemniej (a może tym bardziej) zamiar ów musi być autentyczny na miarę moich możliwości i okoliczności zewnętrznych. Z zadośćuczynieniem wiąże się też (ale nie pokrywa w całości!) zadawana przez spowiednika pokuta. Więcej pisaliśmy o tym w artykule pod tytułem Czy można przyjąć Komunię bez odprawienia pokuty? I czy ta pokuta „wyrównuje rachunki”?

„Warunki” dobrej spowiedzi?

W tradycyjnej katechezie (powielonej niestety nawet w popularnym „Katechizmie Kościoła katolickiego dla młodych – YOUCAT”) owe akty penitenta nazywa się „warunkami sakramentu pokuty i pojednania” lub „warunkami dobrej spowiedzi”. Wymienia się ich pięć: rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, szczera spowiedź, zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu.

Zostały w ten sposób sformułowane, by ułatwić zrozumienie i zapamiętanie aktów koniecznych dla osiągnięcia dyspozycji do faktycznego uzyskania odpuszczenia grzechów. Niezbyt szczęśliwe jest jednak w tym kontekście słowo „warunki”. Może bowiem sugerować warunkowość Bożego przebaczenia i odpuszczenia grzechów na zasadzie: Wybaczę ci, jeśli… to czy tamto zrobisz/tego nie zrobisz itd.

Tymczasem, jak już powiedzieliśmy i doskonale zresztą wiemy, ze strony Boga mamy do czynienia z nieodmienną gotowością i pragnieniem pojednania ze sobą grzesznika i wybaczenia mu. Problem może być po naszej stronie, jeśli nie uznajemy swojej winy, nie chcemy szczerze się do niej przyznać, zrezygnować ze złego postępowania, naprawić go w miarę możliwości.

Krótko mówiąc: brak nam dyspozycji, by rzeczywiście przyjąć przebaczenie i łaskę, czyli pochodzącą od Boga moc, siłę do dobrego życia.

To ma na myśli Katechizm, gdy powtarzając za starszymi od siebie dokumentami, stwierdza, iż „pokuta zobowiązuje grzesznika do dobrowolnego przyjęcia wszystkich jej elementów: żalu w sercu, wyznania ustami, głębokiej pokory, czyli owocnego zadośćuczynienia w postępowaniu” (KKK 1450).

Owo zobowiązanie ma w pierwszym rzędzie charakter logiczny, związany z przyczynowo-skutkową naturą rzeczywistości. Moralny także, ale niejako wtórnie. Jeśli nie mam dyspozycji do przyjęcia rozgrzeszenia, to problem nie polega na tym, że „naciągnę” na nie spowiednika „bezprawnie”, ale na tym, że choćby wypowiedział on nade mną formułę rozgrzeszenia, to faktycznie ono nie nastąpi.

Rozeznanie, nie szantaż

I teraz uwaga: Jak już wspomnieliśmy, jednym z zadań spowiednika jest rozeznanie, wraz z penitentem, czy ten ma dyspozycję do przyjęcia rozgrzeszenia. Często dokonuje się to w sposób bardzo prosty, wręcz niezauważalny. To znaczy: skoro penitent przyszedł do konfesjonału i wyznaje grzechy, to spowiednik zakłada, że: dokonał on rachunku sumienia, uznaje swoje grzechy, wyznaje je szczerze, pragnie ich więcej nie popełniać i zamierza za nie zadośćuczynić.

To wszystko wyraża zresztą zwięzła formułka, którą uczono nas kończyć wyznanie w konfesjonale: „Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie bardzo żałuję, obiecuję poprawę, proszę o pokutę i rozgrzeszenie”.

W niektórych sytuacjach spowiednik może jednak uznać, że penitentowi należy zwrócić uwagę na (lub dopytać go o) któryś z aktów składających się na jego dyspozycję do przyjęcia rozgrzeszenia. To po to, by w razie jej braku lub niedostatku nie „wypuścić” z konfesjonału człowieka, który będzie szczerze przekonany, że uzyskał odpuszczenie grzechów, podczas gdy faktycznie do niego nie doszło.

Spowiednik może również uznać za stosowne podpowiedzieć penitentowi jakieś konkretne działanie. I wtedy najczęściej pada owo nieszczęsne „pod warunkiem”, które może być tak mylące. Powinno więc nastąpić rozeznanie. Jest ono obowiązkiem spowiednika. Może pojawić się pytanie lub sugestia, podpowiedź. Ale nigdy szantaż.

Co robić, gdy usłyszysz „warunek” rozgrzeszenia?

Gdy usłyszymy spowiednika mówiącego nam o „warunkach”, to zazwyczaj chodzić będzie o nieszczęśliwe sformułowanie, skrót myślowy czy brak precyzji, które zakradły się do praktyki duszpasterskiej spowiednika szczerze pragnącego dobra penitenta. Zawsze można postarać się o to dopytać, wyjaśnić ze spowiednikiem, albo uruchomić cnotę pokory i wyrozumiałości, pokrywając milczeniem tę spowiedniczą „wpadkę”.

Tak czy owak, rozgrzeszenie dokonuje się w momencie sakramentalnej spowiedzi, w „tu i teraz” konfesjonału albo nie dokonuje się wcale.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.