Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Na zawsze
„To nie Wicek, nie Frelichowski będzie rozgrzeszał, konsekrował, kazanie głosił. Nie, to sam Chrystus przeze mnie zastąpiony. Dlatego ja muszę być podobny do Chrystusa. Być prawdą, drogą i życiem” – zapisał w czasie rekolekcji przed święceniami. Miał dwadzieścia cztery lata i był przekonany, że decyzja o kapłaństwie jest najlepsza, jaką podjął. Wiedział też, że nie będzie mógł już z tej drogi zawrócić. Miał świadomość, że jego wybór to rzucenie liny w wieczność. „To nie jest nominacja na jakiś czas tylko. Nie, to jest uczynienie na zawsze. Tu nie ma dymisji niespodziewanej, ani emerytury” – pisał.
Mimo że jego potencjał intelektualny mógł mu zapewnić tzw. karierę w kościelnych urzędach, on zupełnie nie był tym zainteresowany. Nie po to decydował się na kapłaństwo, aby chcieć robić karierę. „Kapłan to nie posada, stanowisko jakieś – nie! To praca, to stygmat i godność na całe życie. Nikt mnie od tego nie zwolni w ścisłym tego słowa znaczeniu” – wyznawał.
Bł. Wincenty Frelichowski – harcerz
Dorastał w szczęśliwym domu w Chełmży. Miał dwóch starszych braci i trzy młodsze siostry, tato był piekarzem. Towarzyski, zdolny i od czternastego roku życia zaangażowany w harcerstwo, z którego – tylko formalnie – zrezygnował dopiero rok przed przyjęciem święceń.
„Ja sam wierzę mocno, że państwo, którego wszyscy obywatele byliby harcerzami, byłoby najpotężniejszym ze wszystkich. Harcerstwo bowiem, a polskie szczególnie, ma takie środki, pomoce, że kto przejdzie przez jego szkołę, to jest typem człowieka, jakiego nam teraz potrzeba. A już najdziwniejszą, ale najlepszą jest idea harcerstwa: wychowanie młodzieży przez młodzież. I ja sam, jak długo będę mógł, co daj Boże, aby zawsze było, będę harcerzem i nigdy dla niego pracować i go popierać nie przestanę. Czuwaj!” – zapisał w pamiętniku.
To w harcerstwie nauczył się konsekwencji w działaniu, wytrwałości, dotrzymywania danego słowa nawet, jeśli była pokusa, by zrezygnować, bezinteresowności i współdziałania, pracy w zespole. Zobaczył, że my, ludzie, jesteśmy różni, ale potrzebujemy siebie nawzajem i trzeba budować mosty, a nie mury.

Bł. Wincenty Frelichowski – ksiądz w piekle
Był księdzem zaledwie dwa lata, gdy wybuchła wojna. Już w październiku 1939 r. Niemcy, z uwagi na jego harcerski życiorys, aresztowali go jako potencjalnie niebezpiecznego dla ich interesów i nigdy już nie wypuścili. Doświadczył dramatu aż czterech obozów koncentracyjnych, był w Stutthofie, Grenzdorfie, Sachsenhausen i w Dachau. W tym ostatnim wybuchła epidemia tyfusu plamistego i to on, jako młodziutki ksiądz, zainicjował akcję niesienia pomocy zarażonym. Ledwie trzymając się na nogach chodził do baraków zarażonych, i tam pielęgnował chorych, a także służył jako kapłan – spowiadał, rozgrzeszał i modlił się z wycieńczonymi ludźmi.
Trudno w to uwierzyć, ale traktował obóz ja parafię i niósł ludziom to, czego potrzebują od księdza. Wreszcie sam zachorował na tyfus i zmarł 23 lutego 1945 r. w opinii świętości.
Kapłan dla ludzi
Męczennik. Co to wzór i zachęta, by patrząc na niego ośmielić się pomyśleć o wyborze kapłaństwa? W męczeństwie – żaden, oby nikt nie musiał umierać młodo, w niewoli i w czasie wojny. Wincenty Frelichowski inspiruje do bycia kapłanem z zupełnie innych powodów. Był odważny, by wybrać kapłaństwo. Wierny, gdy już podjął taką decyzję. Uczciwy – w seminarium studiował sumiennie i przygotowywał się nie do kościelnych zaszczytów, ale do służby – Bogu i ludziom. Tylko to go interesowało, bo tylko to jest prawdziwą istotą tej drogi.
Ludzie potrzebują księży, zwłaszcza w czasie pokoju. Potrzebują w zupełnie inny sposób w czasie wojny. Bez ich pośrednictwa nie ma sakramentów, bez poznawania Boga nie da się dotrzeć do zrozumienia sensu własnego życia. Frelichowski chciał być kapłanem po to, aby pomoc ludziom odnajdywać drogę do Boga, a więc do szczęścia, do pokoju serca i pięknego życia. „Człowiek żyje, aby poznał Boga, ale samemu trudno. Mam być kapłanem dla ludzi” – pisał.