Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Niedoskonałość nasza codzienna
Niedoskonałość towarzyszy nam każdego dnia. Cierpienie, ból, niezrozumienie, niewiara, kłopoty, śmierć no i – grzech. Jak w tak niesprzyjających okolicznościach być doskonałym? Jak piąć się na wyżyny duchowej perfekcji?
Nie da się. I nie wymaga tego Bóg. On nas zaprasza do doskonałości rozumianej nie jako bezbłędność, ale dojście do celu, bycie ukończonym (gr. τέλεος, telos, tłumaczone jako „doskonały”, znaczy tyle, co dokończony, doprowadzony do celu).
A co jest celem naszego życia? Miłość. A do niej można dojść nie przez wspinaczkę na wyżyny bezgrzeszności, ale przez schodzenie dół, w dolinę pokory, gdzie słabość spotyka miłosierdzie. Św. Tereska od Dzieciątka Jezus zrozumiała to wspaniale.
Św. Tereska od Dzieciątka Jezus – niedoskonała święta
Św. Tereska od Dzieciątka Jezus miała dogłębne przekonanie o własnych brakach, grzeszności i niedoskonałość. Tak pisała w jednym ze swoich listów: „Obecnie pogodziłam się z myślą, że zawsze będę się widzieć niedoskonałą, i w tym znajduję radość”.
Jako dziecko Teresa cierpiała na skrupuły. Wszędzie dostrzegała swoje błędy i wady. Prowadziła nawet zeszyt, w którym notowała wszystkie dobre uczynki i małe ofiary, których duża liczba miała potwierdzać jej moralną doskonałość. Jako dziecko doświadczyła wielu trudności, które dla jej wrażliwej natury były ogromnymi ciosami: śmierć matki, odchodzenie starszych sióstr do zakonu, depresja, nadwrażliwość emocjonalna, skrupuły… Mała Tereska doświadczyła w końcu Bożej pomocy i uzdrowienia, co przekonało ją, że nie jest w stanie zostać świętą o własnych siłach.
Po latach napisała tak: „Ty chcesz wstępować na górę, Pan Bóg chce, byś zstępowała w głęboką, urodzajną dolinę, w której uczysz się gardzić sobą”. W „Dziejach duszy” zanotowała:
Windą, która mnie uniesie aż do Nieba, są Twoje ramiona, o Jezu! A do tego nie potrzebuję wzrastać, przeciwnie, powinnam zostać małą, stawać się coraz mniejszą.
Największa niedoskonałość – grzech
Jak jednak pogodzić dążenie do celu, jakim jest świętość z grzechem? Nawet św. Tereska, choć jej spowiednik zaświadczył, że nigdy nie popełniła grzechu ciężkiego, bała się grzechu i uważała go za największe zło. Popełnienie grzechu łączy się ze strachem przed karą, a od tego już tylko krok do tego, by bać się Boga – sprawiedliwego sędziego.
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus znalazła na to sposób. W „Dziejach duszy” napisała: „Jakaż to słodka radość pomyśleć, że Dobry Bóg jest Sprawiedliwy, to znaczy, że zważa na nasze słabości, że doskonale zna kruchość naszej natury. I czegoż więc miałabym się lękać?”.
A w liście do ks. Roulanda stwierdziła:
Właśnie sprawiedliwość, która przeraża tyle dusz, jest dla mnie źródłem radości i ufności. Być sprawiedliwym to oznacza nie tylko wymierzać surową karę winowajcom, ale także uznać intencje prawe i wynagradzać cnotę. Spodziewam się tyleż od sprawiedliwości Bożej, ile od Jego miłosierdzia.
Karmelitanka doskonale wie, że wszechmocny i wszechwiedzący Bóg, pełen sprawiedliwości jest przede wszystkim miłosiernym Ojcem. W innym miejscu stwierdza: „[Bóg] Kocha nas bardziej [po wyznaniu przez nas win], aniżeli kochał nas przed naszym upadkiem!”.
Droga niedoskonałości
Bóg nie wymaga od nas heroicznej wędrówki na szczyty doskonałości rozumianej jako bezbłędne zachowanie przepisów, zasad i reguł. Nie chce, byśmy zdobywali punkty wypełniając obowiązki, odmawiając modlitwy i dając jałmużnę. On wie, że jesteśmy niedoskonali, „Wie On, z czego jesteśmy utworzeni, pamięta, że jesteśmy prochem (Ps 103, 14). Św. Teresa zaprasza nas, byśmy weszli na małą drogę dziecięctwa Bożego – na drogę niedoskonałości, która polega na pokornym akceptowaniu słabości i kochaniu dobrego Boga.
Z jednym ze swoich listów Teresa pisze:
Nie potrzebuje On wcale naszych dzieł, lecz jedynie naszej miłości, ponieważ sam Bóg, który oświadcza, że jeśliby łaknął, nie potrzebuje wam o tym mówić, nie obawia się żebrać o trochę wody u Samarytanki. On pragnął... lecz mówiąc: „daj mi pić”, Stwórca świata domagał się miłości od swego biednego stworzenia.